Ponieważ jakiś czas temu zgubiłam legitymację studencką, postanowiłam
wyrobić sobie spersonalizowaną warszawską kartę miejską. Nie było
to łatwe, bo kolejki w punktach ZTM są OLBRZYMIE. Ale udało
się! Dziś, przypadkiem, szczęśliwie odebrałam swoją kartę. I, jak
zawsze, jest ona dla mnie kolejnym sposobem na śmianie się z
samej siebie. Chyba rozumiecie, co mam na myśli? ;)

Wypowiedz się! Skomentuj!