Dźwięk przemocy
Mam takie wrażenie, że moje poglądy się radykalizują. Nie interesuje mnie już walka o tolerancję dla gejów, lesbijek i transów. Totalnie nie. Mam w dupie heteroseksualistów i heteroseksualistki. Od dłuższego już czasu czytam różne rzeczy, zaczynam poznawać historię, tło… Mówiąc krótko: zaczynam być chyba heterofobem. Denerwują mnie heteroseksualiści coraz częściej. Są niededukowani, ograniczeni przez socjalizację, uwięzieni w swoich ciasnych skorupach heteronormatywności. Denerwuje mnie ich ignorancja. No i głupie pytania.
Ostatnio na gronie dostałam taką wiadomość od jakiejś studentki dziennikarstwa, co założyła specjalnie nowy profil, żebym jej nie poznał. I pyta mnie o bzdury. „…Ale Twoja osobowość ma głębszy sens, zastanawiam sie jaki. Odpowiesz mi na to pytanie. Co chcesz udowodnić? (…) Mam pytanie, czy byłeś kiedykolwiek z kobieta? Czy była tak bardzo kiepska, że się zgorszyłeś? Pytam, ponieważ zastanawiam się skąd te skłonności? Wydaje mi sie, ze wychodząc do sklepu po bułki, kobieta nie zakłada podwiązek i korony. Co chcesz tym osiągnąć? Poniżyć kobietę? (…) Z tych zdjęć wynika, iż chcesz sie wyróżnić, ale wydaje mi sie, że nie masz 15 lat. Jest nadzieja, ze z tego wyrośniesz.” (poprawiłem większość błędów w tym fragmencie, bo się nie dało czytać)
Osobowość nie ma sensu. Osobowość to jedna z kategorii, jakimi się opisujemy. Ma taki sam sens jak kolor włosów albo kształt podbródka. Nie ma najmniejszego. Niczego nie chcę udowadniać, mam w dupie udowadnianie czegokolwiek komukolwiek. Ostatnią rzeczą, jaką sobie udowodniłem było „dostanę się na dziennikarstwo choćby nie wiem co!” Dostałem się, żałuję. I od tamtej pory nie muszę już niczego nikomu udowadniać. No, może poza egzaminem dyplomowym, gdzie musiałam udowodnić, że mam wiedzę wystarczającą na ocenę „bardzo dobry”. Nie wierzysz mi? Ok, przyjmuję do wiadomości. Nie mam najmniejszego interesu zmuszać kogokolwiek do tego, by mi wierzono. Możesz uważać, że to wszystko jedna wielka bajka, żart, łorewa.
Skłonności? A skąd ty masz heteroseksualne skłonności? Żadna lesbijka nigdy nie chciała cię patykiem dotknąć nawet?
Kobieta nie zakłada podwiązek i korony idąc po bułki? No więc zauważ, że nie jestem kobietą. Nie chodzę po bułki odkąd rzuciłam pieczywo. Nigdy nie miałem na sobie podwiązek. Ignorantka. I skąd wiesz, że kobieta nie zakłada?
Czy chcę poniżyć kobietę? Oczywiście, chcę. Chcę poniżyć też mężczyzn. Chcę też poniżyć siebie. Naprawdę, chcę. Po co? Bo uważam, że nie ma czegoś takiego jak „kobieta”, „mężczyzna” jak i że nie ma „ja”.
Nie wyrosnę z tego. Wyrosłam z wyrastania z czegokolwiek.
To trochę jak w prastarym manifeście „Queers read this”. Nie gapcie się idiotycznie na lesbijki i gejów, zwłaszcza na buchowate lesby czy drag queens. Nie jesteśmy waszą rozrywką. Jeśli nie możecie komfortowo rozmawiać z kimś, kto was podrywa i jest tej samej płci, spieprzajcie. Nie obnoście się ze swoją heteroseksualnością. Bądźcie dyskretni. Ryzykujecie, że źle was zrozumieją i wezmą za homo. Jeśli myślicie, że te zasady są nie fair, idźcie i walczcie z homofobią w heteryckich klubach, albo… Spieprzajcie.
Muszę o tym kiedyś więcej napisać. Mam zamiar przekonać kilkoro z was, pedały, że to jest słuszne.
***
W związku z tym, że była przerwa w weekendzie (poniedziałek), postanowiłam wziąć się za pracę o dyskursie prasowym w rocznicę śmierci papieża. Idzie opornie, to jednak żmudna praca. Opisanie każdego tekstu, każdego zdjęcia z każdej gazety. Policzenie ile razy papież jest „polski”, ile razy „nasz” a ile „wspaniały” i „wielki”, to naprawdę wyzwanie. Tym bardziej, że jesteśmy dopiero na 7 odcinku trzeciej serii „Queer as folk”. No cóż, pokusy muszę zwalczać jakoś.
Nie wszystkie, oczywiście. Ola, po kilku tygodniach nieobecności, wróciła. Nie ma co, od razu się chłopcy rzucili. Osiemnastolatek z Tarchomina tylko czekał. Miło, że tak się stęsknili za mną.
No i trwa mój nowy performance. Fotografuję wszystkie kalorie, jakie spożywam przez tydzień. Potem przygotuję z tego prezentację. Chcę całkowicie się obnażyć, pokazać wszystkie słabości, wszystko. Nie mam tajemnic, wiesz?
