A więc wiadomo, że i obiad. Z Maciejem i Gackiem się
wybraliśmy. W sumie bez powodu. Ale wróciłam,
obładowana poduszkami, szklankami, kocami,
kieliszkami, żarówkami… Ech, jak zwykle
wydałam za dużo i pewno niepotrzebnie…

Wypowiedz się! Skomentuj!