Największe alkoholowe rozczarowanie minionego lata. I choć oficjalnie Winter Jack to edycja zimowa Jacka Daniel’sa, ale ja poznałam go dopiero w te wakacje. Och, jak się cieszyłam! Och, jaki mi się blask w oczach pojawił, gdy dojrzałam go na półce sklepowej w jednym z osiedlowych sklepików w Krakowie! Miłość, szaleństwo, nadzieja, radość. Te emocje pojawiły się we mnie nie wiadomo skąd. Bo oto Jack Daniel’s pojawia się w zimowej, jabłkowo-cynamonowej odsłonie. Coś jak miodowa wersja, tylko z innym posmakiem!
Rozczarowanie nadeszło szybko. O ile smak nowego dla mnie trunku okazał się przyjemny i atrakcyjny, o tyle… brakowało mu mocy. Okazuje się, że sprzedawany w butelce o dokładnie takim samym kształcie jak oryginał, Winter Jack nie jest w ogóle whisky! To likier na bazie whisky, który ma zaledwie 15 proc. alkoholu i nijak się ma do wspaniałego Jacka. Och, co za wpadka! Chciałam napić się dobrej, lekko osłodzonej i operfumowanej whisky, która może rzeczywiście zimą rządziłaby w moim mieszkaniu, a okazało się, że nic z tego. Jeśli dodać do tego fakt, że cena tegoż napoju jest równa a nawet chyba nieco większa niż oryginalnego Jacka Daniel’sa… nie pozostaje nic innego, jak spuścić na ten eksperyment zasłonę milczenia.

Wypowiedz się! Skomentuj!