This way
Znów jakoś długo nie pisałem. Sam nie wiem czemu. Tym bardziej, że wczoraj i dzisiaj miałem tak naprawdę DWA DNI WOLNEGO! Tak, tak. Stało się. Ciocia Duży eF w końcu odpoczęła! Nawet nie wiecie jak się czuję dobrze i dziwnie zarazem. Tak… inaczej niż ostatnio. Zupełnie dziwnie. Ale dobrze.
Zacznę jednakowoż od soboty – coby zachować ciągłość wspomnień moich dla kolejnych pokoleń Polaków, Wszechpolaków i innych tam zainteresowanych moją jakże nudną biografią. Więc w sobotę byliśmy w Utopii. Wcześniej Napaleni wpadli do mnie na filmik. Pokazałem im „Transamericę”. Nie chcieli na początku – w sensie, że Jego Facet, ale potem im się spodobało. Tak sądzę. Ja już to widziałem, ale z chęcią obejrzałem jeszcze raz. I już ta scena, którą wtedy tak przeżywałem, tym razem mniej mnie ruszyła. W sensie, że jak on zaczyna całować tę Bree a ona jest kobietą przed operacją (w sensie, że jeszcze z penisem) i ten co ją całuje to wie, że ona ma penisa, ale jest gejem i dlatego jest to okej. Ale nie wie, że ona jest jego ojcem… I to jest takie… Łamiące tabu. Świetne.
Potem byliśmy w nieszczęsnej Utopii. Nieszczęsnej, bo impreza marna. Outsider. A jak wiadomo, nie od dziś, po Outsiderze można się różnych rzeczy spodziewać. Także tego, że będzie marnie. Jak tym razem. Dziwny DJ rodem z Quo Vadis i tym podobnych tupajbud robił klakson co jakiś czas i krzyczał: Utopia, Warsaw, Poland! Jakbym nie wiedział gdzie jestem. Chociaż, jak ktoś zażartował – z powodu muzyki dziwnej rzeczywiście mogłem poczuć się jakbym był gdzie indziej i on krzyczał po to, żeby mi przypomnieć o tym, że to jednak różowa kraina. Łorewa. Niech odejdzie w niepamięć na wieki wieków.
W niedzielę więc byłem dość wypoczęty, bo sobotni bauns nie był gruby, czaisz? Natomiast wkurzyłem się dość, bo w nocy dostałem SMSa, że mam być w niedzielę na Dniach Otwartych Instytutu Socjologii i mam przemawiać w imieniu samorządu do tych, którzy przyjdą. O 11:00. Pojechałem, ładnie umalowany, wypindrzony i w ogóle. Ale wiedziałem, że jadę tylko na pokaz. Osób było mało i z każdą minutą coraz mniej. No bo, umówmy się, kto dzisiaj chodzi na dni otwarte? Przecież jest internet! No, ale łorewa. Ponieważ organizacja była do dupy – wyszła z tego dupa i w ogóle. Już napisałem artykuł, co o tym sądzę. Bo za tę organizcję ktoś kasę bierze… Więc rozumiecie moją frustrację. Wolałbym ja tę kasę wziąć i zrobić to lepiej.
Potem skończyłem pracę maturalną zleconą. Dzisiaj się okazuje, że chyba inny był temat zlecony. Bardzo zbliżony, ale jednak inny. Okaże się za kilka dni. Najwyżej lekko pozmieniam i już. Łorewa. Matura to kwestia kilku godzin jeśli pisze się ją od zera. Przerobienie zajmie mi góra 90 minut. Czas: start.
Dzień był o tyle dobry, że nawet posprzątałem w łazience i w ogóle jakoś tak ogarnąłem się ciut. Nie ma to jak być wypoczętym po sobocie, nie?
