Krejzinajtostwo osiągnęło punkt kulminacyjny
To nie był dobry weekend. Tzn. był dobry, ale nie był dobry. Wszystko zaczęło się w piątek.
W Utopii zjawili się wszyscy najblżsi. Maciej, Tomeczek, Damian Madox, Piotrek. To takie najbliższe osoby. Nie zabrakło także innych – Davida, Marcinka Młodego (który, jak zwykle, zniknął z pola widzenia i tyle było go widać. Ale to normalne. Chociaż, jak podkreslał, jest trzeźwy no i po raz pierwszy miał być na Loli Lou. Bo nie można zapominać, że w piątek było dwulecie „Girls! Girls! Girls! The cab drag system” i dwunastolecie działalności Loli Lou. Czyli megaimpreza, megaważny wieczór. Gościnnie były Gil de Brasil i Fernanda Lust. Cudne zresztą i bezdyskusyjnie fenomenalne. Zwłaszcza jako dwie Madonny w „Get Together” i jako Shirley Bassey w „Get the party started”. Po prostu mega. Fotki na fotoblogu są.
Ale, ale… Poza tym był jeszcze Karol Seksmaszyna! Tak, tak – ten sam, na którego cześć nazwałem największe moje dildo jego imieniem. Jest boski. W sensie, że nie jest ideałem piękna w ujęciu „niebieskooki blondyn”, ale ma to coś. Taką zwierzęcą ostrość i taka zapowiedź czegoś agresywnego w wyrazie oczu. Nawet mnie kojarzy, jak się okazało. Gdy Michał pokazał mu potem moje foto na gronie, stwierdził, że mnie nie zna, ale lubi. Słodko. Gdyby wiedział, jakie Wielkie znaczenie ma jego osoba na mnie i na moje życie :)
Oczywiście był z Jarkiem. Borys się też na chwilkę zjawił, ale pod koniec i czuję, że ma prawo tego nie pamiętać.
Mieliśmy iść gdzieś przed Utopią, ale jakoś tak nam zeszło szykowanie się i w ogóle, że stwierdziliśmy, że do Utopii od razu. Choć wiedzieliśmy, że będzie pusto, to jednak chcieliśmy tak raz wcześnie być. Pogadałem gdzięki temu z Rafałem. No i spotkaliśmy Kacpra z niejakim Piotrkiem. Lekko nietrzeźwi – z czasem coraz bardziej. W tym momencie nie mozna zapomnieć, że pijana na maksa była też pewna znana prezenterka-dziennikarka Monika O. Ale to potem.
Był oczywiście Daszek, o którym pisać nie mogę. To tak a propos znanych ludzi.
Karola zaczął mi odbierać powoli Tomeczek, który jakoś tak w wc się z nim zgadał. Ja też wymieniłem jedno zdanie, bo powiedziałem, że Karol lubi ostro. Zapytał skąd wiem. „Mam swoje źródła”. A to jakaś tajemnica? M.in. to jest takie podniecające, że on właśnie jest taki ostry i megamęski. Seksmaszyna.
Za odebranego uważam już też Jurka. Chłopcy odbierają mi nie tyle Karola i Jurka, co moje fascynacje nimi. Jurek też był. Dobrze wyglądał.
No i Kamil. Ten od Tomeczka.
Zjawił się Kuba Duży! Co uznać należy za pewną istotną zmianę. Bo przecież tydzień temu on miał zakaz wstępu. A tym razem przyszedł i powiedział, że selekcjoner go wpuścił, wysyłając do Królowej. Która nie miała czasu na rozmowę i chyba przełożyli to na potem.
Królowa zresztą wychodząc z klubu, obdarowała mnie błogosławieństwem, rozmawiając ze mną. Powiedziała, że zamówienie na karty zostało wysłane i lada dzień powinnam dostać swoją kartę. God bless the Queen.
Skoro o Kubie mowa, to okazuje się, że… po naszej ostatniej wizycie w Kampanii Przeciw Homofobii na Dniu Pamięci o Trans Ofiarach Przemocy, mówi się tylko o nas (o mnie i Kubie) i naszej rozmowie o moim dildo. No mam dildo. Trzy dildo. I jestem z nich dumny. Jeśli ktoś ma jakieś pytania, to zapraszam. Już w serwisie informacyjnym to komentowałam.
Wydarzeniem było zjawienie się Klubu Moich Rodzinnych Stron. Poza tym, że byłam ja i Piotrek, pojawił się Marceli (były chłopak Piotrka, kolega mój z liceum), Maciek (heteroseksualista, który czasem się zjawia w U), Marta (moja koleżanka z podstawówki jeszcze z klasy i z liceum) oraz Natalia (koleżanka Piotrka i mojego brata). Czyli aż 6 osób z mojego liceum na Pomorzu. Mega.
