to miała być impreza miesiąca. i zdecydowanie była. totalne szaleństwo, klub
wypełniony, że szpilkę trudno wcisnąć (w korytarzu tylko było w miarę ok,
bo zimno i wszyscy uciekali stamtąd). Moondeckowa zaczęła ślicznie no i
zaskakująco w sumie. potem Laurent się wbił i nie było już odwrotu, to
musiała być zajebista impreza. ok, może raz czy dwa stracił na małą
chwilkę naszą uwagę, ale to były pojedyncze przypadki – badał w
ten sposób tłum. a tłum szalał, szalał. my, z moją przyjaciółką i
innymi znajomymi, także szaleliśmy. obcy ludzie znów mnie
chcieli poznać i przychodzili się witać. miłe to, choć bywa
też męczące… musiałam wyjść dość wcześnie, ale tak
czy owak – to była naprawdę zajebista impreza. no i
się cieszę znów, że masa znajomych się pojawiła.

 

Laurent Wolf fotografuje się z Królową

 

Moja przyjaciółka Gacek

 

Znów ona

 

Laurent Wolf gra (a raczej: wymiata)

 

Zaczął bardzo ostro, co mi, oczywiście, odpowiadało

 

Burges zrobił nam, tradycyjnie, piękne zdjęcia!

 

Totalne szaleństwo na parkiecie

Wypowiedz się! Skomentuj!