W zasadzie nie było żadnego b4u tej nocy, więc Damian
do mnie wpadł tylko. Piliśmy białoruską wódkę, co ma
56% alkoholu (trudno ocenić jakie proporcje w drynk
wlać) a potem wybraliśmy się do Glam. Pogoda nam
nie sprzyjała clubbingowo, a że ja przeziębiona, to
nie chciałam ryzykować łażenia gdzieś. W Glam
grał Monky i do tego naprawdę nieźle grał, a
więc mogłam w końcu poskakać trochę.
Anatol robił szpagat na didżejce, więc
się ochroniarz wkurzył i – jak zwykle
chyba – mieli starcie. Dyskrecja
nie jest mocną stroną ich akcji,
to trzeba przyznać. A szkoda.
Noc, generalnie, w miarę.

Wypowiedz się! Skomentuj!