A jeśli nie jest, to powinno być :) W myśl
tej zasady odwiedził mnie Filip, który mi
dodatkowo urozmaicił menu o chinkę,
którą nam zafundował. Było miło no i
dość smacznie. Przynajmniej to nie
budyń :) Fakt, bolało trochę przy
jedzeniu, ale nie było źle. Po nim
wpadł Adam, z którym mamy
teraz dość poważne chyba
rozmowy na temat naszej
znajomości, więc dość
cenna wizyta. Choć i
nie taka, jak kiedyś.

Chinka

Filip je i nie zmienia
muzyki (przyniósł piwo
ale stwierdził, że lepiej mógł
wino musujące)

Adaś
Wypowiedz się! Skomentuj!