EuroPride w Polsce będzie naprawdę autentyczna – wywiad
Warszawa, 10 lutego 2010 – Redakcja najbardziej prestiżowego magazynu gejowskiego na świecie wysłała do Polski swojego przedstawiciela. Po co? Na przeszpiegi – żeby sprawdził stan przygotowań do EuroPride. Ekskluzywną rozmowę z Danielem Fulvio przeprowadziła Jej Perfekcyjność.
Rozmowa odbyła się ponad tydzień temu w restauracji hotelu Czarny Kot w Warszawie. To miejsce było jednym z odwiedzanych przez dziennikarzy. Na swojej drodze zahaczyli także m.in. o Operę Narodową, Muzeum Narodowe, gejowskie kluby i sauny a także inne miejsca, gdzie zatrzymywać się będą goście podczas EuroPride 2010.
– To świetny pomysł, żeby osoby niezależne oceniły jak nam idzie przygotowanie do EuroPride – stwierdziła JP. – Wiem, że goście z Wielkiej Brytanii byli zadowoleni. Zresztą Daniel sam potwierdzał to w rozmowie.
Daniel Fluvio, zastępca redaktora naczelnego zgodził się na udzielenie wywiadu Jej Perfekcyjności. Trans, jako jedyna mogła zapytać gości o wrażenia. Wywiad publikuje portal GayLife.pl tutaj. Możesz go także przeczytać klikając „zobacz więcej„.
Tak wygląda wywiad na stronie GayLife.pl
[more]
Od lewej: Daniel Fulvio, Jej Perfekcyjność i James, przyjaciel Daniela w klubie Utopia (fot. burges/gaylife.pl)
To Twoja pierwsza wizyta w naszym kraju. Co myślałeś o Polsce zanim do nas przyleciałeś? Czy miałeś jakieś wyobrażenia na temat tego, co tu zastaniesz, co zobaczysz?
Widziałem niedawno film „Trzy kolory. Biały”. I to właśnie doświadczenie sprawiło, że miałem pewne wyobrażenie co do tego, jak Polska będzie wyglądać. Nie miałem jednak pojęcia, jak będę się tutaj czuć, jakie wrażenie poza tym robi ten kraj. Bowiem mimo tego, że odwiedziłem już sporo miejsc, nigdy jeszcze nie wybierałem się tak daleko. Więc tak naprawdę myślałem sobie, że będzie tu zimno, ale interesująco. Że ludzie będą tutaj inni niż Brytyjczycy. Tylko tyle mogłem sobie wyobrazić przed przyjazdem.
Czy takie wyobrażenie Polski jest typowe wśród gejów i lesbijek z Wielkiej Brytanii?
Myślę, że Brytyjczycy wiedzą o dość skomplikowanej historii Polski. I na pewno mają przekonanie, że nie jest tutaj tak łatwo wyrażać swoją seksualność, jak na Wyspach. Oni bowiem żyją w bardzo liberalnym społeczeństwie i dlatego też dość ciekawym może być dla nich właśnie to, jak tutaj można wyrażać siebie, swoją seksualność. Ciekawe jest to, czy wiążą się z tym jakieś trudności z racji tego, że Polska to kraj bardzo katolicki. W Wielkiej Brytanii, zwłaszcza w dużych miastach jak Londyn czy Manchester, nie ma właściwie problemów związanych z tym, że jest się otwarcie gejem/lesbijką. Jest mnóstwo barów, w których można czuć się swobodnie…
Zatem czy sądzisz, że brytyjscy geje i lesbijki mogą obawiać się tego, co tutaj zastaną? Czy mogą bać się przyjechać do Polski?
Osobiście nie miałem żadnych obaw. Z rozmów z moimi znajomymi, gdy planowałem wyjazd, dowiadywałem się jednak, że miewali mieszane uczucia. „Uważaj na siebie”, „Nie wiedziałem, że można być gejem i katolikiem”, co oczywiście było żartem, ale znaczącym. Ludzie mają pewne wątpliwości.
