Bo czemu nie? Musimy! Z Krakowa wpadli do nas Grześ i Dawid,
zaś z Londynu – Paweł. Zabawa udana, bo liczy się towarzystwo.
Najpierw odwiedził mnie Luke, potem Bonek zostawił rzeczy i
wybraliśmy się do Gacka. Mały bifor szybko zleciał, więc się
przenieśliśmy do klubów. Niektórzy do 1500, inni zaś do
Glam. Ja byłam w tej drugiej grupie. W Glamie sobie
poskakałam, potańczyłam, ale też i zapaliłam sobie
papieroska. Dla żartu. Oczywiście, spotkało się
to z olbrzymią radością. Wróciłam do domu
z Bonkiem, który nocował, żeby się jakoś
wyrobić do pracy w niedzielę. Biedny ;)

Wypowiedz się! Skomentuj!