Pierwsze odwiedziny
Na moje wezwanie i prośbę zjawił się Filip (tym razem
nie z szampanem a z piwem), który mi trochę chciał
ulżyć swoim towarzystwem w cierpieniu. No i jak
zawsze pojawił się niezastąpiony i niedoceniony
Marcinek, który dodatkowo jeszcze doniósł
mi zupę-krem z porów, co na moją chorobę
się idealnie nadaje… Dzięki nim i dzięki tym
dostawom, jakie mi zapewnili, udało mi
się przetrwać pierwszy dzień w łóżku.
Dziękuję! (A Marcinkowi z tego
wszystkiego fotki nie zrobiłam)
Wypowiedz się! Skomentuj!
Dodaj komentarz