Black Dog
Się zaczęły studia. W sumie – powrót do normalności. Chociaż teraz to i tak lajcik, bo tych zajęć właściwie nie ma, wszyscy chrzanią organizacyjnie i wstępnie. Czyli standard. Na chwilkę więc tylko wspomnieniami do weekendu wrócę…
Sobota była zakręcona. Napaleni wpadli pomalować się i w ogóle, a potem zawieźli mnie z Michałem do Barbie. Przed 22 oczywiście. Tam czekaliśmy na nich i na dalszy rozwój wydarzeń. Okazało się, że koleżnaka Maćka – Olga – przybędzie z opóźnieniem. Więc zawezwałem taksóweczkę i pojechaliśmy do Galerii (odkrywając po drodze nowy bankomat Banku Zachodniego WBK). Tam oczywiście mua mua mua przy wejściu, 10 zł za imprezę GayLife’u, piecząteczka do VIP-roomu od selekcjonera i ruszyliśmy. Się tłoczno zaczęło robić. Bardzo tłoczno.
Zanim jeszcze Napaleni dotarli, przywitałem się z DJ Sparkiem. Potem znów do niego poszedłem, podziękować za Edytkę i „Impossible”, które puścił. I stało się. Wracałem, a jakiś tańczący (za przeproszeniem) idiota potrącił mnie, wylewając na mnie całą moją Colę. Całą. A jego kolga obok jeszcze coś do mnie się odezwał, że „uważaj, bo na torbę wylałeś”. Myślałem, że zabiję. Na szczęście takie gwałtowne reakcje są nie w moim stylu i tylko powiedziałem, żeby zwrócił uwagę swojemu koledze raczej, a nie mi.
Wkurwiłem się, postanowiłem jechać do domu. Zostawiłem Michała i ruszyłem do wyjścia. Dzwonię do Napalonych, żeby ustalić strategię. Oni jeszcze w domu. Więc Maciek mnie namawia, że on weźmie coś do przebrania i mi przywiezie. Zgodziłem się. Przemknąłem do VIP-roomu i czekałem. W międzyczasie przybył Marcin Edge i dołączył do mnie. W końcu dotarli chłopcy. Okazało się jednak, że plama powoli staje się niewidoczna. Więc postanowiłem zostać w mojej różowej koszuleczce i zobaczyć jak będzie wyglądać w momencie wychodzenia. W międzyczasie mam wrażenie, że wywoływałem pewne zainteresowanie. Był taki jeden osiemnastolatek, którego e-znam z GayLife’u, ale nie podchodziłem. Jest ideałem na fotkach, nie było sensu psuć sobie wrażenia. Wiadomo, że najbardziej uwielbiamy nasze wyobrażenia, a nie rzeczywistość.
Jak wychodziliśmy, okazało się że plama jest niewidoczna. I to spowodowało, że się nie przebierałem. Pieszo przeszliśmy zgrają do Ciotopii. Pominęliśmy Barbie, tym bardziej, że nawet Kuba Duży wcześniej napisał, że już idzie do domu. Ponoć ta noc w Barbie była straszna – tak piszą na forum grona Barbie. Ciekawe co takiego się działo…
W Utopii było… tłoczno. Bo to Outsider, więc wielkie wydarzenie – myślę, że nawet porównywalne z Floor-Sitting Party. Thomas Gold grał… mocno. Naprawdę nieźle, głęboko i twardo. Ostro. Chcę go posłuchać w domku, ale trudno znaleźć cokolwiek jego na eMule’u. Nie pamiętam, do której się bawiliśmy… do… 6? Jakoś tak. No wiem, że po perypetiach żywieniowo-transportowych trafiłem do domu około 7.
