Dawniej było tak, że z racji wielości imprez trzeba
było jednej nocy przenosić się z klubu do klubu.
I tak powstał clubbing. W sobotę poszłam do
Opery posłuchać jak Monky gra. Potem na
Jasną 1 do nowego Element Club, potem
zaś do Utopii na Kredytową 9 a na sam
koniec do Glam. I to było smutne, bo
w żadnym z tych miejsc nie było na
tyle fajnie, żeby mnie zatrzymać
choć na chwilę dłużej. Taki to
dziś właśnie mamy clubbing
na smutno. A nowemu
klubowi dobrze nie
wróżę. Pierwsza
noc smutna…

Wypowiedz się! Skomentuj!