Siedzę, time, Maciek, kompromitacja
Siedzę właśnie w kanciapce samorządowej na socjologii. Przyszedłem na dziennikarstwo na 8, ale pan się nie zjawił i zajęć nie ma. Więc czekam tutaj. A że na następne miałem nie iść (drugi tydzień z rzędu nie zrobiłem zaległej pracy domowej…), to mam trochę czasu. Postanowiłem więc napisać artykuł, bo mam jeszcze jeden do zrobienia no i bloga, jak widać.
W poprzedniej blotce zapomniałam napisać o czymś bardzo ważnym! Z wrażenia o wszystkim, co działo się w weekend zapomniałem o najważniejszym. Adaś, kelner utopijny, moje słoneczko, zranił się w paluszek! Widziałem, jak chodził i zbierał szklanki z owiniętym plastrem małym paluszkiem u lewej dłoni… i nikt nie reagował! Wstrętne cioty bawiły się dalej, jak gdyby nigdy nic. Skandal! Przecież Adaś jest ranny! Chciałem krzyczeć, że w tej sytuacji impreza skończona i mogą iść do domu, ale… nie mogłam muzyki przekrzyczeć.
Niemniej, uważam takie zachowanie za skandaliczne. I mam nadzieję, że Adasiowi nic nie będzie. Jesteśmy z Tobą, słoneczko!
Skoro o słoneczkach mowa, to w piątek do Damiana Madoxa przyjeżdżają bracia. Jednego znam, ma jakieś tam 18 lat czy coś i jest takim lekko przypadkowanym dresikiem, który podtykał pod nos Damiankowi fotki nagich kobiet, żeby sprawdzić, czy na pewno jest pederastą. Nie znam zaś młodszego, Mateuszka. Ma 16 lat i go poznam. Niedługo – w piątek. Już się cieszę ;) Idziemy razem na zakupy.
W ogóle, jeśli o plany chodzi, to mam zaplanowany weekend… W piątek przed zajęciami – spotkanie w sprawie jednej akcji charytatywnej, której mam być piarowcem, po zajęciach – wywiad, potem zakupki ze wspomnianym Damiankiem i jego braćmi, o 20:00 na nocne zakupy do C.H. Reduta (promocje!), potem do Discrete na Mmikimausa (będzie cudnie!), potem Utopia oczywiście i zgodnie z planem – Tomba Tomba, gdzie od lat nie byłam. Więc będzie weekend ciężki. Nie mam, na szczęście, do napisania tekstu żadnego – jeśli dzisiaj dam radę skończyć to, co zaplanowane mam. Bo wstępnie zastanawiałam się, czy nie wpaść w weekend na socjologię – mam w planach megaporządki w naszej kanciapce i muszę na to kiedyś czas poświęcić. Z drugiej jednak strony – gazeta czeka na wydanie… Eh…
Za tydzień będzie podobnie. W czwartek po południu jadę do Lęborka – mam tam mieć zajęcia z gimnazjalistami. W piątek wrócę wieczorkiem i na imprezę.
A za kolejny tydzień – pierwsze posiedzenie Parlamentu Studentów UW, na które mam jeszcze dostać oficjalne zaproszenie. I konferencja prasowa, na której mam być obecna w sprawie tej akcji charytatywnej. Kiedy ja to ogarnę?
Szukam nadal i wciąż młodego modela, który jest mi potrzebny na imprezę w grudniu. Jeśli ktoś taki czyta bloga – niech też pisze. Oczywiście, z Warszawy, bo tutaj to będzie. Młody, do 24 lat (preferowany młodszy). Zadanie polega na staniu przez max 2,5 godziny w bieliźnie na imprezie domowej, na której mogą być obecne media gejowskie. W samej bieliźnie, bo na torsie ma być napis jakiś czy coś. Oczywiście za wynagrodzeniem ;)
Napisałem w tej sprawie do kilku znajomych – w tym do antareksa, który nie odpowiedział wprost, tylko puścił do wszystkich iluś-tam-nastu tysięcy użytkowników GayLife.pl mailing z moim ogłoszeniem, podpisany jako nadany ode mnie, ale nie podpisany jako mailing. I teraz ileś-tam-naście tysięcy ludzi myśli, że ja do nich osobiście napisałam w sprawie tej pracy…
A propos wynagrodzenia, to wczoraj wziąłem nowe numery „Studenckiej” i „Maturzysty”. W sumie 5 tekstów. Nieźle. Będzie kasa na świąteczne prezenty. I do przodu. I teraz się chwalę – jeden z moich tekstów wczoraj wisiał pół dnia na głównej stronie Onet.pl. Trafił też do ich Portalu Wiedzy. Being famous is so nice ;)
Naszła mnie więc taka refleksja… że może ja naprawdę jestem niezłym dziennikarką?