Nie powiedziałbym, że się boją. To jest raczej pewna ciekawość – taka sama, jak wtedy, gdy odkrywamy coś, co jest undergroundowe. Gdy wiadomo, co jest na powierzchni, ale interesuje nas to, co głębiej. Myślę, że to właśnie ta emocja.
Jesteś w Polsce już kilka dni. Dwa?
Przyjechaliśmy w czwartek, dziś jest sobota, więc ponad dwa dni.
Powiedzmy zatem, że dwa i pół dnia… Czy udało Ci się jakoś zweryfikować Twoje wyobrażenie o Polsce? Czy zostałeś może czymś zszokowany? Nie chodzi mi tylko o wygląd kraju, ale tak generalnie.
Ludzie, z którymi tutaj przebywam są bardzo mili i bardzo starają się zapewnić nas o swojej gościnności dla homoseksualistów i homoseksualistek. Myślę, że właśnie ta gościnność i pozytywne nastawienie do nas są głównie odczuwanymi przez nas emocjami. Jest tu inaczej niż w Londynie, jest mniej barów…
Nie zapominaj, że w sam Londyn jest po prostu większym miastem.
No tak, masz rację. Ale też i do Londynu przybywają geje i lesbijki z całej Europy i świata, więc pewno jest ich tam proporcjonalnie więcej. Ale myślę, że wyjazd tutaj byłby ciekawym doświadczeniem – będę na pewno polecać moim znajomym, którzy nie chcą jeździć w typowo turystyczne miejsca jak Nowy Jor, Miami, Ibiza, by wpadali do Polski. By poczuć coś innego, zaznać innej kultury.
No to zapytam wprost: czy Twoim zdaniem, brytyjscy geje i brytyjskie lesbijki przyjadą na EuroPride Warsaw 2010?
Hmm, wydaje mi się, że tak. Tak myślę. Pamiętajmy, że podróż tutaj jest tania, nie jest to bardzo odległe miejsce a poza tym może to być dla nich interesujące. Wszyscy moi znajomi, gdy dowiadywali się, że jadę do Warszawy, tak właśnie twierdzili – że to ciekawe. Więc myślę, że moi homoprzyjaciele będą chcieli tu przyjechać.
Powiedziano mi też, że w lipcu będzie tutaj zdecydowanie cieplej…
No tak, oczywiście!
Ale chyba i tak macie latem lepszą od nas pogodę? Chyba nie pada tutaj aż tyle?
W zasadzie pada mniej… Myślę, że będzie to dla nich okazja, żeby zaznać trochę środkowoeuropejskiego słońca. Ale skoro już o przyjazdach mówimy… Jesteś zastępcą redaktora naczelnego „attitude”. Więc pytam teraz Ciebie: czy magazyn „attitude” zjawi się na EuroPride w Warszawie?
Rozmawiałem o tym z przyjacielem, z którym do Was przyjechałem i stwierdziliśmy, że z wielką chęcią chcielibyśmy znów do Was wpaść, wrócić tutaj. Kilkudniowy pobyt tutaj był dla nas bardzo poruszający. Rozmawianie z wieloma różnymi osobami uświadamia nam, że to naprawdę niełatwe – nie, żeby gdziekolwiek było to łatwe – by zrobić comming out w Polsce. Myślę, że jest to dość bolesne wszędzie w Europie Wschodniej.
Wydaje mi się, że to co ważne, to że tutaj naprawdę można mówić o dumie (pride), że jest to autentyczne. W Polsce jest nadal wiele bardzo nietolerancyjnych osób…
Czyli jednak dało się to zauważyć?
