Jutro na Uniwersytecie Warszawskim odbędzie się konferencja „Porne graphos. Pornografia w perspektywie nauk społecznych i humanistycznych”. Niestety, jak większość wydarzeń Queer UW, wywołała jakieś dziwne zamieszanie. A wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu…

pornegraphos_stronaPewno większość osób zainteresowana jakkolwiek działalnością Queer UW lub moją pamięta „PornoDzień”, czyli nasz pomysł na seminarium, jaki pojawił się w naszych głowach dobre kilka miesięcy temu. Pomysł był prosty: pogadać o pornografii naukowo, obejrzeć jakiś performance na video i wysłuchać komentarza naukowca plus zorganizować jakieś warsztaty. Skoro na UW działają organizacje studenckie, których zadaniem jest animizowanie życia naukowego, kulturalnego, sportowego i artystycznego, to nikt nie widział w tym niczego złego. Nikt z nas, ma się rozumieć. Bo że mówienie o pornografii niektórych może drażnić, to jasne. Wszak żyjemy w kraju, w którym niektóre kioski były oprotestowywane, bo sprzedawały gazety erotyczne i pornograficzne… Ale mniejsza. Protestami nigdy się nie przejmujemy, bo po co?

Zazwyczaj pomysł na organizację wydarzenia rodzi się na naszych comiesięcznych spotkaniach koła. Nie inaczej było i tym razem. Postanowiliśmy zaprosić ekspertki i ekspertów od tego tematu. Jak robimy zwykle. Zaprezentować miał się Jakub Dymek, Paulina Kitlas, Jacek Kochanowski, Agnieszka Weseli i moja skromna osoba. O performance grupy Suka Off opowiedzieć miał Tomasz Basiuk. Po ustaleniu programu, chcieliśmy znaleźć salę. Rozmawialiśmy z dyrektorką ISNS UW prof. Małgorzatą Fuszarą na ten temat. Nie podobała się jej nazwa, dodaliśmy do niej rozwinięcie. I już, już miała podpisać papierek-podanie, gdy pojawiła się cała zawierucha. I okazało się, że problemem jest to, że ZA WCZEŚNIE zapowiedzieliśmy wydarzenie jako organizowane na UW. Że najpierw musi być podpis a dopiero potem można to ogłaszać. Rektor UW wezwał, tfu, zaprosił nas na rozmowę. Był opiekun koła, była Prezes koła, byłam ja. Był Rektor, była Prorektor ds. studenckich i była rzecznik prasowa. No i poważna rozmowa. Na chwilkę zdjęli naszą stronę. Okazało się, że trzeba ustalić procedurę do zgłaszania wydarzeń. Nikt nigdy nie powiedział o odwołaniu wydarzenia – mowa była o przełożeniu na nieokreśloną przyszłość.

Oczywiście rzecznik prasowa UW, Anna Korzekwa, ma zawsze swoją opinię. Prawda jest taka, że ona mnie po prostu nie lubi. I nie ma w tym nic złego, ale jednak jest to tłem całej sprawy. Rzecznik prasowa UW mnie po prostu fizycznie nie lubi. Podejrzewam, że to z powodu moich komentarzy na temat jej pracy, do której mam stosunek… dość krytyczny, żeby powiedzieć delikatnie. A że zdanie mogę mieć, jak każdy człowiek, to inna sprawa. To, że jestem po pięcioletnich studiach z dziennikarstwa i komunikacji społecznej, pracuję w mediach od drugiej klasy liceum oraz aktualnie zarabiam głównie z bycia PR-owcem, to dodatkowe argumenty, które mogą świadczyć o tym, że wiem, o czym mówię, gdy oceniam jej pracę. I tyle.