Poniedziałek zaczął się odwołaniem jedynych tego dnia zajęć. Poszedłem specjalnie na nie, a tu dupa blada. Miałem więcej czasu dla siebie, ale akurat tego czasu nie potrzebowałem… Potem miałem krótkie spotkanie z częścią redakcji dotyczące nowego numeru. No tym razem powiem szczerze, że tak strasznie ich mobilizuję, że jeśli wszystko wyjdzie, to będzie dobrze. Naprawdę dobrze. Każdego indywidualnie i z osobna opierdzielam, chwalę, konsultuję. Także nikt mi teraz nie zarzuci olewania. A poza tym takie osobiste traktowanie ma dodatkowe plusy – wszyscy czują się zauważeni i dopieszczeni. Fakt, że to wymaga ode mnie jeszcze lepszej niż zazwyczaj orgaizacji, bo muszę mieć zapisane wszystkie szczegóły, łącznie z tym, że ktoś ma dla kogoś załatwić numer telefonu do kogś, żeby coś tam jeszcze inny mógł napisać. No, ale w końcu mamy rocznicę powstania Koła Naukowego. Może uda się grubszy numer wydać? Byłoby eftiwi. Ale nie zapeszam i nikomu jeszcze o tym nie mówiłem. Wam zdradzam pierwszym, czyż to nie cudne?
Po spotkaniu miałem chwilkę żeby dotrzeć na Wspólną. Tam byłem umówiony ze studentą socjologii z ISNSu, która robi badanie o ciotach. I chciała też ze mną porozmawiać. Potem wam, że fajne było jedno – spotkaliśmy się w jakimś takim hostelu interwencyjnym. Chodzi o to, że tam się zgłaszają dzieciaki (no, do 22 roku życia chyba nawet…) i wychodzą z ulicy w ten sposób, że tam im pomagają szybko coś wynająć, znaleźć mieszkanie i w ogóle. Tak na szybko, dlatego interwencyjny. Dodatkowo poznałem anegdotę o jednej męskiej dziecięcej prostytutce, Jaśku bodajże, którego spisywała policja… Jego i kolegę spisuje dwóch policjantów. I jeden z nich mówi coś tam, coś tam przegięte cioty. Na to Jasiek się odzywa: „O, nie, kochana! Nie przegięte, tylko elastyczne. I nie cioty, tylko księżniczki!”
I to, kurwa, rozumiem!
Wywiad, którego udzieliłem trwał ponad 2,5 godziny. Strasznie długo, ale za to przyjemnie. Nieźle przygotowana, choć oczywiście mógłbym jako też prawiesocjolog wytknąć kilka błędów. Obiecała mi, że dostanę transkrypcję tego wywiadu. Poanalizuję sam siebie. Będzie śmiesznie. Ale to oczywiście za jakiś czas.
Oczywiście podczas spotkania zadzwonił telefon. Agnieszka z „Angory”. Z propozycją, żebym na innych ich obozie był przez 2 tygodnie a potem i przed tem na tym, co zwykle. Oczywiście, że się nie zgodzę, ale udawałem, że pomyślę nad tym. Nie ma mowy. Dzisiaj dzwoniłem do Gosi z Łodzi i gadaliśmy o tym. I oczywiście, że nie. Not a chance. Ja jestem rewalska dzioucha i chuj.
Po tym wywiadzie byłem tak padnięty, że szybko usnąłem. We wtorek poszedłem na zajęcia wypoczęty za to. Wysłałem korektę zeznania podatkowego (z wymaganym uzasadnieniem złożenia owej korekty) no i wysłałem zaproszenia na 7th Floor-Sitting Party „Black and White”! Wyszło ich jak zwykle dużo, ale jak zwykle zaznaczam też od razu osoby, o których wiem, że się nie zjawią. Ot, wiem, ale wysyłam z różnych powodów: żeby wiedzieli, że pamiętam o nich, albo żeby wiedzieli, że chcę żeby kiedyś wpadli…
Zaniosłem indeks i podania do sekretariatu dziennikarstwa. Byłem gotów na batalię w sprawie przepisania oceny i warunkowego zaliczenia… Ale się okazało, że przepiszą bez problemu we wtorek na dyżurze, na który mam przyjść. A co do warunku, to jest kosmos, bo na WDiNP jest instytucja „warunku na miesiąc”. I oznacza, że zapłacę 150 zł i mogę za miesiąc znów podchodzić do egzaminu z tego przedmiotu… Kosmos, nie?
