Fajna socjologia
Tydzień mija, a mi się na pisanie nie zeszło. Niestety.
Po prostu miałem baaaaardzo dużo roboty. Głównie z wydaniem gazety, ale nie tylko. Do tego dochodzą dwugodzinne korki w czwartek, referat na „ciało i transgresja”, kolejny na „moda i uroda”, jakieś pierdy związane z wyborami do samorządu… No mówiąc krótko: byłem naprawdę zmęczony.
Na tyle, że wczoraj nie byłem na imprezie nigdzie. Oczywiście wywołało to zamieszanie. Ludzie pytający, czemu i po co, dzwoniący w nocy z pytaniem gdzie jestem („Gdzie jesteś teraz?”, „W domu.”, „W Utopii?”, „Nie, w domu!”, „Co? W Utopii?”, „Nie! W domu!”, „A czemu nie w Utopii?”)… a ja po prostu chciałem odpocząć. Tym bardziej, że dzisiaj też miałem dzień robotliwy. Najpierw korki na 13:00, a potem musiałem z drukarni gazetę odberać.
Najśmieszniejsze, że dzisiaj na korkach myślałem o tym, co napiszę na blogu. W sensie, że tak patrzyłem na Bartka robiącego zadanie z WOSu i myślałem: boże, jaki on jest szczuplutki! I jaki słodki! I robił błąd w wyrazie „wturne” :) Mówcie co chcecie, to było słodkie :)
Nawet mu uwagi na to nie zwróciłem. A, może robić błędy.
I tak jak dzisiaj siedział w rozpiętej białej koszulce polo z delikatnymi niebieskimi paseczkami pod światło, które padało zza balkonowych drzwi – widziałem, jak jego szczuplutkie ciało zarysowuje się cieniem… i jak porusza się klatka piersiowa w rytm jego oddechu…. Eh… Śliczne.
Kupiłem buty. Wczoraj po zajęciach. Poszedłem do jakiejś księgarni muzycznej, którą mi Moni poleciła i kupiłem. Za 35 zł. Takie do tańczenia. Czarne. Idealnie pasujące. Ale jak dzisiaj założyłem cały strój, w jakim planowałem się wybrać i wysłałem dokumentację fotograficzną, to Jego Faacet napisał, że nie wie sam. I przez to nie wiem czy iść w tej sukience. Niby jest wszystko okej, wygląda dobrze, jest fajne i w ogóle… Ale coś widocznie nie-teges. Poza tym Maciej zasugerował, że już byłem w sukience…
Jeśli zaś o przebieraniu mowa… udało mi się. Zrobiłem sesję, o której marzyłem. Wyszła nie do końca tak, jak chciałem. Jednak chodzenie w sutannie po mieście, to wielki stres. Naprawdę. Tłumy ludzi się patrzą. Słyszę, jak rozmawiają („Widziałeś, jakie ten ksiądz miał włosy?”)… No i w ogóle tak jakoś… Ale udało się. Mam zdjęcia. Robił Jego Facet, bo Napalony się stresował i nie był przygotowany. Wyszło okej. Teraz tylko te kilka wybranych fotek muszę obrobić i będę mógł publikować. Zmiana.
We wtorek byłem w sekretariacie Instytutu Dziennikarstwa. Chciałem się dowiedzieć, jak moje dwa podania. „O… Wie pan co… Pani dyrektor podpisała wszystkie, tylko Pana chyba musiała przeoczyć…” „To znaczy, że mam pecha?” „No, ma pan” „I co teraz?” „Proszę za tydzień przyjść”. Kurwa mać.
Za to na socjologii chyba zaliczyłem już oficjalnie rok. Nie odbreałem jeszcze indeksu, ale ostatnio pani sekretarka pytała czy mam już rachunek za zapłatę za warunek. Nie mam. Zadzwoniłem do mamusi i musiałem jej powiedzieć co ma wpisać na przelewie. „Wpisz >>opłata za I sem. roku akademickiego 2006/2007<< i potem jeszcze >>plus opłata PS<<" "A co to jest to >>ps<" "Nie wiem, ale tak kazali wpisać". Oczywiście PS oznacza psychologię społeczną.