Skoro już relacjonuję co się działo… To było dwóch ładnych chłopców nowych. Jeden z loczkami z moim słabym-znajomym. I drugi, w zielone paseczki, którego udało się nam nawet na fotce uchwycić.
Trzeba podkreslić, że Adaś był. Zawsze to podkreślam, bo ponoć on odchodzi z U.
Podczas szalonego koncertu drag queens, działo się wiele rzeczy. Atmosfera była lubieżna, frywolna, aż momentami za bardzo. Bo się nagle okazało, że na samym środku parkietu całowali się na raz Maciek, Tomek, Damian i Piotrek. Nawet trochę widać na video w YouTube. Ale to było już bardzo krejzi.
Oczywiście, bez ciotodramy się nie obyło. Maciek z Tomkiem o Jurka, Damian z Piotrkiem o Marcelego, barmana Piotrka i fochy. Skończyło się mniej szczęśliwie, bo Damianek płakał mi w ramię ubrany już w kurtkę i wychodzący z klubu. Potem Maciek go odprowadził do bankomatu i potem do taksówki wcisnął. Piotrkowi było wszystko jedno. Bywa tak czasem, po alkoholu zwłaszcza.
A my po wszystkim poszliśmy do McDonald’sa. I tutaj największa McNiespodzianka sezonu – brak kolejki! Zero ludzi przy McOkienku. Więc się rzuciliśmy, kupiliśmy, zjedliśmy i wróciliśmy do domów. Spać.
Sobotnia pobudka nie była jakoś szczególnie ciężka. Mimo tego, że wstałem dość szybko. Szybciej, niż chciałem. Ale była zarazem leniwa. W sensie, że niewiele tak naprawdę robiłam. Ot, coś tam popracowałam nad referatem, czy czymś tam. Uchwałę napisałam. Drobnostki, zajmujące jednak trochę czasu. No i do Carrefoura poszedłem nareszcie. Zakupy, niestety, trzeba było robić. W sensie, że moja kasa jest w bardzo opłakanym stanie. Bardzo. Niewiele mi zostało kasy nawet do pożyczenia od mBanku. I wydałem, niestety, o 7 zł za dużo.
Wieczór minął na przygotowaniu sie do wyjścia. Bo chciałem założyć nową sukienkę z Vero Mody. Śliczna, fioletowo-czarna, lekko koronkowa, pod biustem ściągana. Naprawdę fajna. Z czarnymi rajstopami kryjącymi wygląda mega. Pojawił się tylko problem z zapięciem zamka z boku. Ale byłam spokojna, bo stwierdziłem, że czasem jest tak, że ciężko coś zapiąć samemu i musi kobiecie pomóc facet. Czekałem więc na przybycie Napalonych. Gdy się zjawili, przyznali mi rację, że zapiąć ciężko. Próbowaliśmy, sprawdzaliśmy, kombinowaliśmy… I okazało się, że nic z tego. Zamek uszkodzony, do wymiany. Chuj. Wkurzyłem się jednak na to. Tak chciałem ją założyć!
Musiałam iść w spodniach.
Pojechaliśmy do Damiana i Piotrka – tam był już Marceli i Maciek (czyli znów małe koło moich rodzinnych stron). Chwilkę tam posiedzieliśmy, oni coś wypili, bawiliśmy się z pieskiem, pijana koleżanka lokatorów pytała nas o homoseksualne stosunki (jak to robicie? czy z kobietą próbowaliście? i takie tam standardy).
I wtedy zadzwonił telefon. Jacek – opowiadał, że jego, Davida, Roberta z Bemowa, Alka i Maciętego nie wpuścili do Utopii. Że coś dziwnego się dzieje. Nieco przerażeni zatem ruszliśmy z Napalonymi do klubu. Przy wejściu nas zatrzmał ochroniarz (którego w Carrefourze widziałam tego samego dnia), ale selekcjoner powiedział „tak, tak, chłopcy wchodzą”. Okazało się też na miejscu, że rzeczywiście, mnóstwo osób nie weszło. Choć niektórzy potem zostali wpuszczeni później tej samej nocy. Dziwnie.
Koncert Emmy Lanford wypadł średnio. W sensie, że ona dobrze śpiewa, ale to jednak nieklubowa piosenkarka. I sztuczna momentami („Oh, yes. 'Cause Poland is the place to be. Mhm”). Zabawa była średnia. Dziwnie było jakoś. Może dlatego, że nie wpuścili tyle osób? Może dlatego, że nie było dzikich tłumów? A może dlatego, że DJ Moondeck miała urodziny i grała dziwnie jakoś tak. Potem się ciut rozkręciło. Zrobiło się fajniej.
Wszystko jednak co się działo, gaśnie. W perspektywie zakończenia wieczoru. To był zły wieczór.
