To jest mocna rzecz. Naprawdę dobra książka. Dzięki niej w ogóle poznałam taką autorkę jak Juli Zeh, ale potem przeczytałam jeszcze kilka jej dzieł. Tym niemniej, „Instynkt gry” wydaje się być najlepszą. To historia dla tych wszystkich, którzy widzą, że „z dzisiejszą młodzieżą coś jest nie tak”. A może przede wszystkim dla tych młodych ludzi, którzy sami czują, że nie wiedzą, dlaczego zachowują się tak, a nie inaczej. Bo właśnie o takich ludziach jest tu mowa. Zasada nieoznaczoności moralnej, która się tu pojawia, czy też wyraźne nawiązania do dzieł innych autorów powodują, że to naprawdę dobre, tłuste dzieło. Autorka jest mniej wkurzona niż Elfriede Jelinek – jest zdecydowanie znacznie głębsza i humanitarna.
O co chodzi w fabule? Na tle licealnego życia rozgrywa się historia dziwnego trójkąta. Nauczyciel, Polak Szymon Smutek zaprzyjaźnia się z niezwykłą, wyalienowaną uczennicą, Adą. W tym samym czasie w liceum pojawia się niebezpiecznie inteligentny, egocentryczny i amoralny chłopak o niejasnym pochodzeniu, Alev Al-Khamir. Razem z Adą tworzą parę abnegatów, lubujących się w zbijaniu z tropu nauczycieli i sprowadzaniu każdej wartości do zera. Brzmi prosto? Och, uwierzcie, że nie.

Wypowiedz się! Skomentuj!