Muszę bloga napisać. Rzekłem przed minutą i teraz słowo stało się bitem. W tle leci wersja „Hung up” do karaoke i się wydzieram specjalnie bardzo fałszując a Michał wyciąga sobie pierożki z wody. A Piotr poszedł robić wywiad medyczny i nagrywa na dyktafon wszystko. I w ogóle się taki ten nasz dom zelektronizowany zrobił. Michał se kupił empetrzy i szaleje teraz z różowym urządzonkiem (Bo innego koloru niby nie było).

Moje milczenie podczas Dnia Milczenia stało się sławne. Na oficjalnej stronie polskiej o tym napisali, że byłem jedyną osobą w Polsce, która cały dzień milczała i że dzięki temu Warszawa też się włączyła w dzień i w ogóle. Eftiwi. Tym bardziej, że fotkę dali. No megalans.
Ale oczywiście w czwartek wszystko musiało wrócić do normy. Tym bardziej, że miałem korki. I spotkanie z Marcinkiem Edge. I egzamin. W innej kolejności. Najpierw rano poszedłem do biblioteki poczytać w ogóle o czym będzie egzamin. Bo na wykładzie może ze dwa razy byłem. Nie był zły, ale jakoś tak… nie po drodze. Przecztalem skrypt, posiedziałem w Eufemii, poplotkowałem z Panem Krzysiem i ogólnie się relaksowałem. Potem zaś czekałem pod salą na egzamin. I czekałem, i czekałem, i czekałem…
I widziałem, że inni potrafią lepiej niż ja. I szło to bardzo powoli. Na tyle, że w międzyczasie wyskoczyłem do dziennikarstwa po wpis z mikro- i makroekonomii. Dał mi, choć nie bez komentarza. Łorewa. Wróciłem i nadal czekałem.

Ostatecznie uratował mnie Bauman. Bo wchodzę, ściemniam, że chodziłem nieregularnie, bo nie wszystkie tematy mnie interesowały tylko… No tak, co pana interesowało? No prawdę mówiąc to konfrontacja tego z Baumanem. No to niech pan opowie. Opowiedziałem, ale ona chciała konkretów bardziej. Podpytała jeszcze z innych książek. I dała 3,5 na koniec. Łorewa. Zaliczone. 4 punkty ECTS też są i cudnie.
Potem na koreczki, szybko zaliczyłem, sprawdziłem i tyle. Niedługo z nią kończe. Jeszcze z jedno, dwa spotkania i po bólu.

Wieczorkiem wczesnym spotkałem się z Marcinem Edge. Nie byliśmy jednak w Wayne’s Coffee tylko we W Biegu Cafe, ale w Złotych Kutasach. Miło było go znów zobaczyć, pogadać. Tak… no, miło. Spotkanie trwało jakiś czas, ale potem musiałem przybiec do domu. Bo tutaj czekał już Michał ze swoimi koleżankami z Wrocławia i jedną warszawianką z importu. Bo na połowinki się szykowaliśmy.

Ostatecznie umówiliśmy się z Asią Gąską jeszcze, Szymonem i Bobrem i wielką ferajną poszliśmy do HotLa. Tam już sporo ludzi – połowinki Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych trwały w najlepsze. Ja oczywiście założyłem bolerko czarne i białe korale. Wyglądałem tak, że chyba większość tych ludzi nie widziała mnie ani nikogo tak ubranego w życiu. No i łorewa. Rozdawałem ulotki w ramach peformance’u i świetnie się bawiłem. Ale do czasu. Bo się nudno zrobiło, heterycy się najebali i do domu jechali. Łorewa więc. Zebrałem ferajnę i pojechaliśmy do nas do domu. Ze śmiesznym panem taksówkarzem. Karolina narzekała, bo była pijana i chciała się jeszcze ocierać. Czy coś tam. No a to już, niestety, czas spania nadszedł.