W poniedziałek miałem miły dzień, bo przed zajęciami wybrałam się na zakupy. Do Złotych Kutasów, oczywiście. Z Jego Facetem, Damiankiem Madoxem no i Piotrkiem, który do nas dołączył, a miał siedzieć w domu i czekać na kuriera i swoją przełożoną superkonsultantkę Avon… Zabiję go kiedyś za jego nieodpowiedzialność. Ale najważniejsze, że udało mi się kupić buty, które ponoć nie są zimowe (a ja nadal uważam, że jak będę je nosił zimą, to będą zimowe!) i kurtkę, która jest jakby płaszczykiem krótkim dwurzędowcem czarnym zdecydowanie zimowym. No, więc mam. Co prawda przez to jedne zajęcia opuściłem, ale są rzeczy ważne i bardzo ważne. Dałam radę.
Po zajęciach zaś pojechałem na korki, jak co dwa tygodnie. Lubię tego swojego Pawła, powiem Wam szczerze. Inna sprawa, że jest atrakcyjnym młodzieńcem, który dużo ćwiczy i domyślam się, że ma bardzo ciekawe ciało. Ale jest sympatyczny – lubię go. Dotarłem do domu i Maciej wieczorkiem podrzucił mi moje zakupy, które jeździły w jego samochodzie cały dzień.
Wtorek był o tyle miły, że udało mi się o normalnej porze wrócić do domu. Cieszy mnie to, że coraz normalniejsze godziny powrotu odnotowuję na swoim koncie. Od razu czuję, że październik minął. Co prawda listopad nie będzie najłatwiejszy, ale już jednak lepszy niż to, co dotychczas miałam.
Po zajęciach jedynym moim dodatkowym obowiązkiem było uczestnictwo w posiedzeniu, na którym wybieraliśmy nowych członków komisji stypendialnej. Protokołowałam, więc czynny udział.
Środa była jeszcze milsza, bo… ostatnie zajęcia odwołane a przedostatnie mam co dwa tygodnie i akurat był ten był tym bez zajęć. Więc Carrefour Reduta wita nas! Zakupki małe zrobiłam, wróciłem do domu i odpoczywałem. Wszystko teraz co robię, z dokładnością do kwadransa muszę zapisywać w ramach badania, do którego się zgłosiłem.
Wieczorem – kino. Zaprosiłem Napalonego, Jego Faceta, Damiana Be i Kubę ale nie Dużego ani Amebę, tylko tego takiego, co nie wiem w sumie jak go dookreślać na blogu. „1408” – rzeczywiście można się wystraszyć. Sama fabuła dość banalna i tak dalej, ale nieźle nakręcony. Potem odbieraliśmy Daszka, o którym nie mogę pisać, ale któremu akurat nie stał.
I tak właśnie Time Goes By So Slowly… A tak właściwie nie slowly, bo cały czas mam wrażenie, że wczoraj też był czwartek. A dzisiaj znowu jest. Nie wiem jak to się dzieje.
Wiem, że miałem napisać coś kompromitującego o Damianie Be, ale nie pamiętam co. Maciek dopisze w komentarzach pewno. Maciek is a bieacz.
Aha! I będę miała dildo. A może nawet dwa.
ale chyba Maciek z Mercersa a nie ja? ;>
Oczywiście, że Ty, darling :)
A nie możecie wrócić do tradycyjnego „jeżdżenia” po drugim Damianie? :P