A zaproszenie niebanalne, bo od Marcinka i jego b.s.p.s.
Że Miłości Życia się nie odmawia, to wiadomo. Dlatego
też z radością wpadłam na Pragę i zjadłam to, co nam
Marcinek przygotował. Było pysznie. W sensie, że i
smacznie, i miło. Śmiesznie patrzeć z boku na te ich
utarczki słowne – takie żartobliwe związkowe się
przedrzeźnianie. Było naprawdę sympatycznie.
I Marcinek potwierdził, że zgadza się ze mną
jechać na wesele mojego brata w lipcu :)

Ładnie podane, to ważne!

Kacper się nie zasłania,
tylko akurat coś tam mówił

To nie jest najlepsze zdjęcie
Wypowiedz się! Skomentuj!