To chłopiec, którego poznałam w Glamiku w piątek. Z Australii, jak się okazało. Podróżuje – już nie pierwszy raz – po Europie. No i trafił do Warszawy. Do Glamiku. A potem do mnie. Spał u mnie. I przez to nasze wspólne spanie, nie udało mi się wstać rano odpowiednio, żeby do Wrocławia na Marsz Równości pojechać. Czyli niedobrze w sumie.

Czy było warto? Powiem tak: był taki moment, gdy byłam całkiem nago. I po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam się okej ze swoim ciałem. Więc w sumie było warto.

 

Wypowiedz się! Skomentuj!