Aktualnie jestem dość załamany. Właśnie chciałem zacząć spisywać wywiad, jaki zrobiłem z Anią, czyli transgenderową osobą przed wyjazdem i się okazało, że go nie ma. Nie istnieje. Zniknął. W sensie, że dokładnie 4 kwietnia o 12:55 ktoś go skasował.
Ja pierdolę. Siedem miesięcy poszukiwań. Siedem. Półtorej godziny rozmowy, kilka dni umawiania się, 10 złotych wydane na Colę i chuj z tego mam. Kurwa mać. Jestem bardzo źle nastrojony. Nie jestem w stanie odtworzyć tego z pamięci, a na pewno nie słowo w słowo, a tak powinno to być zrobione. A najgorsze jest, kurwa, że od tego zależy moje zaliczenie roku i dwóch przedmiotów. Kurwa. Bardzo kurwa i nie mam zamiaru przestać przeklinać.
Wracam do Warszawy w czwartek, a w piątek mam na zajęciach przedstawić ten wywiad. Cudnie, kurwa.

Kurwa, kurwa, kurwa.
Jestem teraz bardzo zły.

Bardziej niż wtedy, gdy zadzwoniła do mnie pani z Banku Zachodniego WBK i powiedziała, że grozi mi „konieczność bezzwłocznej spłaty kredytu studenckiego”, ponieważ nie dostarczyłem do 31 marca zaświadczenia o studiowaniu. Bo to akurat obejdę. Jak powiedziałem, że przyniosę po świętach, to pani stwierdziła, że nie za bardzo, bo to data będzie kwietniowa… Chuj im w nos. Mam nadzieję, że jak pogadam z panią sekretarką, to wystawi mi z datą wsteczną. W sensie, że z datą 31 marca. I potem się odwołam i bla bla bla.
Oczywiście to też rodzi kłopot. W postaci takiej, że miałem zaraz po przyjeździe kupić laptopa, ale jeśli nie wpłacili mi raty kredytu to se chuja kupie nie laptopa. Mam zamiar pożyczyć od mamy co prawda pół tysiąca, bo mam nadzieję, że wszybko się wyjaśni ta sprawa z bankiem i kupię zaraz po przyjeździe. No, ale pani mi uświadomiła, że ja teraz będę musiał im dostarczać cały czas takie zaświadczenia co pół roku.

Kurwa mać.

Nie dosyć, że mi dysk twardy siadł – i to partycja, na której miałem cały folder „Moje dokumenty” i całą muzykę, to jeszcze teraz kurwa to. Mam nadzieję, że pierdolony Samsung jak odda mi dysk to po prostu naprawią te systemowe dane dotyczące rozpoznawania partycji i nie stracę tego wszystkiego, co na dysku miałem. Osz chuj by to.

Przeklinanie daje mi satysfakcję i pozwala rozładować napięcie.

Nie chce mi się jutro iść do kościoła. Byłem dzisiaj na rezurekcji i w ogóle jakieś te święta są nieudane, bo mi ciasto nowe średnio wyszło. Nie wiem czy za mało wiórek, czy ser powinien być tłusty a nie półtłusty, czy też może temperatura była za niska. W ostateczności mogę też zwalić na przepis, bo brałem z serwisu, którego nie znam. Łorewa z ciastem, to jest chuja ważne.

Jestem zdenerwowany.
Sprawdziłem. W środę o 12:55 byłem u Ewy. Nienawidzę mojej rodziny całej za to, że ktoś dotykał moich rzeczy pod moją nieobecność. Jak tylko dojdę do tego kto to był, to osobiście skażę na społeczny ostracyzm i bardzo dosadnie przy świadkach wyrażę swoją dezaprobatę dla takiego zachowania. Bardzo dosadnie.

Chcę już być w Warszawie. Z moim działającym dyskiem twardym. I żeby wszystko było jak przedtem. Chuj chuj chuj.

I stwierdziłem wczoraj, że to ja zawsze inicjuję spotkania z Kaśką i mi się już nie chce. Wiem, że ostatnie spotkanie odwołałem, ale jak tak pamięcią wstecz spojrzałem, to stwierdziłem, że to ja zawsze do niej dzwonię w poczuciu winy, że potem będzie mi wypominać, że nie miałem dla niej czasu. A chuj. Muszę umówić się z Michałem po odbiór DVD Madonny. Sam mogę sobie obejrzeć – łorewa. Chcę zobaczyć i usłyszeć Madonnę na moim kinie domowym.

Kurwa no. I co ja teraz z tym wywiadem zrobię? Przecież nie odezwę się do niej drugi raz i nie powiem „a wiesz, sorki, ale mi się wywiad skasował z dyktafonu i czy mógłbym jeszcze raz?” bo to by było z dupy conajmniej.
Kurwa bardzo mać.

W takich chwilach mam ochotę komuś wpierdolić.
Ale idę spać. Nic innego mi nie zostało.
Chrystus Zmartwychwstał.

Wypowiedz się! Skomentuj!