Piątek oznaczał przede wszystkim zajęcia. Pierwsze – do zniesienia. Drugie – ciekawe, ale wyszedłem przed czasem, bo nie miałem ochoty. Ściemniłem, że mam ważne posiedzenie Zarządu Samorządu Studentów na socjologii i muszę. I wyszedłem. Posiedzenie, było, ale wcale nie ważne. Nudne za to. I krótkie dość. Potem miałem mieć seminarium badawcze, ale się z niego zmyłem, bo do fryzjera szedłem. Kupiłem Napalonym po tulipanku jeszcze. I spotkałem się z nimi pod zakładem. Weszliśmy i oczywiście Aldona ach Aldona. Najpierw Tomka ścięła, potem mnie. Tomeczek drastycznie zmienił fryzurę. Ja delikatnie, ale jednakowoż. Coś tam zmieniłem. Łorewa.
Potem szybko poleciałem na spotkanie z Mateuszkiem. Przekładane o kilkadziesiąt minut, bo dość długo ścinała Aldona Tomeczka. No, ale udało się. Poszliśmy na kawę do Złotych Kutasów do W Biegu Cafe. Pogadaliśmy chwilę. Mateusz jest w tym wieku i na tym etapie, że musi dużo chyba rozmawiać. Tak sobie przynajmniej myślę. Ale z drugiej strony rozmawianie to jest dość trudne. No, wiadomo.

I byłem w Galerii Mokotów z Grzegorzem. Po moje nowe kosmetyki do makeupu. Clinique i chuj. Są dobre, naprawdę. No i tańsze, dzięki Grzesiowi o 40 procent. Lowe lowe i dziękuję. Teraz będę wyglądał bardziej eftiwi. Jak wymienię twarz.

Zasadniczo, z tego co pamiętam, to dalsza część dnia/wieczoru przebiegała w atmosferze szykowania się na kolejną imprezę. Maciek wpadł po mnie, pojechaliśmy po Damiana, potem po Tomka, potem do Carrefoura w Akradii, gdzie znalazłem sałatkę z terminem przydatności dwa dni temu. Kupiliśmy coś tam i po odwiezieniu Damiana (który spalił się na solarium i miał ponoć dupę jak pawian) pojechaliśmy do Wojtka. Na tak zwanego bifora.
Tam Wojtek bił się z Maćkiem, Tomek się obrażał trochę, ja jadłem sałatkę (nie tą z datą sprzed dwu dni) i ogólnie miło. Potem spierdoliliśmy do HotLa, gdzie Napaleni mieli wyrzucić mnie i Wojtka, ale… zaraz wrócili, bo Pan Selekcjoner powiedział, że chce zaproszenie. No to łorewa. Pojechaliśmy z Napalonymi do Toro. Tak, do Toro.
Tam był jakiś wieczór z drag-queen w telewizji Polsat. Bo ich dużo występowało i filmowali. Ja też. I w sieć wrzuciłam oczywiście. Daniel był i się nie przywitał. Kuba Duży za to robił to nad wyraz wylewnie, bo pijany był jak trzy piczki.

Długo w Toro nie wytrzymaliśmy i do Utopii pojechaliśmy, hej. No a tam oczywiście nowy selekcjoner. Łorewa bieacz. Bawiliśmy się super, bo mnóstwo znajomych, dobra muzyka, śmiesznie, fajnie, cudnie, wow. Eftiwi. Było naprawdę miło. Kuba niewiele pewno pamięta, ale za to ja z Maćkiem wszystko. Michał też, bo sie uczy znów na trzeźwo bawić (po tym jak umarł na ostatnim Floor-Sitting Party, zarzygał pdłogę i zapachł kostką toaletową kibel za co zapłacił 150 zł – musiałem to napisać). I dziękuję wszystkim, którzy się wtedy ze mną bawili. Bez was naprawdę nie byłoby tak cudnie. Mimo, że lekko zmęczony byłem – ożyłem dzięki Wam i ogólnie eftiwi.
I pożyczyłem Kubie pieniądze, wpisując w tytuł przelewu: „TO JUŻ DRUGI SEKS MI WISISZ.. TYLE RAZY U MNIE SPAŁEŚ I NADAL NIC. I N AWET OKNA MI NIE CHCESZ UMYĆ, O OBCIĄGANIU NIE WSPOMINAJĄC.”

