Aby opowieści weekendowej stało się zadość, czas ją dokończyć.
W sobotę bowiem po korkach, jakże udanych, bo ze ślicznym młodym Bartusiem, udałem się do Sebastiana-Arka. Na kawkę czy coś. Ale okazało się, że jest „czy coś”. Niezwykle docenim kunszt i obfitość z jaką przywitał mnie gospodarz wraz ze swoją siostrą. Rodziców zresztą też dane mi było zobaczyć i przedstawiono mnie im. Oczywiście po moim wyjściu mama Sebastiana pytała czy jestem gejem. No heloł! Oczywiście, że nie. Jestem prędzej trans.

No, tak czy owak – porozmawialiśmy sobie, poprzeginaliśmy się, pogadaliśmy trochę poważnie, trochę mniej. Z siostrą też, mimo że musiała wyjść na chwilę. Ogólnie było mi bardzo miło móc odwiedzić osobę, którą znam przecież już tyle lat, a dopiero teraz dane mi było dstąpić tego wyróżnienia. Tym bardziej, że jak się poznawaliśmy z Sebastianem, a było to WIEKI temu, to byliśmy innymi ludźmi. Zupełnie. On w ogóle trochę walczył z tym swoim gejostwem, potem nie chciał się ze mną na żywo długo spotkać, potem wzdrygał się na myśl o tym, że mógłbym go odwiedzić….
Boże, dawne dzieje.

Wróciłem do domu. I tak jak zaplanowaliśmy z Michałem rano – zamówiliśmy pizzę. Bo promocja – dwie w cenie jednej. Cudnownie. Zjedliśmy niestety wszystko. Wybacz mi, ojcze, bo zgrzeszyłem. Ale to tylko raz. Naprawdę.

Potem wpadli do mnie Jędrek, Kuba, Ada i Napaleni. Niemalże bifor się spontaniczne nawiązał i wywiązał. Z tym, że Ada jechała do domu, Jędrek do centrum, Kuba nie wiedział jeszcze gdzie jedzie a Napaleni nigdzie nie szli. Posiedzieliśmy, jak zwykle pogronowaliśmy, takie tam duperele i jakoś udało się nam trafić na spóźniony autobus nocny. W którym zresztą śpiewaliśmy „Sto lat” komuś, komu inni śpiewali. Żeby tak wspólnotowo było.
Na Centralnym Ada poszła do domu, Jędrek na spotkanie a my z Kubą do HotLa się skierowaliśmy, zahaczając po drodze o bankomat, cobym na szatnię chociaż miał. Bo się zapożyczyłem u Michała na ten cel.

Dotarliśmy i weszliśmy bez problemu. Z tym, że musiałem chwilkę czekać a tego nie lubię. I tylko to był minus. W środku dość dziwnie. Tak dość nieHotLowo. Kuba nie lubi, więc siedział i patrzył jak ciocia baunsowała. A ja mimo wszystko postanowiłem się bawić. Jakieś cioty oczywiście były. I dresy. I karki. I czikity. Śmiesznie tam jest pod tym względem. A no i jeszcze jakaś promocja alkoholu, ale nie wiem, bo się nie znam.
No tak czy owak, szybko postanowiliśmy przejść do Ciotopii.

Było śmiesznie, bo Kubę męczył Danielek przy wejściu. Pytał mnie czemu go włóczę wszędzie za nami. No to mówię, że ja go wychowuję. I takie tam śmiesznostki. A na koniec powiedział mu Danielek: Gerałut! Bo Kuba powiedział, że ma chłopaka. Poniekąd tylko to prawda i to bardzo poniekąd, stąd też skomentowałem to potem ;)

Impreza – udana w moim odczuciu. Chociaż Kuba dość szybko się zwinął, i w ogóle miał kaca moralnego, i w ogóle był ciut nie do życia. Znów zapisałem sobie kto był w Utopii ze znajomych. Był więc Mareczek, z którym Michał flirtuje na GG, był Jurek (!), Grzegorz znów był z tym swoim ładnym kolegą z Poznania (Bartek?), „Młody Zień” i te ładny, co go widzieliśmy poprzedniej nocy w Toro. Było słodko dość. Nie powiem, Jurek wyglądał dobrze. Bez dwu zdań. W czapeczce był. Zrobiłem mu fotkę, o czym szybko doniosły media (vide: jejperfekcyjnosc.blox.pl).
Impreza był Outsiderowa, więc mogło być różnie, ale facet grał sympatycznie. Czasem nawet dość kiczowato, ale tak okej, bez przekraczania granic sobotniego chrakteru imprezy. I wyczuł imprezowiczów.
Potem doszedł Damian z Piotrkiem z Barbie.

