Piątek nie zapowiadał tego, co miało dziać się następnego dnia.
Owszem, było miło, był mały b4 u mojej przyjaciółki Gacek
(złego słowa o niej nie powiem) i wszystko było jak się
patrzy, ale jednak ewidentnie czuć było atmosferę
przygotowań do sobotniego szaleństwa. I nawet
ja z klubu wyszłam dość wcześnie, żeby jechać
po świeże kwiaty dla Królowej na giełdę.
Dlatego, choć miło, to jednak piątkowo.
Grał dj Sin i nawet dał radę, choć też i
podkreślić trzeba, że trochę nas w
pewnych momentach zaskoczył.
Sama nie wiem czy to było
pozytywne czy negatywne.

Kubuś i moja przyjaciółka Gacek

Wygląda na poważną debatę, co nie?

Mina: „C’mon, you bitch!”

Ktoś chciał Kubie
dorobić rogi…

Gacek i Tadeusz pozują
(ale nie mi)

Jak szczęśliwa rodzina?

Burgesa coś oświęciło

Utopijnie :)
Wypowiedz się! Skomentuj!