No więc, to jest tak. Jestem w Łodzi, gdzie łapię nielegalnie internet z routera sąsiadów Gośki, którzy nie zabezpieczyli sygnału hasłem. I całe szczęście, bo Gośka internetu nie ma, a hotspota szukać mi się nie chce.

Podróż z Rewala do Łodzi trwała jakieś 7 godzin. Wyjechaliśmy o 5:20, budząc wcześniej właścicielkę samochodu, która zajechała nam wyjazd w nocy. Jej strata. Dzięki Bogu, że Jasiek był w Rewalu samochodem – nie musiałem z grupą tłuc się pociągiem. Dobrze też, że nie jechaliśmy sami. Jakaś jego znajoma była z nami. I dlatego mnie to cieszy, bo mogłem spać po drodze z czystym sumieniem. Kto inny zabawiał Jaśka konwersacją. A ja odsypiałem dwie ostatnie noce. Ciężkie. Bo musiałem zwinąć radio i pracownię internetową. Dużo roboty, w której Adam mi nie pomógł w ogóle. Bo źle się czuł. Łorewa.

Po przyjeździe do Łodzi – spotkałem się z Damianem, który – jak wyznał – już miał nie jechać do Łodzi, ale wpadł, żeby się ze mną zobaczyć. To bardzo miłe, prawda? Zaprosił mnie na kawę. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i zaraz musiał jechać. Szkoda, ale cieszę się, że go zobaczyłem.

Potem tylko obiad z Gośką i do domku. Odpoczywać. Śpię dużo. Odsypiam chyba wiele rzeczy. Ale przede wszystkim jakieś takie ciągłe napięcie, które towrzyszy mi w Rewalu. Muszę być zwarty i gotów. W ciągłej takiej jakby dziennikarskiej gotowości i trzeźwości umysłu być. A teraz – totalny luz. Chyba nawet ostatecznie z nikim się tutaj więcej nie spotkam. Prawdę mówiąc, nie chcę za bardzo widzieć się z ludźmi, którzy dotarli do tego tekstu z „Życia Warszawy”. Jeszcze nie. Piotr i Ewa nie mogą za bardzo się zobaczyć, bo zajęci. Więc… spoko. Tym lepiej dla mnie, naprawdę. Śpię.

Marta ma w sobotę urodziny. Muszę jej coś kupić. Jutro dam radę.
Może na jakąś imprezę wyskoczę w piątek wieczorem? Tylko dokąd? Gdzie? Do klubu pedalskiego? Czy jak?

Praca nad tekstem dla „Studenckiej” idzie, ale powoli. Zaproszenia na F-SP gotowe. Pójdą w poniedziałek. We wtorek ma być strona internetowa popawiona. Potem muszę nad nią posiedzieć. A w sprawie kampanii wyborczej dzisiaj się odezwali do mnie. W sprawie dziennikarstwa tak dokładniej. Czas wracać do rzeczywistości. Tej normalnej, rzeczywistniejszej.

Chociaż powiem Wam tak szczerze, że o ile przed wyjazdem do Rewala myślałam sobie: kurcze, może to już ostatni raz? Może czas kończyć swoj w tym udział? O tyle teraz wiem, że za rok też pojadę. I za dwa lata najpewniej też. Lubię to, co się tam dzieje. Po prostu wiem.
Dzisiaj rozliczyłem się z biurem podróży. Śmiejemy się, że zarobiłem taaaaaakie pieniądze, że jestem teraz najbogatszym człowiekiem w Łodzi. Ta… Gdybym ja to dla kasy robił, to nigdy bym tam nie pojechał.

Warszawo, niedługo nadchodzę. Będę w sobotę. A koło 1-2 pojawię się w Utopii.

Wypowiedz się! Skomentuj!