Piękno brzydoty
Piękno jest czymś nieuchwytnym. W zależności od miejsca funkcjonowania danej społeczności czy okresu historycznego, jego definicja ulegała ciągłym modyfikacjom, często wręcz skrajnym. Jedynym wspólnym elementem, który towarzyszył pięknu przez cały czas, jest przeświadczenie, że to do niego powinnyśmy_iśmy dążyć, to je powinniśmy_yśmy podziwiać. Że to ono nadaje życiu estetycznej wartości i tylko ono, na płaszczyźnie doznań, powinno być doceniane. Moim zdaniem, to bezpodstawne założenie.
Mateusz Sierpowski
Życie osoby jest obiektem społecznego podziwu pod każdym względem tylko, jeżeli piękno było jej towarzyszem przez większą część egzystencji. Najczęściej szacunek ten odnosi się jedynie do powierzchowności (zarówno budowy anatomicznej jak i ubioru), zdecydowanie rzadziej natomiast opisuje charakter lub to, co po danej osobie pozostanie nawet po śmierci – namalowany obraz, wystrój domu czy samochód. Mówiąc bezpośrednio – estetyczna aura wytworzona wokół osoby jest podstawą do jej szczerze pozytywnego odbioru. Czy jednak ma to sens?
Najistotniejszym i oczywiście dość sztampowym spostrzeżeniem jest podkreślenie przemijalności piękna. Jak możliwe jest oparcie oceny drugiej osoby i stosunku do niej na chwilowym doznaniu zmysłowym? Bezmyślne podążanie głównym nurtem sprawia, że piękno staje się pewnym wyznacznikiem, kompasem, którym kierujemy się w relacjach z innymi. A przecież nie dość, że społeczeństwa ewoluują, jeśli chodzi o postrzeganie estetyki, to jeszcze to, co fizyczne, ulega przemianom – starzeje się lub, jak powiedziałaby większość, staje się brzydkie. Zatem to, co osoby obecnie nazwałyby pięknym, straci w przyszłości jakąkolwiek wartość. Dla części ta ulotność nie stanowi żadnej przeszkody, by czerpać z piękna pełnymi garściami. Przez to rzekomo żywot na tym łez padole staje się choć trochę przyjemniejszy. Dlaczego jednak piękno, a nie inne doznanie, ma wiązać się z miłymi odczuciami? Skąd wynika wielka wartość mu przypisywana?
Czy przesadą byłoby stwierdzenie, że wszystko to opiera się na strachu? Strachu przed rzeczywistością, która oczywiście ucieka od ideału stworzonego przez społeczeństwo. Tylko pewne jednostki, niezależnie od siebie, są w stanie wpisać się w obecny kanon. Większość jednak odnajduje korzyść w konstruowaniu świata odległego od tego, który ich otacza. Nie potrafi ona czerpać satysfakcji z doczesnego życia, a uczucie to potęgowane jest ciągłą presją społeczną, zakładającą, że obecność piękna jest fundamentalna. W ten sposób ta kategoria estetyczna, wyrażająca się w najgłębszych pragnieniach ludzkich istot, nabiera wartości i zaczyna odgrywać wiodącą rolę.
Tylko pokochanie obecnego stanu rzeczy może wyciągnąć nas z tego wyścigu szczurów. Zachwyt nad brzydotą powinien zająć miejsce kultu piękna. Bo tak naprawdę byłby to zachwyt nad światem. Należy bowiem uświadomić sobie, że świat jest brzydki. Dokładnie tak, jak my wszyscy.
Zgoda na powszechne opiewanie piękna jest aprobatą ucisku. Społecznego ucisku, degradującego wszystko, co nie mieści się w wyznaczonych przez niego granicach. Nie możemy swobodnie funkcjonować we współczesnym świecie do czasu, gdy pojęcie piękna nie zostanie wyeliminowane. A przynajmniej w takim sensie, w jakim rozumiane jest ono obecnie. Musimy doprowadzić bowiem do momentu, kiedy nikt nie będzie czuł się ograniczony przez jego wąskie kanony. Zrozumienie, że wszystko jest ładne i równocześnie nic nie jest ładne, jest podstawowym celem, jaki powinniśmy_yśmy osiągnąć na drodze do świata bez opresji. Pokochanie tego, co chwilowo określane jest jako szkaradne, może to tylko przyspieszyć.
Brzydota to kwintesencja piękna, a piękno jest istotą brzydoty. Dualizm tych pojęć jest złudny, a ścisłe trzymanie się tylko jednego z nich świadczy o naszym ograniczeniu, świadomym lub nie. Tylko odrzucając ten nietrwały konstrukt społeczny możemy zlikwidować jedną z istotniejszych przyczyn ucisku. It’s time to destroy the beauty!
BRACIA S – wyobraźmy sobie, że dwie osoby, które mają krytyczny stosunek do otaczającej ich rzeczywistości, zaczynają działać społecznie. Pójdźmy dalej - niech te dwie osoby będą parą osiemnastolatków. Żeby lekko podkolorować, będą nimi bracia bliźniacy. Niech mają na imię Patryk i Mateusz. A co, jeśli to wszystko okaże się prawdą? Poznajcie Braci S i ich punkt widzenia. |