Jako że daaaawno na imprezie nie byłam, to się w tę
sobotę postanowiłam sponiewierać. Nie było takie
wcale to łatwe, bo do północy jakoś siedziałam i
w domu pracę pisałam jedną. Ale potem – hulaj
dusza! Za Utopią się stęskniłam. Johnny W dał
bardzo ładny pokaz dobrego house’u, więc się
świetnie bawiłam. Sama, bo sama. Nie jest mi
potrzebne nic poza muzyką dobrą. Tego dnia
w klubie urodziny obchodziła jedna z jego
stałych bywalczyń, więc Serge zaśpiewał
dla niej Sto Lat. Były zimne ognie, było
tłoczno i zabawnie. Ale jako że ja jej
osobiście nie znam, to w święcie nie
uczestniczyłem jakoś znacząco :)

Wypowiedz się! Skomentuj!