Wróciłem do domu… O jakiejś tam szóstej. Nie miałem korków, więc spoko. Spałem do 12:33. W sobotę. Potem cały dzień wegetowałem w sumie, nie robiąc nic a nic ni chuja. Aż do czasu, gdy jednak zmobilizowaliśmy się z Michałem wybrać na Narodowy Dzień Galmour do Złotych Kutasów. Musiałem czekać aż Maciek mi przywiezie moje make-upy, które zostały w samochodzie po tym, jak się szykowałem u Wojtka, bo nie miałem czasu w pięciominutowej przerwie między powrotem do domu z Galerii Mokotów a wyjazdem na wieczór, a które zostały u Maćka w samochodzie, bo on wracał wczesniej z Tomkiem do domu, bo mieli ciotodramę o to kto przyniesie piwo Tomkowi. Specjalnie napisałem takie długie zdanie.
W Złotych Kutasach zmęczyliśmy się wchodzeniem po schodach ruchomych i poszliśmy na kawę do Wayne’sa. Wcześniej wybraliśmy sukienkę w H&M za 39 zł Natalii czyli jednej z tych koleżanek Michała z Wrocławia. Odpoczywaliśmy więc przy kawie na koszt Wayne’sa, bo była tam Justyna, czyli moja znajoma z W Biegu Cafe. Tak, nazywa się Justyna, co sposobem ustaliłem. Jestem szprytny i chuj.

Nadużywam słowa chuj. A Justyna bawi się dzisiaj w Eternalu.

W domu odpoczywaliśmy po odpoczynku w Złotych Kutasach a potem się szykowaliśmy. Założyłem białą koszulkę na ramiączkach, kieckę czarną długą, blond perukę, koronę, czarne korale i jazda jazda. W sensie, że taksi. Z różdżką w dłoni i Michałem obok pojechałem do Utopii. Owszem, letkie zamieszanie wzbudziłam. Łorewa. Jak komuś przeszkadza, to jazda jazda do domu. Żeby się nie rozpisywać, skopiowałem treść MMSa, jakiego Maćkowi i Tomkowi wysłałem po powrocie do domu:
„No więc było bardzo średnio żeby nie powiedzieć że słabo. Była sis, grzegorz, jacek, borys, kuba duży,may one, jurek, walfisz, wtulich z… Tym razem z chłopakiem i się ze mną nie przywitał bo chyba ma ciotodramę. Jurek jest śliczny,ale michał mowi,że ma soczewki. Był tez damian be na chwilę, paweł długowłosy i mateuszek na dosłownie sekundę. Mój strój wzbudził pewne zainteresowanie. Było kilka starych utopijek w tym np.mikołajowaty. Kamil byl bez koszulki i kuba nadal chce go ale za to nie przyznawał się do znajomości z kuba za 200 zł. Borys z jackiem byli wcześniej w… Fantomie i mi tez to proponowali. (…) krótko byliśmy bo było nudno.sis nagrała mnie do konkursu znowu. I idę kurwa spać. Napisze jeszcze że was kocham bo mi zostało trochę znaków a jak płace już te piętnaście groszy to kurwa wykorzystam i chuj. London work it out. Utopia work it out. Krzyczała czarna i psuła imprezę. Dobrej nocy darling. :)”
Koniec cytatu. Kurwa.

Dzisiaj żem wstała koło 12:30 znów. Bo dzwonił gówniarz nowy od korków. Cały dzień się dla odmiany opierdalam. Chociaż se obiad zrobiłam i napisałem pracę na zajęcia poniedziałkowe. W sensie, że pracę sprzed dwóch lat swoją własną osobistą przerobiłem baaaaaardzo deliaktnie. I oddam. I zaliczę. I łorewa.

Mama będzie dzwonić dzisiaj. Mam pierwszego pornola na laptopie. Bel Ami presensts „Rebel”. Nawet ładny ten Rebel. I ma dużego Rebelka.
I idzie Floor-Sitting Party. Muszę naładować telefon i za dużo kasy wydaję na duperele. I kocham was, bo mam dobry humor. Muszę się wyspać kiedyś.
A! Tytuł blotki to od nazwy zespołu hardrockowego, który wydał ostatnio płytę „Metal”, którą sobie ściągnąłem w ramach performance’u.

Wypowiedz się! Skomentuj!