Minął jakiś czas, wydarzyły się inne pozornie-nie-powiązane rzeczy, ale jedno było ważne: pojawiła się procedura. Że mamy przygotować wydarzenie, zapewnić jego naukowy charakter (np. poprzez Komitet Naukowy, który zatwierdzi wszystko od tej strony) i z takim programem przyjść, żeby znaleźć miejsce na UW. Tak umówiliśmy się z dyrekcją ISNS UW. Procedura ma to do siebie, że jakkolwiek by nie była pojebana, to ja ją przejdę. Uprę się, przeczołgam, ale dam radę. I tak samo było tym razem.
Problemem, jaki się pojawił, był fakt zmiany Dyrekcji ISNS UW w momencie, gdy zgłaszaliśmy się z prośbą o salę. Pojawiły się niewielkie tarcia, ale ostatecznie udało się. Mamy salę. I tu podziękowania dla p.o. Dyrektor ISNS UW prof. Fatygi, która wykazała się dla nas pewnym zrozumieniem.

Oczywiście, tym razem też nie obeszło się bez rozmów z Rektorem UW. Jako że nie było nic do zarzucenia, to rozmowy zakończyły się właściwie niczym. Ich treści nie będę przytaczać, bo w mojej skromnej opinii, urągałoby to nie tylko elegancji i taktowi, ale przede wszystkim byłoby naprawdę smutne.

Konferencja się więc odbędzie. Pod inną nazwą, choć w sumie z racji długości trwania, teraz jest to bardziej dzień niż wówczas ;) Tym niemniej zależało nam na tym, by pokazać, że poszliśmy jeszcze dalej. Już nie seminarium naukowe ale cała konferencja. Będą goście z Poznania, Gdańska, Krakowa itd. Zapowiada się bardzo ciekawie.

I znów rzecznik prasowa UW musi powiedzieć coś od siebie. „Konferencja nie budzi zastrzeżeń, a nad programem i referatami czuwa rada naukowa złożona z pracowników kilku uczelni” – i to jest okej. Ale oczywiście dodać musi: „pozostaje nam ufać, że zadbają oni o akademicki charakter wydarzenia”. „Pozostaje ufać nam”?! Poważnie? Mówimy o dr. hab. Tomaszu Basiuku (UW), dr. n. med. Andrzeju Depce (WUM), dr. hab. Jacku Kochanowskim (UW), dr. n. med. Robercie Kowalczyku (Krakowska Akademia im. Frycza Modrzewskiego) i dr hab. Monice Płatek (UW). I naprawdę właściwym określeniem jest „pozostaje ufać”?

A protesty? Tak, dotarła do nas informacja o tym, że ktoś chce protestować przeciw konferencji. Kto? Fundacja Pomocnicy Królowej Różańca Świętego. Sprawdziłam ich, oczywiście. Fundacja powstała w lipcu 2013 i działa w Poznaniu. W skład jej zarządu wchodzą Marek Woś (rocznik ’77), Agnieszka Woś (rocznik ’70) oraz Aurelia Woś (rocznik ’48). Nie wiem czy Marek i Agnieszka są rodzeństwem czy małżeństwem, ale zgaduję, że Aurelia jest matką Marka. A fundatorem fundacji jest ten właśnie Marek Woś. Czyli rodzina założyła sobie fundację.
A w jakim celu? Ach! By upowszechniać wiedzę o różańcu i nowennie pompejańskiej – to po pierwsze. Po drugie: by upowszechniać wiedzę na temat niebezpieczeństw jakimi są okultyzm, spirytyzm i ezoteryzm. I ostatnie: działalność charytatywna i oświatowa szczególnie wśród więźniów i ich rodzin.
Fundacja działa. Dotychczas wydaje kwartalnik „Królowa Różańca Świętego” i prowadzi stronę egzorcyzmy.katolik.pl (i jej obcojęzyczne wersje). Udało się jej także przekazać 300 książek o nawróceniu, wierze i różańcu świętym więźniom. O, tyle.

Organizatorzy protestu są tak leniwi, że nawet nie sprawdzili tego, że ISNS UW nie jest powiązany z konferencją i wysyłają tam jakieś maile. A dodatkowo nie sprawdzili tego, że władze Instytutu zmieniły się w ciągu ostatnich miesięcy i wysyłają te maile do niewłaściwych osób… No to co ja mam na takie protesty powiedzieć? No co? :)

Wypowiedz się! Skomentuj!