Poniedziałkowa pobudka była bezproblemowa. Ja jednak lubię rano wstawać, ale tylko wtedy jak wiem, że mam coś do zrobienia. W sensie, że w domu rodzinnym spałem dłuuugo, bo nic do roboty nie miałem. Wiedziałem, że wstanę i będę się opierdalał. A tutaj – nie. I o 7:30 na nogach, ślicznie.

Rano czas spędziłem co prawda mało produktywnie… Bo głównie waląc konia na czacie. No, ale coś do roboty miałem. Potem ogarnąłem się dość szybko i poleciałem na zajęcia. Jedyne tego dnia. Pan podzielił nas na grupy i kazał rozkminć na podstawie tekstu przeczytanego w domu poszczególne zagadnienia z myśli jakiegoś-tam konserwatysty. Łorewa. W naszej grupie przeczytała jedna dziewczyna. Swoją drogą – to są jak do tej pory jedyne zajęcia, na których zadaje się nam czytanie. W sensie, że na dziennikarstwie jedyne. A i tak mogę przejść przez nie bez przeczytania ani jednej strony.
Bo potem się okazało, że byłem jednym z najaktywniejszych uczestników zajęć. No cóż…

Dodatkowo zajęcia owe skończyły się pół godziny przed czasem. Więc miałem chwilkę czasu, bo umówiony z Michałem byłem, to się przelansowałem Chmielną do Złotych Kutasów. Stwierdziłem, że wpadnę. I opłacało się. Nareszcie zaszedłem do Wayne’s Coffee bo zobaczyłem, że pracuje tam ta z W Biegu Cafe, co mnie kiedyś tak rozpieszczała. No i się przywitałem, pogadaliśmy chwilkę… Bardzo bardzo miło. Dała mi herbatę mrożoną i powiedziała, że jak ona jest, to mam wszystko tutaj za darmo. Nie, no spoko – to mi się podoba, nie? I załatawia mi tą lepszą megazniżkową kartę rabatową stałego klienta W Biegu Cafe. Cudnie. W czwartek chyba wpadnę do niej, bo z Marcinem Edge się wstępnie umówiłam.

Ze Złotych Kutasów poszedłem do tramwaju, gdzie umówiłem się z Michałem. Pojechaliśmy razem do Galerii Mokotów. Bo Grzegorz obiecał mi zniżkę na puder Estee Lauder lub Clinique. I wybrałem w końcu. Transparentny od Clinique. Kosztuje jakieś tam 110 zł czy coś. I myślę o podkładzie od nich, ale to zależy jakiej wielkości jest opakowanie. Bo jeśli takie małe jak widziałam i kosztuje 108 zł to nie chcę. Teraz czekam na znak od Grzesia a propos tego jak to kupić ze zniżką ;)
No a z Michałem poszliśmy jeść. Subway. Miło, prawie zdrowo.

Chwilkę tylko w Galerii spędziliśmy i pojechaliśmy do domu. A po drodze spotkałem Robercika ślicznego. W sensie, że tego 18latka z Utopii. Jechał z nami autobusem kawałek (Solaris Urbino 18 z nowego „rzutu” – bez klimatyzacji, mniej miejsc stojących, więcej siedzących o 6 i rurka dodatkowa do trzymania się naprzeciw drugich drzwi). Miał krótkie spodenki i wyglądał bardzo dobrze. Ma śliczne pośladki. I musiałem to powiedzieć. Tym bardziej, że dzień obfitował w miłe ciotospotkania, bo w tramwaju porannym na zajęcia spotkałem… Jurka! Jechał co prawda tylko 2 przystanki ze mną, ale i tak miło. Fajnie było jego zaskoczenie zobaczyć jak wsiadałem do piętnastki. Bezcenne.

Z Galerii wróciłem do domu i trochę się opierdalałem. Ale za to zorientowałem się, że to czas na Floor-Sitting Party zapraszać. I mimo braku dysku musiałem jakoś to ogarnąć i mi się udało. Wysłałem zaproszenia, stronę zrobiłem. Jest okej. Pozostaje czekać na potwierdzenia i ciotodramy „mnie nie zaprosiłeś”. Łorewa.

Tak zacząłem ogarniać, że wiele rzeczy będzie się działo niedługo. Jutro mam Radę Wydziału, na którą nie idę. W środę Dzień Milczenia (dzienmilczenia.blox.pl), w czwartek połowinki na WDiNP. Idę z Asią robić rozpierdówę. Będziemy rozdawać ulotki „Zakaz pedałowania” w ramach performance’u. A w środę będę miał też problem, bo jest ten dzień milczenia a ja mam seminarium w Centrum Myśli im. Jana Pawła II. Będzie niełatwo, ale damy radę. No i muszę skądś plaster załatwić odpowiedni. Żeby mieć usta zaklejone.

Ściągnąłem wniosek zgłoszenia zgromadzenia. Bo na Dzień Parsi Hilton będzie – przed Pałacem Prezydenckim. W czwartek mam egzamin a jutro przeprawę w sekretariacie Instytutu Dziennikarstwa. Super, nie? No i czeka mnie jeden egzamin na ID właśnie. Mnóstwo drobnostek. Ale ale damy radę.

Wypowiedz się! Skomentuj!