Pomysł narodził się jakiś czas temu. Ostatecznie udało się nam
go zrealizować. Razem z Gackiem, Mocarem, Pauliną vel
Vicktoria i Andżelą vel Adele, udało się nam spędzić w
5 osób weekend w Sopocie. Wynajęliśmy sobie przy
Monte Cassino apartament i zabukowaliśmy się tam
na trzy dni. Było bardzo, bardzo wesoło, ale i też
niezwykle intensywnie. Z całego wyjazdu mamy
zamiar przygotować filmik, ale to potrwa jakiś
czas. Na razie jest więc trochę fotek :)

Pierwszy spacer po dotarciu na miejsce

Wiadomo, że tylko
ja potrafię takie ładne
fotki zrobić

Byliśmy też na molo

Zapasy na piątkowy wieczór
(w tle moja Cola Zero)

Zaczynamy b4

Wygłupy, wiadomo

Obawiam się, że wszyscy jesteśmy
już uzależnieni od makao

Graliśmy nawet o to, kto pierwszy
z łazienki skorzysta

Nasza sesja – jestem Hugh Hefner

Hugh Hefner i jego świnia

Nie wiem czemu mam taki czerwony nos

Makijaże

Po całym popołudniu spędzonym na spacerowaniu,
ogarnęliśmy się i przyszykowaliśmy do wyjścia.
Paulina się źle poczuła a Andżela troszkę się
z Johnnym zaprzyjaźniła za bardzo no i w
ten sposób obie nie wyszły nigdzie. My
zaś do Sixty9, gdzie jest 2 ładnych na
barze chłopców, bardzo, bardzo zła
muzyka, średnia wzrostu około 1,5
metra, bardzo małe i lekkie panie
less, mało ładnych chłopców, ale
całkiem niezła średnia wieku. I
o ile ja nie potańczyłam sobie
za bardzo, o tyle Gacek się
z chłopcem jednym cały
czas całował i wrócił
do domu szczęśliwy.
A potem jeszcze z
ulicy pana hetero
zgarnął na małą
pogawędkę o
5 nad ranem.

Ładny pan szklankowy

Wiem, że mam zamknięte
oczy. Ale poza tym
całkiem nieźle wyglądam

W drodze na taras widokowy

Dziewczyny lubią ptaki

Pamiątkowo

Słodko miało być, to jest

Takie tam

Pozowane

Paulina kocha gofry z toffi

Andżela i zapiekanka

Gacek chciał się ukryć przed aparatem

Dziewczyny w nocy zrobiły
zdjęcie z balkonu

Sobotę spędziliśmy na spacerach. Znów było
śmiechu za dużo. Przepona mnie bolała… A
wieczorem – plan ambitny, coby zaliczyć
jakieś kluby – został pokrzyżowany, bo
pogoda się zepsuła, deszcz zaczął nam
na głowę padać… Paulina sporo sobie
wypiła i razem z Andżelą zostały w
domu, by potem gdzieś-tam sobie
na godzinkę wyskoczyć. A my do
Sixty9. Okazało się, że średnia
wzrostu i średnia wieku jest
zdecydowanie wyższa niż
noc wcześniej. Muzyka
bardzo dobra, wokal
na żywo Marisha
nam robiła, więc
też idealnie! Do
5 jakoś sobie
skakałam :)

Didżejka w innym miejscu
niż zwykle

Gacek na parkiecie

Niedzielę spędziliśmy już raczej w Gdańsku. Z
Sopotu koło 13:00 się zmyliśmy. Spacery, ale
i jedzenie na miejscu – oraz ciągła gra w to
nasze ukochane makao… Tak nam mijał
czas do odjazdu. Odradzam jedzenie
w Original Burger, bo ja dostałam
tam surowego kurczaka… Więc
za żadne skarby, nie ryzykujcie!
Do Warszawy wróciliśmy o
00:15, zgodnie z planem.

Niedzielny poranek

Śniadanie w Sopocie jeszcze

To już Gdańsk

Paulina

Andżela i Gacek

Już telefony poszły

Walka o miejsce w Polskim Busie

Wypowiedz się! Skomentuj!