W zasadzie to nie odczułem tego osobiście, ale wiem to z rozmów z innymi osobami. Dlatego też przybycie na EuroPride tutaj i przejście w pochodzie, zajęcie miejsc w hotelach, wyjście na miasto, będzie czymś wielkim dla ludzi Warszawy. Świadomość, że GLBTQ są realną siłą, pozytywną siłą, która może zostawić tutaj pieniądze. Bądźmy szczerzy, to właśnie o to chodzi. Myślę, że to naprawdę ważna i poruszająca kwestia.
W Wielkiej Brytanii często słychać pewne uwagi co do naszych Parad, pojawiają się pytania, czy jest to odpowiednia forma ekspresji. Tutaj zaś wydaje się, że jest to najbardziej odpowiednia z dróg – poruszające jest to, że to dosłownie walka o należne nam prawa. Dlatego będzie dla mnie zaszczytem, jeśli uda mi się tutaj wrócić. I mam nadzieję, że w artykule, który mam zamiar napisać, przekażę istotność tego wydarzenia. Tak, chciałbym wrócić – z powodu świadomości, że w różnych częściach świata i Europy są ludzie, którzy nie są tolerancyjni. I dlatego EuroPride się liczy, ma znaczenie. To okazja do wyrażenia siebie, pokazania innym ludziom, że żyjemy obok. Stania ramię w ramię i mówienia: „tak, jestem homo”.
Ale też i okazja do dobrej zabawy.
No właśnie, co do dobrej zabawy – widziałeś już kilka gejowskich miejsc w Warszawie. I stąd zastanawiam się, czy w Wielkiej Brytanii bawicie się inaczej niż w Polsce? Czy clubbing tam wygląda inaczej niż tutaj? Pytam, ponieważ często wyobrażenie Polaków na temat zabawy w Londynie, czy innych miastach. Są takie dwa powszechne stereotypy, o które chcę zapytać: że w Wielkiej Brytanii narkotyki są powszechniejsze niż w Polsce oraz że dużo chętniej mężczyźni w klubach rozbierają się ze swoich koszulek.
Prawdę mówiąc, to na to pytanie chyba lepiej będę w stanie odpowiedzieć jutro rano. Byliśmy dopiero w dwóch miejscach – i były to bardziej bary, gdzie nie było miejsca do tańczenia.
Nie imprezowaliście wczoraj w nocy?
Nie, właśnie nie. Dlatego dopiero jutro będę mógł coś więcej…
No to może w tej sytuacji: czego oczekujesz od warszawskich homomiejsc? Czego się spodziewasz?
Tak jak mówię, na pewno lepiej odpowiem na to pytanie w nocy… Ale na chwilę obecną mogę podkreślić, że w miejscach, z którymi ja jestem jakoś związany – w Londynie, Manchesterze – jest wiele różnych możliwości realizowania się w nocy. I nie chodzi tylko o miejsca, gdzie zrywa się koszulki, zażywa narkotyki i tańczy do muzyki house. To też nie mój sposób bawienia się. Ja wolę miejsca, gdzie przychodz
ą szczupli chłopcy indie, piją piwo i szaleńczo bawią się do rana przy muzyce The Smiths czy The Manic Street Preachers. Ale są też bardziej popowe miejsca, gdzie możesz bawić się przy muzyce Madonny czy Britney Spears. W Londynie jest bardzo wiele możliwości… I na przykład ja z moimi znajomymi nie uprawiamy clubbingu, jakim go opisałaś. Ja nigdy nie zdejmuję koszulki, choć byłem w kilku miejscach w Manchesterze, gdzie rzeczywiście ludzie się tak bawią…
Może dzisiaj jest dobra okazja do zrzucenia koszulki tutaj, w Warszawie?
To mój pierwszy raz w tym mieście, więc nie wydaje mi się… Nie chciałbym też zepsuć stosunków międzynarodowych na linii Polska-Wielka Brytania, a to by tym groziło.
