Udało się jeszcze 4 weekendowe imprezy wynegocjować
właścicielom klubu. Więc korzystamy. Nie wiadomo było
czy się ludzi zejdą, ale ostatecznie – było bardzo miło. I
tutaj podkreślę, że sporo kobiet i sporo przyjezdnych,
co sprawiło, że dopiero po 5 impreza się dla mnie
zaczęła tak naprawdę. Jak się trochę jednak tam
wyludniło. Sin zagrał „One” i za to ma u mnie
takiego plusa, że nawet nie wie. Maciuś też,
bo mnie uratował i kawę mi zrobił. Bo ja
o samej wodzie – dieta… Było dobrze.

Trochę się zeszło ludzi :)

I jak zawsze było na barze…

…szaleństwo utopijne

Dopiero koło 5 zaczęło się
rozluźniać

Była miłość, a jakże inaczej!

Zza baru wszystko wygląda inaczej

Burges jakby z nostalgią obserwuje

Ostatki

Wypowiedz się! Skomentuj!