Udany wieczór był, oj bardzo. Zgodnie z planem i zamiarami – udałem się z Grzegorzem do Galerii. Wstęp – na szczęście – darmowy, bo nie lubię w tej tupajbudzie płacić. No nie lubię, bo nie ma za co. Nawet jak mi drinka w cenie wciskają. Tym razem jednak był pan znów z promocji Burn ale opowiadał o innym drinku. No i Grzegorz, który podczas spaceru z Dworca Centralnego okazał się być wielkim fanem owego Burna, postanowił wypić takowy drink. Jednakże pojawił się problem związany z tym, że za 17 zł promocja przewidywała dwie sztuki…
Zgodziłem się. Cały czas jednakże waham się, czy rzeczywiście Grzegorz chciał mnie zaprosić czy też raczej oczekiwał i powinienem był mu zwrócić połowę tej kwoty, jaką zapłacił. Czuję, że szybko mnie owe wahania nie opuszczą.

Siedzieliśmy tam dość długo, bawiąc się… no, jak dla mnie – średnio. Nieźle, ale bez przesady. Bywało lepiej, nawet tam. Spotkałem kilka prawie-znajomych osób. Kogoś z GayLife, kogoś tam z dawnych czasów. Takie tam. Nic specjalnego. A antarex podszedł do mnie i opowiadał mi o pierwszej gejowskiej fotostory, do której zdjęcia właśnie robili w Gejlerii. Szczyt. No tak czy owak, było okej.

Koło 2 jakoś postanowiliśmy iść do Ciotopii. Pieszo nie zajęło nam to zbyt wiele czasu. Oczywiście już zupełnie inny klimat muzyczny. Tak… mroczniej się zrobiło jakby. Elektrowiej ;) Zapomniałbym napisać, że słowem wieczoru było „też”. A potem jeszcze „Sorry”. Długa historia z tym związana, ale tak czy owak – tak było. Grzegorz dość szybko się zmęczony zrobił. Do Cioto przyszedł Kuba Duży, Jacek z Borysem i Marcin zwany Grubym. Od razu jakoś tak rodzinniej się zrobiło.

No i była Lisa Millet czy jak jej tam. Udowodniła, że potrafi śpiewać jedną piosenkę na każdą dowolnie wybraną melodię. Kurwa, co to było co ona śpiewała? Nie pamiętam teraz… A chodziło mi tak długo po głowie… Osz no… Jestem teraz zły, że nie pamiętam. Pokazała też, że występ w Utopii wcale nie musi powodować zapchania tego klubu. Ludzi było sporo, owszem, ale pamiętam imprezy, gdy całkowicie zakorkowywał się korytarzyk i w ogóle. No i Grzegorza Jej Wysokość Okręta nie ma. Wyjechał na wakacje czy coś. Łorewa.

No i był też On. Tak, tak – Jurek. Jurek to, Jurek tamto. Jurek, Jurek. Jurek.
Nie wiem ile razy tej nocy wypowiedziałem jego imię (często łącząc je ze słowem „kocham”). Wyglądał świetnie w swojej żółtej-wpadającej w zieleń koszulce z rysunkiem skropiona i napisem „Beware”. No i ten jego uśmiech śliczny. Jasne spodnie, ciut niżej, ale bez przegięć. Króciutkie włosy ciemne. Cute.

Damian potem przyszedł, a on rozumie moją miłość ;) W sensie, że pomagał mi (jak zresztą wszyscy znajomi) przeżyć noc i nie paść trupem z wrażenia. Powiem szczerze, że strasznie bawi mnie ta sytuacja, gdy wszyscy włączyli się w moje przeżywanie Jurka :) Tylko użyję tego imienia a wszyscy znajomi wiedzą o kogo chodzi, wiedzą jak wygląda i w ogóle. Wszyscy wiedzą. I sami zwracają mi uwagę jak coś robi czy jak się pojawia. Dziękuję Wam za to!

Grzegorz poszedł a my zostaliśmy. Impreza trwała. Jurek był. Lisa Millet poszła w pizdu. A propos to się okazało, że ja mam cipkę, ale nie na łokciu tylko na łopatce. W sensie, że jak zwykle z Damianem zaczęliśmy szaleć i się wygłupiać. Zwłaszcza jak po 5 zaczął klub pustoszeć i można było robić sobie jaja na całego. It was funny.
Ale zanim to się stało, to muszę powiedzieć, że doznałem wielkiego szoku. Bo się okazało, że Jurek jest na liście znajomych Borysa i Marcina zwanego Grubym! Czemu dopiero wtedy mi powiedzieli?! Szok! Skandal! Ja tu szukam Jurka od kilku tygodni, a on był tak blisko. Dziś już wiem, że był nie do odnalezienia, bo po 1. nie należy do grona Utopii, a po 2. jako imię ma wpisane Jeżu a więc ani nie Jurek ani nie Jerzy. Te zdania mają być oczywiście oficjalnym ochrzanieniem. No bo bez przesady.

Jakoś tak sporo się działo w Utopce i się sporo śmailiśmy, ale spisane tego jest niewykonalne a poza tym i tak nie oddałoby tego, że całkiem fajnie się bawiłem. A! I muszę pochwalić się, że Kuba postawił mi Colę. Szok :)
Ale tak to jest. W życiu nikt obcy mi nic nie postawił. Tylko znajomym się zdarza. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że mi się zdarzało.

