Przyszło lato i zrobiło zamieszanie. Jest strasznie gorąco, plaże pełne…
A ja nie mogę na plażę iść. Jest nowy turnus i całymi dniami siedzę w gorącym studio radiowym. Niestety, ale pierwsze dni takie właśnie są. W związku z tym się wkurzyłem i wyrwałem się wczoraj na 10minutowy senas na solarium. Dzisiaj – widzę efekty w postaci czerwonej skóry. Nawilżam, nawilżam.

Co poza tym? No, zmiana turnusu to i zmiana ludzi. Jest jeden ładny 16latek. Kuba, nie Jakub. Blondynek, śniada karnacja, ciemne piwne oczy. Ładniutki. Wczoraj stał i drapał się po brzuchu. I umarłem. Musiałem się kontrolować, żeby się nie gapić, a to było trudne, bo on stał a ja siedziałem i miałem jego brzuch na wysokości oczu… Biedna ciocia nad morzem, nie?

Udał się mój plan na krejzi najt. W piątek koło południa z pierwszym turnusem ruszyłem do Łodzi. Nie musiałem, mogłem posiedzieć i odpocząć. Mogłem, ale nie chciałem. Dlatego wyjechałem w dluuuugą podróż pociągiem (8 godzin chyba) a w samej Łodzi byłem jakieś 9 godzin. Z czego kilka spędziłem w klubie Honey Bunny. Widziałem ten klub już kiedyś w ciągu dnia jak na kawie z Bereniką byłem. Wpadłem więc znów wieczorem. Nie wiedziałem jak tam się imprezy rozkręcają, więc ciut ryzykowałem, ale ostatecznie udało się w miarę odpowiednio wpaść.
Pani taksi mnie przywiozła. Tak, pani! W nocy! Aż pogadałem i zamiast płacić 11,50 dałem jej 15. Niech pani ma. W samym klubie niewiele ludzi. Nie podoba mi się pomysł na szafę zamiast normalnej szatni. Nie i już. Ale za to ceny niskie. Woda za 4 zł… No i całkiem urzekli mnie barmani jak wkładali mi słomkę do napoju nie ręką ale szczypczykami. Super! To się nazywa higiena. Jasne, że nie wiem jak je wsadzali do pojemnika, ale najważniejsze to sprawiać wrażenie. I te szczypczyki sprawiły. Pan dostał napiwek. Dwa razy.

Muzycznie było okej. Dwaj czy trzej DJe grali z czego jeden przypadł mi do gustu. Był niezły w sensie muzycznym. Bo ogólnie problemem tej nocy była niewielka ilość ładnych mężczyzn. Kobiety nawet-nawet, na tyle na ile się znam. Ale facetów na palcach jednej ręki. No i Utopia to jednak nie jest. Nie tylko ze względu na brak pederastów (było ich może ze 4), co tak ogólnie. Nie.

Czasem troszkę tęsknię za imprezami w Utopii. Ale tylko czasem, bo jednak na roboty brak i nadmiar czasu wolnego nie narzekam zdecydowanie. Nawet napisanie tej blotki zajmuje mi czas, który udało mi się przed obiadem (za 11 minut) wykombinować.

Dzwonię czasem do Napalonych. Rzadziej do innych, bo i oni nie dzwonią. Ale spoko, ja rozumiem. Naprawdę.
Michał często na gronie pisze. Często w sprawach „służbowych”, czyli że coś tam się dzieje albo jakieś pismo przyszło. Kilka osób nadal zarzeka się, że wpadnie do mnie „jak tylko będą mogli”, czyli że nie wpadną. No i po co dym robić?

Zmęczony dziś jestem. Pogodą zwłaszcza. 29 zapowiadali w cieniu. Odpocznę za chwilkę.

Wypowiedz się! Skomentuj!