Ale to ciekawe, że takie jest wyobrażenie zabawy w Londynie. Bo rzeczywiście, takie rzeczy dzieją się na Vauxhall, ale ja bawię się raczej z ludźmi, którzy wyglądają jak Ty a nie osobami, które nazywamy króliczkami disco (disco-bunnies). Nie to, żeby było w nich coś złego, są uroczy, ale… Może zresztą powiedziałem już za wiele.
(Wieczorem w Utopii, Daniel opowiadał, jak doskonale bawił się na występie Loli Lou w klubie Galeria i że ubolewa nad tym, że nie będzie miał okazji polecić jej występu w lipcu. Lola Lou wyprowadza się bowiem do RPA i nie będzie jej w Polsce podczas EuroPride. Uczestniczył też w trans-party w Rasko oraz w zabawie w Utopii. Klub zrobił na nim dobre wrażenie, choć stwierdził, że nie przepada za miejscami, w których są wydzielone VIP roomy, bo czuje się wówczas nieswojo. Tutaj jednak docenił to, że może w odosobnionym miejscu odpocząć i spokojnie porozmawiać. Stwierdził też, że w klubach widział sporo przystojnych mężczyzn i że podobała mu się zabawa w Warszawie.)
Nie martw się, to będzie i tak opublikowane po polsku, więc nikt w Wielkiej Brytanii nie będzie Cię za to ścigać. No i w ten sposób możemy przejść do publikowania. Chciałam zapytać cię o magazyn „attitude”. Jest to najbardziej, hm, prestiżowy…
Jasne! Najbardziej prestiżowy na świecie!
Okej, więc najbardziej prestiżowy gejowski magazyn na świecie. Jaki jest więc sekret magazynu, który ukazuje się od 1994 roku stał się właśnie najbardziej prestiżowym gejowskim pismem na świecie?
Gdy „attitude” zaczynał chciał pokazywać coś więcej niż stereotypowy model bycia gejem. Coś więcej niż to, co już istniało na rynku. W ten sposób trafił w pewną niszę. Powodem zaś sukcesu jest… W zasadzie to dobre pytanie, bo ja wszedłem do magazynu w pewnym momencie, nie tworzyłem go od początku.
No właśnie – więc czemu chciałeś tam pracować? Co Cię ciągnęło do „attitude”?
Dorastałem czytając „attitude”. W pewnym momencie życia przestałem czytać „Smash Hits” (magazyn o muzyce pop dla młodzieży, ukazujący się w Wielkiej Brytanii od 1978 do 2006 roku – dop. JP) i zacząłem czytać „attitude”. Czasopismo ma naprawdę dobre wywiady z celebrities, ma naprawdę inteligentnych publicystów, którzy piszą o tym jak to jest być gejem, co to w zasadzie znaczy; ma też świetne materiały o modzie i naprawdę prowokujące artykuły publicystyczne. I chyba dlatego właśnie chciałem tam pracować. To unikalne czasopismo, w którym wiele gwiazd, polityków występowało ekskluzywnie. Ludzie chcą być kojarzeni z „attitude”.
Masz oczywiście rację – tak to wygląda teraz, gdy magazyn ma już wypracowaną markę. Rozmowa z Danielem Radcliffem była czymś naprawdę bardzo, bardzo dobrym. I choć wiem, że wtedy nie pracowałeś w „attitude”, to zastanawiam się, co sprawiło, że politycy i gwiazdy w pewnym momencie chcieli być w magazynie?
