Więc tak – mieszkamy sobie ładnie i grzecznie. Michał i Piotr są bardzo kulturalni, grzeczni, niekontrowersyjni, ułożeni… Mówiąc krótko: jest fajnie. Nie mogę narzekać. Tym bardziej, że wzięli się za posprzątanie pokoju swojego, poprzestawiali, poszaleli… Mają teraz tak, jak chcieli. I potwierdzam pojawiające się plotki: mieszkam z heterykiem. Piotr jest hetero. Nie żartuję.

Studia, jak to studia… Lecą. Wszystko się w miarę układa, jeśli o plan idzie. Jestem spokojny. Zaplanowałem też zaliczenie roku 4 i 5 na raz. Jeśli uda mi się też napisać pracę magisterską jednocześnie, to zaliczą mi dwa lata na raz i będę mógł być zwolniony z jednego roku opłat. Czyli korzystnie jak najbardziej. To plan dość ambitny, ale jak się postaram – skumuluję siły i zdwoję ilość zajęć, na które chodzę – dam radę. Czyli wiadomo, że jak ja coś postanowię, to będę to miał.
Oczywiście nadal bujam się z niezaliczoną psychologią społeczną. Muszę podjąć jakieś działania. Czas najwyższy.

Michał i Sebastian odwiedzili mnie w czwartek wieczorem. Po wizycie w BUWie, rozmowie z dyrektorem i korkach na Bemowie, przyjąłem ich z otwartymi ramionami. Oczywiście zaszaleli. To była ich pierwsza u mnie wizyta i dlatego postanowili kupić mi ręcznik. Różowy oczywiście. To słodkie, ale dostali ochrzan, bo ja nic nie chciałem i zabraniałem. Ale oczywiście wdzięczny jestem bardzo. Że się postarali, że zaszaleli. No i jest różowy. A wiadomo, że ja jestem fanatykiem tego koloru. Piszę to, siedząc w różowej koszulce.

Oczywiście wczoraj też była impreza. I to jaka…
Jestem Ciotka-Utopijka na całego. Bez dwu zdań. Bezdyskusyjnie.
Pojechałem najpierw do Barbie. Po pieczątkę. Na moich oczach nowy selekcjoner (chyba nim właśnie został) nie wpuścił dziewczyn jakiś, bo nie miały dowodu. A potem dla żartu sprawdził moją legitymację studencką. Ale pozwolił zakryć fotkę. Chyba patrzył na datę urodzenia z ciekawości. Niech wie. Że mam lat 18.
Plus VAT.

Potem poszedłem do Marcina Edge, spotykając po drodze Maćka Ł. Chwilkę pogadaliśmy. I doszedłem do chłopców. Łukasz (ta przegięta ciota) pracował na całego, bo czekał go jakiś występ tej nocy i się szykował. A Marcin szykował się do wyjścia. Coś się dziewczyny pokłóciły, poobrażały, porozstawały… Ciotodramy królują. Nie wiem do końca o co poszło tym razem, ale pewno jak zwykle z błahostki wyszło coś większego. Jak to w życiu bywa.

No, tak czy owak – poszedłem z Marcinem do Galerii. A w sumie to pojechaliśmy, bo zaczynało kropić. Na miejscu byli już Napaleni, Michał Rasmus, Mikołaj m-why, Iza i – jak się potem okazało – Tomek Smile i jego Gracjan. To był oczywiście szok, bo Tomasza znam tylko z e-życia, a tutaj taka niespodzianka. Pokrzyczał, zawołał i już zaczęła się rozmowa. A znajomych przybywało – pojawił się Jacek z Łodzi, Paweł i wiem, że ktoś tam jeszcze, ale w poniedziałek rano, gdy piszę te słowa, nie mogę sobie za nic przypomnieć. Rodzinna niemal atmosfera, kilkanaście znanych mi osób… Bardzo sympatycznie. Porozmawiałem ze Smilem i Gracjanem i się okazało, że ten drugi obchodził właśnie swoje spóźnione 17 urodziny. Tak, siedemnaste. Złożyłem życzenia i oczywiście wszystkim znajomym ciotkom kazałem zrobić to samo. Do Galerii dotarli potem także Borys z Asią Gąską i Marcinem od Jacka. I wszyscy postanowili iść do Utopii. A to nie lada wyzwanie.

Zwłaszcza dla Tomasza i Gracjana. Tomek mógł być z łatwością pomylony z kobietą – co mogłoby być atutem, gdyby nie fakt, że nie był taką 'kobiecą’ kobietą tylko raczej taką 'lesbijską’ kobietą. Wymyśliłem plan, który wypróbować miałem po raz pierwszy, a który w głowie mojej siedział od dawna. Das zynd majn frojnden ałs dojczland. Podzieliłem nas wszystkich logicznie i rozpoczęło się wchodzenie na raty do Utopii. A na końcu byłem ja z Tomaszem (który nota bene wygląda na 15 lat) i Gracjanem (który ma lat 17 przecież…). Wymiana uprzejmości, uścisków i pocałunków z Danielem trwała dłużej niż zwykle, oczywiście chłopcy weszli 'kajn problem’. Jestem bogiem.