Gdy wychodziliśmy i żegnaliśmy się ze wszystkimi, Tomek nagle zniknął. Mysleliśmy, że zaraz się pojawi, odebraliśmy kurtki i potem wszedłem kawałek, żeby go szukać. Wróciłem, poszedł Piotrek (bo Damiana tego wieczoru nie było, szykował się do egzaminu). I wrócił przerażony. Ostatecznie, Maciek wyprowadził Tomka, trzymając go za kark, przy czym wywórcił się on przy drzwiach. Ochroniarze mieli ubaw. Na zewnątrz potrząsnął nim wiele razy a w samochodzie nie omieszkał walnąć go kilka razy po głowie. Siedzieliśmy cicho z Piotrkiem z tyłu. To nie była dobra noc.
Piszę blotkę na pierwszych w poniedziałek zajęciach, na których zazwyczaj jest ten, który współuczestniczył w wywołaniu owego przerażenia u Piotrka w niedzielę nad ranem. Ale go nie ma.
Biegam od rana, załatwiam wszystko w związku z andrzejkami. Bo są ludzie, którzy chcą mnie w chuja zrobić. Ale damy radę. Nie dam się tak łatwo.
Korki mam dzisiaj. Czas na wiersz. I na zmianę piosenki na blogu.
Zuzanna Ginczanka Zdrada
Nie upilnuje mnie nikt.
Grzech z zamszu i nietoperzy
zawisł na strychach strachu półmysią głową w dół
O zmierzchu wymknę się z wieży, z warownej ucieknę wieży,
przez cięcie ostrych os,
przez zasiek zatrutych ziół —
Ciężko powstaną z rumowisk tłoczące turnie przykazań,
dwadzieścia piekieł Wedy,
płomienie,
wycie
i świst,
noc fanatyczna zagrozi, zakamienuje gwiazdami.
Rtęcią wyślizgnę się z palców.
Nie upilnuje mnie nic.
Ty w wilka się zmienisz, ja w pliszkę,
ty w orła, jak w kręte dziwy
nieprzeniknionym zamysłem uprzedzę każdy twój pościg.
Nie upilnuje mnie świat,
o luby — o drogi — o miły,
jeśli nie zechcę
sama
słodkiej majowej
wierności.
Shirley Bassey – „Get the party started”
I’m comin’ up so you better get this party started
I’m comin’ up so you better get this party started
Get this party started on a Saturday night
Everybody’s waiting for me to arrive
Sendin’ out the message to all of my friends
We’ll be looking flashy in my Mercedes Benz
I got lot of style, check my gold diamond rings
I can go for miles if you know what I mean
I’m comin’ up so you better get this party started
I’m comin’ up so you better get this party started
Pumping up the volume, breaking down to the beat
Cruisin’ through the west side
We’ll be checkin’ the scene
Boulevard is freakin’ as I’m comin’ up fast
I’ll be burnin’ rubber, you’ll be kissin’ my ass
Pull up to the bumper, get out of the car
License plate says Stunner #1 Superstar
I’m comin’ up so you better get this party started
I’m comin’ up so you better get this party started
Get this party started
Making my connection as I enter the room
Everybody’s chilling as I set up the groove
Pumpin’ up the volume with this brand new beat
Everybody’s dancing and they’re dancing for me
I’m your operator, you can call anytime
I’ll be your connection to the party line
I’m comin’ up so you better get this party started
I’m comin’ up so you better get this party started
I’m comin’ up so you better get this party started
I’m comin’ up so you better get this party started
Get this party started
Get this party started right now
Get this party started
Get this party started
Get this party started right now
bez przesady… w piątek było spokojnie… frywolnie troche ale spokojnie… i to było buzi takie wielkie a nie całowanie ;) i nie było ciotodramy żadnej… oprócz sobotniej (łagodnie opisanej)
-> m.
W piątek było dość krejzi. Wiem, co mówię. Zajmuję się przecież obserwacją Utopiątków od kilku lat.
Buzi wielkie?! Z czterema języczkami :P
Opisałam łagodnie, bo tak czułem.
dla mnie zawsze jest frywolnie ;)… wlasnie, Maciek ma racje, jednych sie oszczedza a innych nie :/
tak nie wszedłem do U.
tak cieszę się, że impreza była słaba, i jeśli JP tak pisze, to jej wierzę. ja zapewne umarłbym z nudów.
nie, nie cieszę się, że znowu ciotodramy.
zaprawdę emma nie jest dobrą wykonawczynią na polskę. ona pasuje do stylu niemieckiego, jedynie.
byłem? hm
nie pamiętam :)
-> dużyformat
ogólnie było nawet bardzo krejzi. ale na prawdę bez wielkich ciotodram :) no wielkie buzi w którym zetknęły się 4 języczki.
on i tak nic nie pamięta z soboty.