Paweł z Tomeczkiem oprowadzali swoich gości
po Warszawie. Mnie też chcieli wyciągnąć. A
ja nie mam nic przeciwko. Po drodze złapał
mnie megadeszcz, ale na szczęście byłam
tuż obok domu mojej przyjaciółki Gacek
i mogłam się schronić. Pokazaliśmy im
gdzie jest krzyż (pan jak nas zobaczył
powiedział szeptem teatralnym do
swojej koleżanki: „O, cwele też
przyszły”). Było miło, no i się
u nich bez piwa nie obeszło.
Ja – tylko woda! :) No i
potem kolacja w
Sphinksie :)

Wypowiedz się! Skomentuj!