We wtorek miałem też Radę Wydziału. Byłem na chwilkę tylko najważniejszą, czyli uchwalanie regulaminu wydziału. Nawet się odezwałem. Po raz pierwszy zresztą. No i w tym roku jako pierwszy przedstawiciel studentów. Więc przełamałem się i w obecności kilkudziesięciu Bardzo Ważnych Profesorów…. Muszę, bo za rok chcę też być Kimś Ważnym, nie? ;)
Wcześniej zadzwonił Jego Facet, że jest z Kubą, Danielem, Adą i jej koleżanką (to kolejna z tych Córek Znanych Osób, których ja oczywiście nie znam). No to po Radzie poleciałem do nich do Między Nami. Na szczęście zmobilizowałem ich dość szybko do wyjścia i… poszliśmy na kebaba nieopodal. Przyznaję, był średni. Ale rozbawiła mnie pani obsługująca, która zapytała nas o dowody… Bo myślała, że my na sziszę czy łorewa. Maciek jej pokazał. A potem zamówiliśmy. I pan właściciel był tak wdzięczny, że dał nam potem gratisa w postaci herbatki. Cudnie, nie? Wiadomo, nie, Jej Perfekcyjność wyszła na miasto.
Potem jakieś zakupki w Carrefourze obskoczyłem z Maćkiem zresztą i już byłem w domku, zajmowałem się duperelami innymi.
W środę postanowiłem zrobić sobie Dzień Wagarowicza. A co mi tam. Mam prawo, nie? Więc poszedłem rano o 9:30 na spotkanie z członkiem redakcji. Pogadaliśmy chwilę, zaczliczyłem bibliotekę, gdzie czekała na mnie książka zamówiona i tyle. Wróciłem do domu i moglem odpoczywać. Napisałem coś tam do gazety, ogarnąłem kilka spraw i leniuchowałem dosć znacznie. Wciąż nie napisałem artykułu do „Studenckiej”, a termin miałem w piątek miniony… Ale wiem, wiem o tym i pracuję.
Za to udało mi się znaleźć portal randkowy dla trans-osób i chyba mam osoby do badania!!! Jupi!!! Cudnie, bo z pierwszą umówiłem się już na poniedziałek. Idealnie, że mi się udało. Musiałem co prawda sobie tam profil założyć i nawet swoje fotki dałem :) Będzie dobrze, mam nadzieję.
Wieczorem zrobiłem dla Jakuba pracę pod jakże ważnym tytułem „Osiemnaście dwadzieścia jeden trzy”. Jako prezent na osiemnastkę. Bo on się zestarzał… I między innymi dlatego mieliśmy iść do Utopii. Jednakże najpierw wpadli do mnie – Tomeczek i Jakub coś tam wypili, a potem razem z Maćkiem pojechaliśmy we czworo do Ciotopii. Gdzie… było pusto. Kilka osób na krzyż. No cóż… cioty się nie znają. A trzeba się zjawiać i dawać zarobić Grzesiowi, prawda? Prawda! Cioty nie wiedzą, czy co? On potrzebuje naszych różowych złotówek… Eh…
Wyspałem się dziś, bo miałem odwołane korki. A przygotowałem nawet wcześniej już test z renesansu… Eh, wszystko na nic. Mogłem za to odpoczywać. Najpierw Ola miała rano cyberseks na Skype z jakimś 15latiem (cudnie, nie?), potem miałem dłuuuugą kąpieli w której czytałem „Cosmo” (Moni MUSI przeczytać tekst o porządkowaniu swojego życia) i ogólnie się opierdalałem na tyle, że nawet spałem w ciągu dnia! O! To już coś, nie?
Za to jestem tak wypoczęty, że aż nie mogę się doczekać jutra. I pojutrza. I kolejnych dni. W sensie, że naładowałem baterię dość.
