Od słowa, do słowa. Marcina zmusiliśmy w sobotę do
deklaracji, że w niedzielę po południu spotkamy się a
on zrobi rosół. Ostatecznie, z powodu różnych takich
zawirowań okazało się, nie po południu a wieczorem
i nie rosół a autorską zupę Marcinka zjemy. No, ale
co do zasady – spotkanie się odbyło. Goście byli
inni, niż planowani, ale to wszystko nie wpłynęło
na to, że wydarzenie było udane. Nie tylko z
powodu alkoholu, który sobie spożyliśmy.

Zupa Marcinka

Taka tam dekoracja. A znicz był w promocji,
dlatego Marcinek go kupił w Biedronce

Tutaj już tańce odchodzą
Wypowiedz się! Skomentuj!