Czwartek z Kataru i z sushi
Na sushi do Karoliny wpraszałam się od dawna i wreszcie się udało!
Marcin przygotował jakieś milion sztuk a ja przywiozłam 2 wina.
Tak się noc zaczęła, bo okazało się, że Grześ z Kataru na chwil
kilka wpadł do stolicy. No i musiałam się z nim zobaczyć.
Najpierw jakieś winko w Słonym (on musiał też zjeść
kiełbaskę, bo wieprzowina w Katarze zakazana) a
potem do… Fantomu się wybraliśmy, bo komuś
obiecał, że poppersa przywiezie ze sobą. I tak
się ta noc skończyła. A ja pijana byłam już.
Wypowiedz się! Skomentuj!
Dodaj komentarz