Do domu wróciłem jakoś koło 7:30. Wcześniej jeszcze zaliczyłem z Kubą McDonald’sa. No co? O tej porze już nie ma prawie kolejki. Było może z 5 osób. W tym jeden się wykruszył. I byli trzej szesnastolatkowie, którzy z obcym facetem wdali się po pijaku w rozmowę jakąś o Hannie Gronkiewicz-Waltz, inwestowaniu kasy i czymś tam. A byli słodcy. Wszyscy tacy loczkowani. Dwaj jaśni blondyni. Wydaje mi się, że jeden z Barbie mi się kojarzy, ale to nie musi być prawda, bo oni są wszyscy podobni. Śliczni w sensie.

Znalazłem Jurka, jak wstałem. I to był szok. Bo nie wiedziałem co teraz. W sensie, że nie wierzyłem już, że go znajdę i nie wiedziałem co napisać. I czy w ogóle pisać. Zrobiłem długą kąpiel, zwaliłem konia i napisałem. Banalnie, jak zwykle:
„bo ja to sobie tak pomyślałem, że do ciebie napiszę.
i właśnie to robię. chcąc ciebie ciepło pozdrowić.”
I właściwie tyle. Najlepsze, że odpisał. W sumie po 3 wiadomości wymieniliśmy. Teraz czekam na odpowiedź, jeśli w ogóle takowa nadejdzie. Bo wydaje mi się – i muszę to powiedzieć śmiało – że Jurek to mnie chyba nie kocha. W sensie, że jak się tak głębiej zastanowić, to ja dal niego jestem przecież gapiącą się na niego wyszminkowaną przegiętą ciotą z ładnymi znajomymi albo po prostu zabawnym transwechą. I tyle.
No cóż… Tym, którzy dopatrywali się tutaj jakiegoś romansu czy coś (tak, Asiu, to także do Ciebie) – informuję, że nie. Ja tylko chciałbym mieć go na liście znajomych i żeby witał się ze mną, gdy wchodzi do Utopii słowami „cześć, Ciociu”. To małe marzenie, prawda? Ale mi w sumie wystarczy. No, zaznaczając może jeszcze przy okazji, że nie dodaję do znajomych nikogo, kogo nie znam lepiej niż „cześć-cześć”.

Niedziela minęła mi na pisaniu o Nadżibie Mahfuzie. Napisałem. W sumie nie było to trudne, ale tak mi się w chuja nie chciało… Wysłałem do akceptacji plik dla tego zleceniodawcy. Myślę, że nie będzie narzekał.
Założyłem też listę dyskusyjną dla grupy badawczej, którą mam kierować.

Właśnie sprawdziłem. Zalogował się w końcu. I już nie odpisał. No cóż. Trudno.

Jutro muszę rano jechać do drukarni. I plakaty rozwiesić na socjologii. Mam w środę dwa kolokwia. I muszę napisać o tej pracy gejowskiej na środę. Jak również pracę jedną króciutką na zlecenie do wtorku. Dzwonili wieczorem z tvn24. Nie odebrałem. Nie chce mi się.
Na JejPerfekcyjności jest nieco większy spis tego, co muszę zrobić w nadchodzącym tygodniu. Dużo pracy. Dobrze.

Po cichu wam zdradzę, że chyba reaktywuję Floor-Sitting Party. Mam już nawet jaaaakieś tam plany, ale póki co – cisza. Jeszcze nad tym myślę, to nic pewnego. Powinienem spać, ale zdrzemnąłem się w ciągu dnia chwilę i jakoś tak nie jestem senny.

Nowa piosenka, która chodziła za mną od dawna. Mam ją!

Ben Macklin ft. Tiger Lilly – „Feel Together”

Yeah yeah
You go to take all the living
We got to give what we’re given
'Cause we’re living a lie

(Just) Loving you is easy, and it’s forever
It’s feels so good when we feel together
Loving you is easy, and it’s forever
It’s feels so good when we feel together

Can’t deny,
I just know it’s what you feel inside
Let it go
And we’ll find a way to hold our love

(Just) Loving you is easy, and it’s forever
It’s feels so good when we feel together
Loving you is easy, and it’s forever
It’s feels so good when we feel together

We got to hold all that we do
You go to take all the living
And so what we get what is true
No breaking down, just take our time
We got to give what we’re given
'Cause we’re living a lie

Don’t know why
You make me turn inside
I found the way to hold our love
And now I know I can’t let go

(Just) Loving you is easy, and it’s forever
It’s feels so good when we feel together
Loving you is easy, and it’s forever
It’s feels so good when we feel together

We feel together
We feel together
Loving you is easy
Oh oh and it’s forever

We got to hold all that we do
You have to take all the living
And so what we get what is true
No breaking down, just take or time
We got to give what we’re given
'Cause we’re living a lie

We got to hold all that we do
You got to take all the living
And so what we get what is true
No breaking down, just take or time
We got to give what we’re given
'Cause we’re living a lie

Loving you is easy, and it’s forever
It’s feels so good when we feel together
I said Loving you is easy, and it’s forever
It’s feels so good…

Wypowiedz się! Skomentuj!