Z dworca odebrali mnie Bracia S. Było to supersłodkie, wiadomo. Potem byłam umówiona na randkę z Patrykiem. Więc randka się odbyła. Dużo spacerowania, godziny rozmów. Potem powoli szykowaliśmy się na imprezę w sumie. On – po prostu idąc a ja popijając czasem jakieś drinki.

W HaH Wrocław miałam okazję być rok wcześniej. I chyba nic się od tamtej pory nie zmieniło ;) Było naprawdę okej. Różna muzyka w poszczególnych salach, mnóstwo ładnych chłopców (najładniejsi, oczywiście, koło mnie). Dużo dobrch rzeczy się działo, dobra zabawa.

Do czasu, oczywiście. Mój kochany mBank miał przerwę od 00:30 do 6:30, o której zapomniałam najwyraźniej. No i w tych godzinach niczego nie kupiłam, nie napiłam się. Było mi bardzo, bardzo źle. Smutno. I wkurwiłam się. Ale generalnie przetrwałam do rana. Chłopcy mnie na dworzec odprowadzili i mogłam wrócić do Warszawy.

W domu byłam jakoś koło 10:00.

Wypowiedz się! Skomentuj!