Do dziś jest termin potwierdzania przybycia na 4th Floor-Sitting Party. A tu mi dwie osoby mówią, że dopiero w poniedziałek powiedzą. I jeszcze dwie spoza Wawy, które w ogóle nie wiedzą kiedy potwierdzą. Eh, co ja się mam. A tu imprezę trza szykować. I ciasto wymyśleć. Że nie wspomnę o tym, że mieszkanie szykować, pracę zrobić i zamontować... Nie wiem kiedy na to czas znajdę. Bo w poniedziałek mam przecież wybory.
A propos wyborów. Moje plakty wywołały zamieszanie. Duże. Nie dziwię się. Dałem na nich m.in. zdjęcie swoje jak maluję usta stojąc w sukience albo inne, z sesji "Treat me like the princess that I am". Specjalnie. Niech się uczą. Strona internetowa odwiedzona kilkadziesiąt razy. Tak miało być.
A skoro stronach mowa, to trzeba się wziąć za stronę 4th Floor-Sitting Party. Eh, kiedy, kiedy?!
Jutro mam do spisania wywiad, który robiłem w czwartek. Boże, boję się zepsuć, bo temat jest fajny. Pierwszy raz się chyba boję zepsuć temat swoim pisaniem. Dziwnie uczucie. Bo historia jest niezła. Będzie się sama niosła. Tylko nie zepsuć, tylko nie zepsuć...
Na dziennikarstwie za to będę chyba składał protest wyborczy. Ja bym nie złożył?! Tylko muszę wiedzieć ilu jest studentów u nas, bo protest złożyć może minimum 5 proc.
I znów dostałem wiadomość, że skoro mnie wczoraj nie było w Utopii, to czy dzisiaj będę.
No będę, będę. Raz tylko musiałem odpocząć.
Zresztą z tego odpoczywania nie za wiele wyszło. Bo się zdrzemnąłem kilka chwil przed 23, a potem siedziałem do 4 nad ranem. Jako Ada. Muszę ją zabić. Wystarczy mi jej. Bo jak zagaduję na czacie, to się okazuje "O! gadaliśmy już kiedyś, wiesz?" Wczoraj miałem/miała tak jakieś 4 razy. Owszem, namówiłem 17latków dwóch na robienie sobie nagich zdjęć w środku nocy, a jeden ma nawet nagrać filmik dla mnie/niej, ale co z tego?
Ada musi odejść. Z tej okazji zrobię kiedyś Floor-Sitting Party. Nie najbliższe, bo to już wstępnie zaplanowane na 2 grudnia, ale może potem? Wszystko w swoim czasie.
Nie tęsknię za Barbie. Owszem, za ładnymi chłopcami - tak. Ale odkryłem, że od 15:00 na Chmielnej są ich setki, tysiące. Jeden ostatnio szedł w białych spodenkach krótkich i białej bluzie dresowej z kapturem (na głowie) - podobnej do tej madonnowej. I miał sportowe buty, zgrabny tyłek, opalone nogi. I ogólnie lans. Prawie jak wtedy, gdy stałem w sutannie pod Rotundą, czekając na Monikę a podeszła do mnie pani i pytała o to, czy może mi zrobić zdjęcie do serwisu o modzie ulicznej. Zrobiła. Ale nie usłyszałem jaki to serwis, bo potem szybko uciekła.
Jak ktoś mnie gdzieś znajdzie, dajcie znać na maila ciocia@kochana.pl :) Tak, mam nowego maila. Ładny?
No i takie tam pomniejsze się sprawy dzieją. Na seminarium badawczym dostałem plusa za to, że opowiedziałem o wizycie u fryzera. Bo tego dotyczyć ma nasze badanie :) Socjologia jest fajna. Naprawdę.
kochana ciocia w sutannie, duzo bym hmm dal, zeby to zobaczyc:)
Od nas niestety to nie jest zależne, dlatego też przybyć nie możemy, ALE w grudniu nie będzie już takiego problemu, zatem czujemy się ponownie zaproszenie :)
Tak się też składa, że planowaliśmy z G weekend Andrzejkowy w Warszawie.
Pomysłów Twych nie pobije nikt.
Mejl jest słodki.
A Ada jest nieelegancka moim zdaniem :P
Calkiem zgrabna gazeta, te Niusy. Gratuluje!