Impreza w Utopii trwała na całego. Ja tylko zostawiłem znajomych i poszedłem do Barbie. Miałem pieczątkę, chciałem sprawdzić, jak tam się bawi towarzystwo. A bawiło się nieźle, mimo drugiej godziny na zegarku. Aż sam byłem trochę zdziwiony. Muzycznie było jak najbardziej okej. No i oczywiście był taki ładny chłopiec… Tak, wiem, to nudne… Ale to taki blondynek z loczkami jak cherubinek, białej koszulce na ramiączkach, szczuplutki, tańczący na barze… Cudo. Potem siedział niedaleko miejsca mojego postoju przed Barbie.

Tak, czy owak – musiałem szybko wracać do Utopii, bo Smile z Gracjanem pisali, że czują się samotni i porzuceni, Łukasz (ta przegięta ciota) zadzwonił z prośbą, żebym przekazał Marcinowi Egde (do którego nie mógł się dodzwonić), że ma koszulkę zachlapaną krwią i prosi go o przywiezienie nowej, a Szymon ode mnie z dziennikarstwa prosił, żebym przekazał Asi Gąsce, że miała do niego zadzwonić… Więc wróciłem.

Wszystko załatwiłem i zabawa trwała dalej. Było jeszcze więcej znajomych, Sebastian ze swoim Michałem, Grzegorz, Sis… Gdzie się nie ruszę, znajome gęby. Ale po jakimś czasie humor zabawowy mi opadł troszkę i już nie bawiłem się 'zajebiście’, a jedynie 'dobrze’. Nie pamiętam już, do któej wytrwałem w U. Ale wiem, że zahaczyliśmy oczywiście o Statoil, że odwieźliśmy Tomasza i Gracjana i że Napaleni mieli ciotodramę. Ot, co.

W niedzielę umówiłem się ze Smilem i Gracjanem we W Bigu Cafe o 13:00. Ale ale… Wcześniej rano okazało się, że napisał do mnie na gronie ten śliczny chłopiec, koło którego kiedyś-tam tańczyłem z Napalonym, a potem ze dwa czy trzy razy spotkałem go w Ciotopii. Znalazł mnie, mimo że ja nie mogłem kiedyś znaleźć jego. Skubany. Napisał. A ja sobie po drodze pomyślałem, że z nim też mogę się dziś umówić. Że numeru telefonu nie zapisałem, poszedłem do kafejki, sprawdzić na gronie :) Sprawdziłem, wysłałem SMSa. Potem odpisał, że nie ma go teraz w stolicy. Więc nic z tego, ale to plus w sumie dla mnie, bo teraz inicjatywa winna być po jego stronie.
We W Biegu Cafe spędziliśmy trochę czasu, ale po 15 chłopcy musieli lecieć na pociągi. Miło było spotkać ich na żywo. Smile jest jeszcze żywszy niż sobie wyobrażałem, a Gracjan ma dokładnie tyle wdzięku, młodzieńczego uroku i urody, ile przewidywałem.

O 15:30 na spotkanie do W Biegu Cafe dotarł Jacek. Ale ja miałem ochotę się ruszyć. Więc pojechaliśmy do Sphinksa. Gdzie oczywiście zjedliśmy – ja jadłem tylko zestaw dziecięcy! A jak zjedliśmy, wybraliśmy się do… W Biegu Cafe na kawę. Siedzieliśmy tam strasznie długo. Nie wiem ile w sumie razem spędziliśmy czasu… 4 godziny? Nie wiem. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Jacek zaskakiwał tym, że potwierdza zapowiedź Asi – że jest strasznie inteligentną osobą. To miłe.

Potem okazało się, że czas wracać do domu, bo Kuba chciał przyjechać po buty Moniki. Te cudne glany, którymi ostatnio szpanowałem. Okazało się, że przybył do mnie kilka minut przede mną. A u Michała był ten jego znajomy nowy… Pogadaliśmy, Kuba wziął buty i uciekł. Posiedziałem chwilę na necie i poszedłem spać. Bloga kończę dziś rano, bo wczoraj nie byłem już w stanie. Za mało snu przez weekend i zbyt dużo jedzenia w niedzielę spowodowały, że ogarnęła mnie senność.

Dziś jestem gotów do walki, do działania, do nowych wyzwań.
A, i załatwiłem to, co miało mi sprawić problem przy najbliższej sesji :>

Wypowiedz się! Skomentuj!