Dawno się nie widzieliśmy, więc stworzyliśmy okazję. Przy tej
okazji udało się nam nawet poważnie porozmawiać (co się z
nim nie zdarza zbyt często…) a potem jeszcze odwiedziny
u Pana Szamy sobie zrobiliśmy, bo był dwa kroki od
nas. Luke, oczywiście, jadł. Ja, oczywiście, nie.
Ale picia nie odmówiłam. On musiał, bo za
zadanie miał jeszcze odwieźć mnie potem
do Meliny. Wszystko poszło potem już
zgodnie z planem. I odpoczęłam.

Wypowiedz się! Skomentuj!