Wczorajsze Floor-Sitting Party nie było dobrym pomysłem. Owszem, ludzie się dobrze bawili. Muzyka, fotki chłopców, wizualizacja na ścianie, jedzenie, picie, znicze wokół Ady… Było planowo, ale nie do końca. Michał się uparł, żeby nie kończyć imprezy o północy. Wbrew moim prośbom, wbrew regułom F-SP. A ja naprawdę nie ustaliłem ich ot tak sobie dla kaprysu. Po prostu wiem, że jak impreza trwa dłużej, to zaczyna się taki czas, że część osób się nudzi, męczy czy cokolwiek w ten deseń. Czyli nie bawi się. A do tego nigdy nie chciałem dopuszczać.
Stało się, trudno. Natomiast tak mnie to zgasiło, że po pierwsze – nigdzie po F-SP nie poszedłem, tylko udałem się do domu, a po drugie – zawieszam organizację kolejnych imprez. Wszelkich. Bo też miałem zrobić jakieś spotkanie świąteczne przed Wigilią. Nie zrobię. Nie widzę sensu. I nie chce mi się. Teraz już wiem, że organizacja F-SP w wersji ON TOUR była błędem. Niedobrze jest, gdy nie mam pełnej kontroli nad imprezą. A tym bardziej, gdy choć część tej kontroli ma osoba, która totalnie nie zrozumiała idei Floor-Sitting Party. Głupio mi było tylko przede wszystkim ze względu na tych, którzy byli na mojej imprezie pierwszy raz i tymi, którzy rzeczywiście przestali się dobrze bawić.

Z banałów: jak zwykle nie przyszedł Piotrek w2lich (z osobą towarzyszącą), Mikołaj sporo wypił i się bawił świetnie, Kuba dobrze wygląda w czarnym, miło było znów Marcina Czeremisa zobaczyć… Asi coś w ostatniej chwili wypadło (randka jakaś) i nie przyszła. Postanowiłem też, że przestanę Monikę zapraszać. Skoro i tak nigdy nie przychodzi. Cieszę się, że Smile i Gracjan przyszli. Są tacy pocieszni i słodcy. Moje kabaretki chyba nieźle wyglądały.

Byłem u fryzjera w piątek. U Aldony. To niezła fryzjerka, naprawdę.
Mimo, że 70 zł. Wykorzystałem prawie cały limit karty kredytowej. Dobrze, że idzie piąty, to dojdzie kasa od mamusi. Już niedługo.

Mój szef się nie odzywa. W sensie, że nic nie wiem o tym czy jednak ruszę oficjalnie od poniedziałku czy też nie. Zapewne oznacza to, że zapewne nie. Ale nic nie wiem. Nie lubię takich sytuacji. Niepewnych. Zresztą wszyscy przecież znają moją miłość do uporządkowania i zaplanowania. Niepewność nie jest dobra.

Plan na Święta, jeśli będę musiał zostać w domu: Napalony przychodzi do mnie, wspólnie czatujemy, potem przychodzi Maciek, pijemy Absoluta Kuranta i idziemy spać. Niezłe, nie? Wciąż nie wiemy co robimy na sylwestra.
Tzn. powiem Wam, że między mną a Napalonymi ostatnio jest dziwnie. I piszę o tym dlatego, że Maciek też już na to zwrócił uwagę. Wczorajsza/dzisiejsza wymiana SMSów na ten temat sprawiła, że mogę napisać. Nie jest dobrze, bo chłopcy się ode mnie oddalają. Jasne, wiem, to z powodu Damiana. To im się zdarza – zafascynowani nową znajomością trochę zaniedbują „stare”. Przywykłem. Ale Maciek ma mi za złe, że używam wciąż „łorewa”. No a co mam mówić, skoro pozostaje mi tylko bierne czekanie? Na wszystko reaguję obojętnie, bo nie mam w zwyczaju reagować inaczej. Po prostu wiem, że niedługo to, na co reaguję „łorewa” będzie dla nas wszystkich „łorewa”.

Wczoraj po wyjściu z tvn musiałem stać na stoisku mojego Instytutu podczas Dnia UW. Opowiadałem wszystkim przybywającym o tym, co to znaczy studiować socjologię. Ale boją się matematyki obowiązkowej podczas rekrutacji. Zachęcaliśmy mimo wszystko… Bo chcieliśmy w ogóle wywialić tę matmę, ale się nie da. Już za późno. Dadzą radę. Może mocny rocznik przyjdzie dzięki temu? Zobaczymy. Kilku ładnych chłopców było, więc nie żałuję czasu tam spędzonego. Tym bardziej, że długo nie siedziałem.

W ogóle miałem te dwa dni ostatnie mocno zabiegane. Najpierw w piątek ciasto raniutko robiłem u Przemka… smaczne wyszło, co wiem po wczorajszym F-SP. Potem zajęcia – bieganie między Instytutami, żeby na wszystkie zdąrzyć. Potem znów wspomniany fryzjer. Wieczorem spotkanie z Jędrkiem. W miłej atmosferze, we W Biegu Cafe (gdzie pani się pomyliła i mi za kawę nie policzyła) a potem w McDonald’sie. Gdzie zjadłem jakieś 999 kalorii. Napisałem 999 bo brzmi lepiej niż 1000 a różnica żadna.

Wiele rzeczy jest ostatnio powodem mojej frustracji. Ale powoli układam sobie wszystko. „Przywykam”.

Nowa piosenka na blogu.
Booty Luv – „Boogie 2Nite”

Are you ready, coz i am
Said im ready to party yeah
Grab your coat, get your keys
Coz whatever your drinkin’
Its on me, its on me ohh

Stand if you want to
Stare if you want to
But i got to party
I need me to party
I came here to get ya
But i can’t wait
To grab me a partner
And cut a rug up tonight

Chorus
I found a place, where we can boogie
Boogie tonight
I found a place where we can boogie
Boogie
i’ll be ready, here we are
Said were off to the party yeh
Let me wet my throat, get two or three
Then its off to the dance floor
Follow me oh

Stand if you want to
Stare if you want to
But i got to party
Im up in the party
Im glad that i got ya
And its alright
You got you a partner
And cut a rug up tonight yeh

I found a place, where we can boogie
Boogie
I found a place where we can boogie (hope your ready)
Boogie tonight
I found a place where we can boogie
Boogie
I found a place where we can boogie (Hope your ready)
Boogie tonight

Stand if you want to
Stare if you want to
But i got to party
Am up in the party
Am glad that i got ya
And its alright
If you got you a partner
And cut a rug up tonight

An i found a place where we can boogie
boogie

I found a place – repeat
Boogie tonight
I found a place where we can boogie
Boogie
I found a place where we can boogie
Boogie tonight

Wypowiedz się! Skomentuj!