Pobawiliśmy się jeszcze trochę, ale ja byłem dość zmęczony. I dlatego poszliśmy na kebaba. Tak, stało się. Zaoszczędziłem kasę, bo Colę za darmo dostałem (znajomości za barem, wiadomo), więc mogłem iść na żarcie. No i zjadłem. Tak, tak – wiem, to niezdrowo i w ogóle. A ten Piotrek to śmieszny taki dość. Zabawny w sensie. Młodziutki jeszcze.

Niedzielę spędziłem produktywnie dość. Zabierałem się za pisanie tekstu. I udało mi się ostatecznie. Zebrałem się, zadzwoniłem do kogoś-tam, zapisałem trochę wypowiedzi. Ogólnie – niedziela leniwa, acz udana. Podobnie zresztą poniedziałek, kiedy tekst kończyłem. Udało się, skończyłem go. Prawie. Bo brakowało mi jednej wypowiedzi. Ale za to podjąłem WIELKI TRUD nauki do egzainu nudnego. Z zagranicznych systemów medialnych. Ale usnąłem.
Ej, no ja nie umiem się na pamięć uczyć.

Dzisiejszy poranek zaczął się dość wcześnie. Powtarzałem do egzaminu. Pierwszy raz w tym roku akademickim się uczyłem, więc nie było łatwo. Ale chyba zaliczyłem zasrany test. Łorewa. Umalowałem się, ubrałem i zadzwoniłem po brakującą wypowiedź. Jak dobrze, że mam nadchodzi4, to mogę z domu dzwonić. Inaczej latałbym do redakcji, żeby za darmo mieć. No bo przecież nie ze swoich, nie?
Po egzaminie odwiedziłem 3 biblioteki. Z czego najwięcej czasu spędziłem stojąc w kolejce po zwrot kurtki w BUWie. Ale za to spotkałem Andrzeja, którego od lat nie wiedziałam. Chwilę pogadaliśmy i rozeszliśmy się w pokoju.

Zjadłem kapustę z grochem ze Świąt. Wiem, brzmi obrzydliwie. W sensie, że po 1. ze Świąt, a po 2. kapusta z grochem. Ale! Zamrożone było, to mogło jeszcze leżeć i leżeć a poza tym ja uwielbiam kapustę z grochem mojej babci. I w ten sposób zakończyłem zapasy z domu. Jutro tak w ogóle na zakupy miałem iść, ale mam najpierw zaliczenie z tego, co miałem dzisiaj na egzaminie a potem idę na socjologię i tam mam egzamin z jakiś śmiesznych struktur politycznych czy coś. Łorewa. Pouczę się rano. Wystarczy, bo tam sporo rzeczy takich z podstaw Konstytucji jest, więc ja to umiem.

Kuba oddał kasę, ja oddałem Michałowi. Jestem z nim prawie na czysto. Jeszcze tylko kasa od BeBe dojdzie i jeszcze coś tam dołożę z korków i wyjdę z długów wobec osób fizycznych. Pozostanie 300 zł zadłużenia na karcie mBanku. Damy radę, nie?
Nadal czekam aż się Bank Zachodni WBK odezwie, kurwa.

I trzymajcie jutro kciuki, proszę. O 11 i o 14. Dacie radę? No.
A wieczorem widzę się z Iwonką (i Anią?) a potem wpadam do Napalonych. Może nawet na noc? Łorewa, zobaczymy. Bo rodziców Jego Faceta nie ma i świat jest nasz ;)
Refleksja – w sumie nie wiem czemu jak jego rodziców nie ma, to zdarza się nam nocować u niego, a jak u mnie nie ma (nigdy), to w ogóle w grę nie wchodziło nigdy nocowanie. Oczywiście w marcu to się zmieni, bo mój megaperformance będzie i będzie u mnie codziennie spał ktoś przez 31 dni.

Wypowiedz się! Skomentuj!