Zaczęło się na Pradze. Wprosiłam się na bifor, na który Michał
szedł, bo chciałam jakiejś odmiany. Bardzo atrakcyjni goście z
Poznania sprawili, że było ciekawie. I śmiesznie. Potem zaś
się do Gacka przeniosłam, gdzie chwilkę posiedzieliśmy.
by ruszyć do Utopii. Ale tylko na chwilkę, żeby na
dzień przed właściwą imprezą sprawdzić, co się
tam dzieje. A na sam koniec zaciągnęli mnie do
pustego Candy Club, gdzie byłam pierwszy
raz. I najpewniej ostatni, bo nic się tam
nie działo. Choć jeden barman ładny.

To jest Candy
Wypowiedz się! Skomentuj!