Bo w sumie chodziło mi o to, żeby pogadać z Jackiem na temat
naszych planów na przyszłość – w sensie, że naukowych. Ale
okazało się, że z Jackiem byli dwaj jego doktoranci. Oraz że
jeden z właścicieli Ramona Baru ma urodziny. Było „Sto lat”
i było ciasto. Były szoty B-52 (to moja podpowiedź) oraz
inne trunki wagi ciężkiej (łącznie z tym, że tequila się tam
skończyła całkiem). Nie zabrakło sambuki i koniaku…
Jak się wszystko rozruszało, to ja do domu zbierać
się musiałam. Tym bardziej, że grupa młodych
studentek i studentów, która zajęła stoliki w
rogu sali, też już się zebrała. A wraz z nimi
taki ładny chłopiec w krawacie. Więc nie
było sensu dalej siedzieć i paczać ;)

Wypowiedz się! Skomentuj!