Dobrze, przyznaję, byłem wkurwiony.
W sensie, że w sobotę. No byłem i już.

Na co? Na kogo?
Na sytuację. Może trochę na Damiana. A trochę na Napalonych.

Nie, na nich chyba nie. Albo – najmniej na nich. W sumie to byłem zły sam na siebie. O, taka prawda.
Nie ma co swoich niepowodzeń zwalać na innych! A że byłem świadom, że to robię – wkurwiłem się jeszcze bardziej. Że Damiana bardziej zainteresowało ich towarzystwo niż moje. Bo w sumie oficjalnie to ja z nim byłem umówiony. Ale z drugiej strony… nic nie robiłem w tym kierunku, żeby jednak „relacjonował” bardziej ze mną niż z nimi. Poza tym – z czego zdaję sobie sprawę dziś dopiero – ja w sumie przez wcześniejszą intensywną momentami wymianę smsów już coś niecoś o nim wiedziałem. A oni – nie.

Ale wtedy byłem wkurwiony.
Chociaż, nie. Nie wkurwiony. Byłem bezsilny. A to jest chyba jeszcze gorsze.
No bo co miałem robić, patrząc jak tańczą we trzech mając ręce pod swoimi koszulkami? Nic. Tańczyłem. Żeby się wyżyć – będę szczery. Bo najlepiej bezsilność wypocić. Tak przynajmniej uważam.

No i „wypacałem”.
I starałem się nie patrzeć, bo to zawsze łatwiej, jak nie widać.

Bezsilność przeszła, jak zwykle w złość. Wiadomo, jak się nie chce przyznać przed sobą samym, że jest się czemuś winnym, to kieruje się agresje na innych. Więc byłem zły. Potem smutny, bo zdałem sobie z tego wszystkiego sprawę.

A teraz – jestem spokojny.
Przeszło już prawie całkiem. Prawie, czyli nie całkiem. Ale nie mam już negatywnych emocji. Dlatego mogę o tym pisać. Bo wtedy nie mogłem, byłem zbyt całą sytuacją poruszony.

Czym właściwie? No właśnie?
O co mi tak naprawdę poszło?

A żebym to ja wiedział.

—-

Taka luźna refleksja dodana później.

Kolejne życiowe niepowodzenia i zawody prowadzą do dalszego i permanetnego wypierania swojej przypisanej społecznie roli płciowej. Tłamszenie seksualności może być sposobem karania siebie, jako winowajcy lub też próbą jeszcze większej samokontroli, która uniemożliwić ma dalsze „wpadki”. Po prostu czasem mimo znajomości Baumana i tego, że gdy na dowolnych zajęciach padaj jego nazwisko to wszyscy patrzą na mnie, wciąż zdarza mi się popełniać podstawowe błędy.

I po prostu czasem już się nie chce walić konia. Poza tym poziom dopaminy dość szybko wraca do normy.

Wypowiedz się! Skomentuj!