Dlaczego nie obleję się kubłem wody z lodem
Zostałam nominowana do #ALSIceBucketChallenge. O akcji, polegającej przede wszystkim na oblaniu się lodowatą wodą, wiedzą już chyba wszyscy. Z USA przywędrowała ona do Polski i zatacza tutaj coraz szersze kręgi.
Idea stojąca za zabawą jest prosta. Chodzi o zwórcenie uwagi na poważny problem zdrowotny, jakim jest stwardnienie zanikowe boczne. To „nieuleczalna, postępująca choroba neurodegeneracyjna, która prowadzi do niszczenia komórek rogów przednich rdzenia kręgowego, jąder nerwów czaszkowych rdzenia przedłużonego oraz neuronów drogi piramidowej, czyli wybiórczego uszkodzenia obwodowego (dolnego) i ośrodkowego (górnego) neuronu ruchowego” (wikipedia.pl). Ciężka, naprawdę straszna choroba, o której mówi się nadal za mało. Oblanie się lodowatą wodą ma pomóc nam wyobrazić sobie, jak czuje się osoba nią dotknięta: traci czucie stopniowo w całym ciele (podobnie jak porażone zimną wodą komórki nerwowe naszego ciała oblanego wodą). Czyli: jest zabawnie, ale stojąca za tym idea jest cenna i ważna. Na stwardnienie boczne zanikowe choruje od 2 do 4 na 100.000 osób w całej populacji.
Zabawa dawno już wymknęła się spod kontroli. Prawda jest taka, że dla wielu oblewających się wodą osób, jest to po prostu wyzwanie-zadanie. Zapominają o tym, że u początków tej akcji: (a) osoba, która się nie oblała, musiała przekazać jakąś-tam kwotę na fundację, od której wziął się pomysł oraz (b) nawet osoby, które się oblały, przekazywały jakąś dotację na rzecz walki z chorobą. Tak naprawdę jest to więc pokazowy sposób zwrócenia uwagi na to, że wspiera się finansowo jakąś kampanię.
To, że potem część osób postanowiła przekazywać kasę na inne fundacje i stowarzyszenia (w zamian lub łącznie ze wsparciem głównej idei), to już inna sprawa. Geneaologia idei jest jednak jasna. I finansowa. Podkreślam to, bo mam wrażenie, że większość durnowatych filmików w sieci nie przełożyła się, niestety, na wsparcie słusznej idei.
#ALSIceBucketChallenge dotarła wreszcie i do mnie. Dzięki Pawłowi, który mnie nominował, mogę powiedzieć, dlaczego NIE wesprę kampanii i dlaczego uważam, że nie warto.
Stwardnienie zanikowe boczne, to choroba typowo ludzka. Nie występuje u zwierząt. A, jak doskonale wiemy, cały w zasadzie przemysł farmaceutyczny opiera się na testowaniu rozwiązań na zwierzętach. Jeśli coś działa na nich (najczęściej: na szczurach), to jest duża szansa, że będzie działać u człowieka. Dopiero po fazie testów na zwierzętach (najczęściej!) przechodzi się do testowania leków na ludziach. Nie inaczej jest w przypadku stwardnienia zanikowego bocznego. Tutaj także dokonuje się szeregu testów na zwierzętach, by – taka jest nadzieja – znaleźć wreszcie lek na tę straszną chorobę.
O czym jednak się często zapomina, to fakt, że u zwierząt trzeba sztucznie wywołać chorobę podobną do stwardnienia zanikowego bocznego, ponieważ jest to – co podkreślałam – choroba typowo ludzka. Badacze podkreślają, że nawet sztucznie wywoływana podobna do stwardnienia zanikowego bocznego choroba zwierzęca tylko w niewielkim stopniu przypomina właściwe ludzkie schorzenie. Co więcej, ilość pieniędzy, jaką przeznacza się na wywoływanie pseudo-choroby u zwierząt jest ogromna i stanowi wielką część zebranych funduszy (zwraca na to uwagę m.in. neurolożka Aysha Akhtar tutaj). Dekady badań i okrutnych eksperymentów na zwierzętach nie pozwoliły nam odkryć lekarstwa na chorobę. Ba! Nie pozwoliły nawet znaleźć kuracji, która powstrzymałaby jej rozwój. Mówiąc krótko: są nieskuteczne i niepotrzebnie okrutne. Żeby zacytować Akhatar: stare powiedzenie mówi – jeśli stoisz w dołku, przestań kopać.
Dlatego właśnie nie wesprę amerykańskiej fundacji i nie zdecyduję się przekazać pieniędzy na podobne polskie organizacje, zajmujące się poszukiwaniem leków na stwardnienie zanikowe boczne. Ani nie obleję się wodą.
(Dodatkowo warto zwrócić uwagę na OGROMNE ilości marnowanej w ten sposób wody pitnej… Ale to superważny temat, który zasługiwałby na osobny tekst.)
Żeby jednak nie było, że jestem sknerą i tak dalej, przekazuję 500 zł na Fundację Wolontariat Równości. Cel szczytny, służący także osobom z niepełnosprawnością jak i zwierzętom zarazem. I dlatego wolę przelać kasę na to konto.
w taki razie zaprzestanmy jakichkolwiek badan na zwierzetach jak i rowniez mycia sie aby zaoszczedzic wode pitna !
WTF, sory ale to nie ma sensu, ta woda i tak wyparuje i wroci do zbiornikow wodnych a jeli nie prowadzic badan, to alternatywa jest skazywanie tych chorych ludzi na smierc.
zdecydowanie uwazam, ze warto poswiecic szczura laboratoryjnego w imie badan nad ALS i choc obecnie dadanie jest trudne to wierze ze pieniadze i rozwoj nauki jak i medycyny wplyna na wygrana z ta choroba
1. Badania i postęp odbywać się mogą bez udziału zwierząt i bez ich cierpienia. Jak widać przez ostatnie ok. 20 lat – te, które oznaczają cierpienie dla zwierząt są bowiem bezskuteczne.
2. „Woda wyparuje i wróci do zbiorników wodnych” to najgorszy argument na świecie. Otóż właśnie nie, nie wróci. Otóż wrócić może do morza, gdzie pitną już nie jest. Albo wymagać będzie znacznego oczyszczenia z brudu, co też nijak się ma do „wróci do zbiorników” jak gdyby nigdy nic.
czy takiej technice jaka mamy badania na zwierzetach to żart….jak mozesz porowanac czlowieka do myszy?skoro uwazasz ,ze ci to pomoze to powinnas isc do weterynarza a nie lekarza
A z jakiego powodu człowiek ma większe prawa do życia i nie-cierpienia od myszy? W porównaniu do przytoczonej myszy wypadamy znacznie gorzej. Są alternatywne metody testowania leków, znane od lat.
Często też się spotkam z takimi wpisami do filmików „Jeśli nie zrobicie tego w ciągu 24h stawiacie piwo” ludzie nie są do końca doinformowani co do celów tej akcji i to jest przykre zamiast dowiedzieć się o tym więcej to Ci się wolą ośmieszyć. Marnotrawstwo wody, której w Afryce jest brak. Żadnej akcji do tej pory nie zaakceptowałam pierw picie piwa jak najszybciej teraz marnowanie wody ciekawe co jeszcze lepszego wymyślą.
Pamiętaj o OGROMNYCH ilościach marnowanej w ten sposób wody pitnej, kiedy będziesz ową pitną wodą spłukiwać po sobie kibel ileś razy dziennie.