A skoro o 15latkach mowa, to mnie jakiś z homopaka męczy. Ze Szczecina. Żebym przyjechał do niego i go rozdziewiczył. Łorewa.
Zrobiłem stronę F-SP na niedzielę. Bo do wtedy jest termin zgłaszania potwierdzeń przybycia. Będzie jak zwykle ładna i w ogóle eftiwi.
Spisałem też niedawno prace, jakie musze dla siebie zrobić do końca roku akdemickiego. I co? I o kurwa. Nie będzie „letko”. Tyle powiem. Ale damy radę, nie? Jak dobrze, że niedługo święta. A tak a propos, to się zważyć muszę. I mam kolejne zlecenie na maturę. Łatwą dość. Przyznać jednak muszę, że się ludzie budzą z ręką w nocniku ;)
Zmieniam piosenkę. Bo o ile poprzednia ma fajny tytuł i w ogóle, o tyle teraz słucham Justina w kólko tej nowej. Zamieszczam wersję skróconą.
Justin Timberlake – „What Goes Around…/…Comes Around”
Hey girl, is he everything you wanted in a man
You know I gave you the world
You had me in the palm of your hand
So why your love went away
I just can’t seem to understand
Thought it was me and you babe
Me and you until the end
But I guess I was wrong
Don’t want to think about it
Don’t want to talk about it
I’m just so sick about it
Can’t believe it’s ending this way
Just so confused about it
Feeling the blues about it
I just can’t do without ya
Tell me is this fair?
Is this the way it’s really going down?
Is this how we say goodbye?
Should’ve known better when you came around
That you were gonna make me cry
It’s breaking my heart to watch you run around
'Cause I know that you’re living a lie
That’s okay baby ’cause in time you will find…
What goes around, goes around, goes around
Comes all the way back around
What goes around, goes around, goes around
Comes all the way back around
What goes around, goes around, goes around
Comes all the way back around
What goes around, goes around, goes around
Comes all the way back around
Now girl, I remember everything that you claimed
You said that you were moving on now
And maybe I should do the same
Funny thing about that is
I was ready to give you my name
Thought it was me and you, babe
And now, it’s all just a shame
And I guess I was wrong
Don’t want to think about it
Don’t want to talk about it
I’m just so sick about it
Can’t believe it’s ending this way
Just so confused about it
Feeling the blues about it
I just can’t do without ya
Can you tell me is this fair?
Is this the way things are going down?
Is this how we say goodbye?
Should’ve known better when you came around (should’ve known better that you were gonna make me cry)
That you were going to make me cry
Now it’s breaking my heart to watch you run around
'Cause I know that you’re living a lie
That’s okay baby ’cause in time you will find
What goes around, goes around, goes around
Comes all the way back around
What goes around, goes around, goes around
Comes all the way back around
What goes around, goes around, goes around
Comes all the way back around
What goes around, goes around, goes around
Comes all the way back around
What goes around comes around
Yeah
What goes around comes around
You should know that
What goes around comes around
Yeah
What goes around comes around
You should know that
Don’t want to think about it (no)
Don’t want to talk about it
I’m just so sick about it
Can’t believe it’s ending this way
Just so confused about it
Feeling the blues about it (yeah)
I just can’t do without ya
Tell me is this fair?
Is this the way things are going down?
Is this how we say goodbye?
Should’ve known better when you came around (should’ve known better that you were gonna make me cry)
That you were going to make me cry
Now it’s breaking my heart to watch you run around
'Cause I know that you’re living a lie
But that’s okay baby ’cause in time you will find
What goes around, goes around, goes around
Comes all the way back around
What goes around, goes around, goes around
Comes all the way back around
What goes around, goes around, goes around
Comes all the way back around
What goes around, goes around, goes around
Comes all the way back around
ojej… Justin :]
ale Ty to jestes jednka krejzol:)
nie no. „elastyczne księżniczki” staną się hitem. ja to wiem :D
Wpadnę. W najgorszym wypadku dopiero jesienią.