No dobra, podnieciłam się. Początkowo zapowiadała się wyjątkowo zła impreza. Najpierw problemy z wejściówką, która na mnie czekała. Potem się zaś okazało, że jest tak nudno, że chciałam zesrać się na środku parkietu, byle tylko coś się działo. Piękny jeden chłopiec w majteczkach. A potem – bum. No bo Micky Friedman już znany dla mnie, w Utopii grał jakiś czas temu. Zaś Amanada… To show :) Ona ani śpiewać, ani tańczyć nie umie. Ale za to jest doskonała w tym jak wygląda i jak wie, że może to wykorzystać. Było super.
Dodaj komentarz