Udało się jeszcze 4 weekendowe imprezy wynegocjować właścicielom klubu. Więc korzystamy. Nie wiadomo było czy się ludzi zejdą, ale ostatecznie – było bardzo miło. I tutaj podkreślę, że sporo kobiet i sporo przyjezdnych, co sprawiło, że dopiero po 5 impreza się dla mnie zaczęła tak naprawdę. Jak się trochę jednak tam wyludniło. Sin zagrał „One” i za to ma u mnie takiego plusa, że nawet nie wie. Maciuś też, bo mnie uratował i kawę mi zrobił. Bo ja o samej wodzie – dieta… Było dobrze.
Dodaj komentarz