Następnego dnia wprowadzał się Piotr Nowy. No i po 12:00 przybył. Wszedł, zamieszkał i jest. Od tej pory mam dwu współlokatorów w miejsce Piotra – Nowy Piotr i Michał (dawniej zwany Michałem Szczecin). Swoją drogą, Michał ów przypomina mi mnie jak byłem w jego sytuacji. Jak przyjechałem do Warszawy, od razu przychodziłem do klubów w pozycji szukającej, wchodziłem na czaty, e-poznawałem ludzi… Stare czasy, które nie wrócą. A Michała podrywa jakiś znajomy Kuby Dużego, który go wypatrzył w Galerii i drugi jakiś, z którym gadał długo w Utopii. Nawet teraz jest na randce :)
O wszytskim mi opowiada. Niepotrzebnie. W sensie, że wiem, jak to wygląda, jak będzie wyglądać dalej. I niech nikt nie mówi, że nie wiem. Bo wiem.
W niedzielę wieczorem nagle wpadł Piotr W i zaczął się pakować. Razem z nim był jakiś Konrad czy jak-mu-tam było. Spakował się w pośpiechu i wyniósł, prosząc o wrzucenie wszystkich rzeczy, jakie zostawił do jednorazówek, bo się po nie zjawi. Wczoraj nawet po południu pisał SMSa jakiegoś, ale w końcu nie przyjechał.
Wczoraj pierwszy dzień studiów. Jest nieźle. Naprawdę. Wybrałem interesujące mnie zajęcia na socjologii, jakieś nudne obowiązkowe 4 kursy na dziennikarstwie i tyle. Dam radę. Do tego korki. No i wczoraj byłem na teście w tym Centrum Językowym Berlitz. Zobaczymy. Test trwał godzinę, nie był jakoś szczególnie trudny – poza zadaniami, z którymi zawsze mam problemy. Nieważne. Zobaczymy, bo mają się odezwać „w ciągu kilku dni”.
No to jeśli jeszcze o pracę idzie, to – chyba o tym nie pisałem jeszcze – dostałem w końcu zapłatę za wrzesień. Nieźle. Jak za jeden tekst, to nieźle naprawdę.
Dziś od rana studia także. Jeden wykład (nie będę na niego chodził), potem drugi, z którego wyszedłem, bo inne zajęcia z socjologii mi go zaliczą. No i właśnie dostałem maila, że nie udało się załatwić z tą psychologią społeczną nieszczęsną. Dyrektor zaprasza na dyżur, żeby omówić moją sytuację i to, co teraz będizmey robić. Muszę jak najszybciej iść, bo muszę też indeks na dziennikarstwie złożyć. Komplikuje się sprawa, ale jestem dobrej myśli. Jak zawsze. Dyrektor jest po mojej stronie.
Ruszam też z gazetą. Dzisiaj wywiesiłem kilkadziesiąt ogłoszeń na socjologii, wysłałem mailing do redakcji, zaprosiłem na spotkanie w sobotę… Coś zaczyna się dziać. Mam nadzieję, że wszystko wypali. Poza tym ruszam z pomysłem gazety na dziennikarstwie. Mam nadzieję, że wypali. W sumie – musi, prawda?
Szykuje się niezły miesiąc imprezowy. Będzie fajnie.
Wziąłem papiery w sprawie kredytu studenckiego. Nie wiem jeszcze, czy złożę, ale mam jakby co.
ja dzisiaj pierwszy sprawdzian pisałem.
miło masz, że coś tam sam możesz wybrać i nie musisz chodzić na wszystkie zajęcia.
też tak chcę.
gazeta na dziennikarstwie wypali.ja mysle, ze musisz byc na okladce, co myslisz? :> jak magazyn oprah, ktora pojawia na kazdej okladce i robi inna mine. mysle, ze nawet gdybys nie zmienial min, to wszyscy chcieliby czytac, bo w koncu na dziennikarstwie Ty jestes najladniejszym chlopcem, a ja najladniejsza dziewczynka. :)
-> niewyzyty
Będziesz studiował, też tak będziesz miał. Na którymś roku.
-> Gąąąąąąska gę gę
Czuję więc, że wystartujemy, wiesz?
Z tym najładniejszym chłopcem to podwójne przekłamanie. Po pierwsze 'najładniejszym’ a po drugie 'chłopcem’…