Rozochocona udanym piątkiem no i bardzo miłą sobotą
spędzoną z Filipem, wybrałam się radośnie do Glamiku
na walentynki. I dobrze zrobiłam, bo było śmiesznie.
Sporo znajomych, wyskakałam się, powygłupiałam
a na sam koniec trochę spiłam. Czyli tak, jak być
powinno w sumie (w kwestii kolejności…). Tak
więc walentynki, wiadomo, nie na trzeźwo!

Wypowiedz się! Skomentuj!