Weekend w Łodzi
Po co jeżdżę do Łodzi? Po to, że nie ma Utopii.
W Warszawie nie ma już fajnych imprez, więc
szukam ich gdzie indziej. Jasne, Łódź czy też
inne miasta bawią się inaczej niż stolica i nie
ma co udawać, że jest inaczej. Ale jadąc
tam, wiem, czego mogę się spodziewać.
Taka odskocznia jest mi od czasu do
czasu jednak potrzebna. Tak było i
tym razem. Weekend w Łodzi.
17:00. Wszyscy wracają wtedy. Dodatkowy
minus: w biletomatach na centralnym można
ominąć kolejki i kupić sobie bilety różne,
ale nie na pociąg do Łodzi. Zbyt jednak
późno się o tym przekonałam i za swój
musiałam jeszcze 10 zł dopłacić panu
konduktorowi, co mi go sprzedał…
Dość pusto w Bedroomie |
Przerwa na kebaba |
Narraganset szeleje |
chłopca, którego dotychczas znałam tylko z sieci.
Mikołaj nie jest typem imprezowicza, więc to ja
go prowadziłam do Bedroomu (gdzie było tej
nocy średnio – ładna muzyka, ale ludzi jak
na lekarstwo…). Ponieważ clubbing przy
temperaturze -20 st C nie jest czymś
nad wyraz przyjemnym, poszliśmy
do Narraganset, gdzie noc była
dość przyjemna i tłoczna. Tak
więc jestem zadowolona.
więc po południu wyrwałam się od znajomej, u
której się zwykle zatrzymuję i dotarłam sobie
do miejsca, gdzie on nocował – mieszkania
po babci. Było zabawnie. Dołączył do nas
także Mikołaj, który jednak potem nie
chciał się ruszać. Rozrywkę tej nocy
zapewniał nam wróż Dawid. Jest
to bardzo mocny materiał.
Dodaj komentarz