Taka jestem. I chuj.
Taka jestem. I chuj.

Pytacie mnie co rusz, czemu nie robię nic w sprawie tekstów, jakie pojawiły się na mój temat na kilku małych serwisach o przechyle prawicowym. No to Wam powiem.

Po 1. Takie „akcje” powtarzają się co 2-3 lata. Ktoś sobie o mnie przypomni i próbuje w ten sposób sobie publicyty zrobić. Tak jak teraz jeden z nowych serwisów, który myśli, że w ten sposób się wybije. Moja reakcja tylko podbijałaby im oglądalność. Brak reakcji podbija oglądalność mnie.

Po 2. W zasadzie nie napisali nieprawdy. Cytowanie mojego bloga jest w sumie okej – wszak coś tam kiedyś napisałam i się teraz tego nie wstydzę. Kiedy poszukiwałam swojej tożsamości i myślałam, że jestem hetero, potem że jestem gejem, potem że jestem transseksualistką, potem że pedofilem, potem że osobą aseksualną… Nie wstydzę się tego, że tak wyglądał mój rozwój, moje dochodzenie do punktu obecnego. Dziś wiem, że wcale nie jestem żadną z tych osób.

Po 3. No, rzeczywiście Queer UW dostało kilkanaście tys. zł dofinansowania z budżetu Samorządu Studentów UW. Rzeczywiście, kiedyś dwa lata siedziałam w Komisji Rewizyjnej Samorządu Studentów UW. Rzeczywiście, kiedyś przez rok piastowałam urząd Marszałkini Parlamentu Studentów UW. Wszystko to prawda, ale to zbiór faktów niepowiązanych ze sobą. Ja wiem, że media prawicowe lubią łączyć niezwiązane ze sobą fakty i wyciągać z nich wnioski, ale zwróćcie proszę uwagę, że tym razem nawet tego nie robią, bo wiedzą, że jako nieprawdziwy zarzut spotkałoby się to z moją ostrą reakcją. W sądzie. Gdy przez 2 lata w Komisji Rewizyjnej Samorządu Studentów UW kontrolowałam zasadność wydawania pieniędzy, owszem, przeczytałam kilkaset (a może i tysiąc…) wniosków o dofinansowanie. Owszem, w ten sposób nauczyłam się pisać wnioski, bo wcześniej tego nie robiłam. Na stanowisko Marszałka PS UW jak i członka Komisji Rewizyjnej Samorządu Studentów UW wybrali mnie przedstawiciele wszystkich studentek i studentów UW. Ja wiem, że jest zazdrość, ale zapracowałam sobie na to.

Po 4. No nie, nie rządzę na UW. Chciałabym, bo zrobiłabym trochę porządków, ale niestety, tak nie jest. Jak będę mieć habilitację, to zachęcam Kolegium Elektorskie UW do zgłaszania mojej skromnej osoby. Nie jestem też liderem środowisk gejowskich (wybacz, Robert, że chcą Ci odebrać ten zaszczytny tytuł…). Nigdy nie chciałam być. Większość gejów mnie nudzi i nie lubię ich. Więc nie chcę być ich liderem. Nie jestem też Prezesem Queer UW. To wierutne kłamstwo i bzdura.

Po 5. Na blogu piszę różne rzeczy. Jako że jest to forma literacka, od zawsze zostawiam sobie pewne pole do fantazji i pisania nie-koniecznie-prawdy. I tak jak znajdziecie tekst, że jestem pedofilem, tak znajdzie też informację o wizycie królowej Elżbiety II w moim mieszkaniu ale i informację o tym, że uprawiałem seks z Michaelem Jacksonem. Autorzy mówią o tym licentia poetica.

Po 6. Nie napisałam o żadnym nielegalnym czynie, który miałabym niby popełnić. Co zresztą potwierdzają prawicowe publikacje, które niczego (poza niemoralnym prowadzeniem się, oczywiście) mi nie zarzucają. Gdyby naprawdę wierzyli, że robię coś niezgodnego z prawem, dawno donieśliby na mnie do prokuratury. Ale już sobie wyobrażam ten donos: „I on napisał pięć lat temu na swoim blogu, że jest pedofilem. Trzeba go ukarać!” Prokurator najpierw pośmiałby się trochę, a potem wyrzucił to pismo do kosza. Oraz wyrwane z kontekstu zdania powodują, że wszystko brzmi dużo gorzej. Gdy ktoś nazwie mnie grubą krową, czasem nazywam się tak dalej dla żartu. Gdy ktoś nazwie mnie pedofilem, czasem nazywam siebie tak dalej dla żartu. Oczywiście, gdyby wyrwać zdanie z kontekstu, okaże się, że znaczy co innego. Tak jak zdanie o wolności wypowiedzi, w którym używam przykładu „pozytywnej pedofilii”. To nie jest kwestia tego, czy popieram ją czy nie. To jest kwestia tego, że wolność słowa jest dla mnie wartością na tyle ważną, że chcę, by ludzie mogli o tym rozmawiać. (Z tego samego powodu nie pozywam autorów tekstów na mój temat. Mają wolność słowa – dopóki nie kłamią a tylko manipulują, proszę bardzo.)

Po 7. Ja wiem, że moralne oburzenie prawicowo nastawionych osób jest czymś na porządku dziennym i że chcą cały czas skandali, szoku i niedowierzania. Ale wszelkie skandale, szoki i niedowierzania w moim przypadku są zgodne z polskim prawem. Więc nie podniecajmy się tak, bo nas trotyl zaatakuje. Niemoralne jest rozwodzenie się. Niemoralne jest ruchanie się w dark-roomach. Niemoralne jest wychodzenie drugi raz za mąż. Niemoralna jest antykoncepcja. Niemoralne jest mówienie „O boże!”… Spoko, mogę być niemoralna.

Po 8. Postanowiłam w związku z tym wszystkim pozwolić sobie na własną prowokację. Zamierzam (jak tylko wyzdrowieję…) wybrać się do kilku- kilkunastu parafii rzymskokatolickich i spróbować zamówić mszę św. przebłagalną za grzech pedofilii wśród katolickich księży. Zobaczymy, gdzie mi się uda zamówić.

Po 9. Zaraz im przejdzie. Zawsze tak jest. Pohejtują sobie, popiszą jakieś maile czy komentarze na facebooku i tyle. Jutro znajdą inny obiekt fascynacji. I w nowych tekstach pojawi się albo słowo trotyl, albo gej, albo pedofil. Bo to są ulubione tematy prawicowych portali.

Po 10. Pedofilia jest legalna na całym świecie. Nie zapominajmy o tym.

PS. A! Oraz, oczywiście, reaguję na te teksty. Redakcje kilku z nich dostały ode mnie żądanie usunięcia naruszenia moich majątkowych praw autorskich. Zwróćcie uwagę, że cytowanie mnie bez odpowiedniego oznaczenia źródła to plagiat. A wykorzystywanie zdjęć, do których posiadam majątkowe prawa autorskie bez umówionego wynagrodzenia, to kradzież. Niby tacy moralni ;)
Oczywiście, oni o tym wiedzą. Dlatego fotkę biednego Dawida, który trafił na stronę, że niby jest mną, już tam nie widnieje. Jeszcze cytaty muszą dziś pooznaczać linkami, bo inaczej od razu do sądu sprawa idzie. To nie koniec mojego nękania ich. Będą jeszcze publikować sprostowania – ale tym jutro się zajmę. Na razie kładę się do łóżka zdrowieć.

Wypowiedz się! Skomentuj!