Niektórzy za to mają. I dlatego jest ciotodrama jakaś koło mnie. Osoby dramatu: Łukasz, Mateusz, Dawidek. Postronni: Ciocia, Tomek Z i inni. Śmiesznie. Niedopowiedzenia, domysły, oskarżenia. Cioty przeżywają, kłócą się, płaczą, krzyczą. A ja mam to w dupie. Bo nie zrobiłem niczego. Powiedziałem Łukaszowi, że Mateusz spotyka się z Dawidem. I tyle. Poszedł wybuch. Teraz ten dzwoni, tamten oddzwania, jeden płacze, drugi krzyczy. Tragedia. Tragikomedia za jakiś czas – nawet dla nich.
A ja się bawię w tym czasie. W Discrete chciałam wczoraj, ale było źle. Marnie. Po raz pierwszy zapłaciłem tam za wstęp. Nawet dobrze się z tym czuję. Pawełek Firenzo, dawniej mebel numer 1 (no, może numer 3) w tamtym miejscu, też płacić musiał. Się czasy zmieniają. Zresztą znajomych nie było prawie. Damian.be, Szymon, tyle. Jakiś młodzieniaszek najebany stwierdził, że skoro mu się nie przedstawiłam, to nie mogę wejść. Naiwny.
Skoro już zaś o młodzieniaszkach mowa… Zapomniałem chyba napisać w ostatnią sobotę o Stasiu. Taki śliczny nastolatek, tancerz, znajomy Olka. No i nieogarnięty, pierwszy raz w U – pisałem o tym w sumie. Więc dzisiaj mnie już do znajomych zaprosił. Miło. Ktoś musi się Stasiem opiekować. A któż lepiej, jeśli nie stara, cyniczna, wprost-prawdę-mówiąca transetka?
Spotkania, które się nie odbyły: 1) w poniedziałek z Patryczkiem, bo dziadek mu zmarł. 2) dzisiaj z Bartkiem i Maćkiem – zapraszali wczoraj, ale cały dzień się nie odzywali, więc nie było jak się zgadać. 3) domówka z Maciejem Bieacz i Jurkiem – Jurek chce, ale Maciej Bieacz nie za bardzo. A ja mówiłem, że on już nas nie lubi, tak jak dawniej. Nie wiem, może to kwestia tego, że się zestarzał. A może tego, że my się zmieniliśmy? Co za różnica? Łorewa i do przodu.
Zdecydowanie czas na zmianę piosenki w tle.
Cassius – „The Sound of Violence”
i feel like i wanna be inside you,
when the sun goes down yeah
all my heart,
taking in back the blue.
i’m falling into my own senses.
another night, another day.
it’s better this way, let the music play
all my heart,
only you can know how i feel,
every day is an odd deal to get by,
melancholy have a song,
broken skin, look here when i say.
i feel like i wanna be inside you,
when the sun goes down.
i feel like i wanna be inside you,
when the sun goes down yeah.
all my heart,
there’s movement across the tracks,
I hope to play it all back, allright
lucky me, lucky you,
they’ve given us, too many warnings.
all my heart,
changing the way i kill, by changing the way I feel,
step forward.
everybody, around the world understands,
what makes a child a man, yes I
i feel like i wanna be inside you,
when the sun goes down.
i feel like i wanna be inside you,
when the sun goes down yeah
i feel like i wanna be inside you,
when the sun goes down.
as long as i’m gonna be around you,
when the sun goes down yeah
i feel like i wanna be, you more than i
get around, come around yeah yeah.
see you every night, hear the crowd.
sound of violence, check it out.
i feel like i wanna be inside you
let it out, gonna let it all out
let it out when the sun goes down
you’ll be coming out, let it all out
gonna let it out when the sun goes down
let it out, gonna let it all out
let it out when the sun goes down
you’ll be coming out, let it all out
gonna let it out when the sun goes down on me…
on me…
when the sun goes down on me…
on yeah…
Czy nie jest bezcelowe wdawanie się w dyskusję ze studentką dziennikarstwa?
Zwłaszcza przy założeniu, ze zradykalizowały Ci się poglądy i denerwuje Cie (m.in.) jej ignorancja?
Poza tym każdy ma tajemnice. Świadomie kreując przekaz, że w Twoim przypadku jest inaczej, podjudzasz „wąskohoryzontowe” studentki/ów do zaczepek. Jako, że jestem bardzo leniwy nie chce mi się pisać długiego (i pewnie średnio zrozumiałego) tekstu, więc w skrócie: każdy ekstremizm jest zły, więc nie uogólniaj pojedynczych zachowań na wszystkich heteroseksualnych ludzi, ale też nie zawracaj sobie glowy jednostkami które nei sa tego warte.
„każdy ekstremizm jest zły”
t dość bezkompromisowe (żeby nie powiedzieć, że ekstremistyczne) podejście liberalnego demokraty :) w sensie, że tylko „złoty środek” jest dobry…
szkoda, że nie chce ci się pisać dłużej – z wielką przyjemnością poczytałabym. nie musisz tutaj, możesz na maila.
takie drobne manipulowanie forma, dla jasnosci przekazu :)
jestem leniwy jezeli chodzi o tworzenie tekstu, a nie jego publikowanie :D
jej perfekcyjność fundamentalistką!!! – już widzę te tytuły…