Tak nie było od początku. Pamiętam, że gdy miałem 14 czy 15 lat, kupienie magazynu w kiosku było dla mnie czymś wielkim. Była to dla mnie forma comming outu przed kioskarką, od której kupowałem gejowski magazyn. Pamiętam, że pewnego razu na okładce była Madonna, a ja byłem wówczas wielkim jej fanem. Więc zdobyłem się na odwagę i kupiłem „attitude” i zaczytywałem się w nim potem w pokoju. Okazało się, że materiał o niej nie był niczym oryginalnym. Autorzy po prostu zebrali fragmenty starych wywiadów z nią i stworzyli tekst. I wówczas pojawiało się tam wiele takich tekstów, nie było za wiele nowych rzeczy. Stopniowo jednak „attitude” stawało się rozpoznawalne i okazało się, że nie ma niczego wstydliwego w pojawieniu się w gejowskim magazynie. Czasopismo jest ważnym głosem w środowisku, więc osobom publicznym zależy, żeby się w nim czasem pojawić. Tak jak Madonna, która swój pierwszy ekskluzywny wywiad o albumie „Confessions on a Dance Floor” dała właśnie nam.
Więc tak naprawdę nie wiem, jak to się stało, że „attitude” tak ewoluowało. Myślę, że tajemnica tkwi w doskonałych autorach, którzy pisywali i piszą dla magazynu ale też i w tym, że samo społeczeństwo ewoluowało i przestało być wstydliwym pisanie dla nas. Kolejne wywiady ze znanymi postaciami sprawiają, że pozycja „attitude” ciągle rośnie.
Rozmawiamy o przeszłości i teraźniejszości. A co z przyszłością „attitude”? Mówi się, że magazyny drukowane umierają i że coraz więcej dzieje się on-line. Oczywiście miesięcznik ma swoją stronę internetową a nawet sklep „attitude Direct” i to chyba pokazuje, że w tę stronę następuje rozwój…
To bardzo silna marka.
No właśnie, więc jak sądzisz – czy „attitude” zniknie w wersji papierowej i zostanie tylko on-line?
To naprawdę dobre pytanie. Nikt nie wie co czeka prasę w przyszłości. Myślę, że „attitude” jest dość unikalnym czasopismem. Nie jak „Marie Clair”, które ma wiele konkurencyjnych, podobnych tytułów. To unikalny głos – nisza pośród nisz. I wydaje mi się, że niszowe czasopisma przetrwają. Mówię o tym także dlatego, że sprzedajemy coraz więcej egzemplarzy magazynu, zwiększamy nasz nakład od kilku lat. Myślę, że przyszłość „attitude” jest jasna. Ten rok zapowiada się naprawdę ekscytująco.
Może opowiesz nam o tym?
Nie mogę, naprawdę.
Nic a nic? Może chociaż mała zapowiedź tego, co nas czeka? Przecież wywiad i tak będzie po polsku…
Lubię sposób w jaki mnie podpuszczasz. Uwodzisz mnie słowami i chcesz, żebym coś zdradził. Ale niestety, nie mogę. To, co mogę powiedzieć, to że to, co ukaże się w najbliższych wydaniach „attitude” to coś naprawdę zupełnie nowego, co wpłynąć może na życie Wielkiej Brytanii i Europy. Ma także bezpośredni związek z Polską. Temat z okładki i pozostałe artykuły będą czymś naprawdę historycznym – i nie przesadzam, gdy tak je opisuję.
rozmawiała Jej Perfekcyjność
„attitude” jest najlepiej sprzedającym się gejowskim magazynem w Wielkiej Brytanii. Jest także rozprowadzany na całym świecie. Ukazuje się od 1994 roku, a od kwietnia 2008 jego wydawcą jest Trojan Publishing. W 2005 roku ówczesny redaktor naczelny Adam Mattera wygrał nagrodę stowarzyszenia BSME dla Najlepszego Redaktora Magazynu Męskiego, jako pierwszy przedstawiciel gejowskiego magazynu w historii konkursu. Rok później nominacja do tej samej nagrody przypadła nowemu naczelnemu Matthew Toddowi. Na Independent Pink List 2008 Todd został umieszczony na 90. pozycji „najbardziej wpływowego geja w Wielkiej Brytanii”. Rok później awansował na pozycję 85. Jest pierwszym redaktorem gejowskiego magazynu, który znalazł się na tej liście.
/gaylife.pl/