Czas mija, a ja w sumie się obijam. Niewiele robię, sporo imprezuję. Od przyjazdu do Warszawy więcej było wieczorów, gdy byłem na imprezie, od tych gdy siedziałem w domu. Impreza w czwartek, piątek, sobotę, wtorek… Bawię się, bawię. Oczywiście z Napalonymi, którzy po pierwsze – wciąż się ciotodramują, a po drugie – nie sprcyzowali publicznie swojej sytuacji partnerskiej i są teraz głównym punktem niepewności w środowisku. Są razem? Czy nie są? I dlaczego?
A ja oczywiście namawiam, żeby nie mówili. Bo i po co? A co komu do tego? Ważne, że wy, dziewczyny, wiecie jak jest między wami.

I tak na dobrą sprawę, za waszymi ciotodramami też tęskniłem :)

Zdałem egzamin. Antropologia społeczna – cztery plus. Jestem bogiem. Jakieś trzy dni męczyłem niespełna pięciusetstronnicowy podręcznik, ale opłaciło się. Że się pierdów naczytałem, to inna sprawa. Było miło i teraz został mi jeszcze tylko 12 września egzamin z najnowszej historii Polski oraz w umówionym terminie zaliczenie słówek na angielskim. I będę mógł spokojnie powalczyć o zaliczenie psychologii społecznej.

Oczywiście nie samym imprezowaniem i studiami człowiek żyje. Chociaż powiem szczerze, że w ostatni wtorek to, co się działo w Barbie, to istny szał. Setki ludzi, alkohol lejący się strumieniami, kilku naprawdę ładnych chłopców (choć nie takich znów najmłodszych) i ogólnie wyglądało jak za naprawdę dawnych czasów w piątki i soboty, gdy zaczynałem tam się pojawiać. Niestety siedzieć długo nie mogliśmy, bo Napalony do pracy, ktoś tam coś tam i tak jakoś się ewakuowaliśmy przed 2. A szkoda, szkoda…

Ale nie o tym miałem pisać :) Chciałem napisać, że się urządzam. W sensie, że w mieszkaniu. Wydałem dzisiaj w Ikea jakieś 300 zł na biurko i duperele. Poduszeczki, sreczki, ściereczki, szklaneczki… Najważniejsze jednak, że to biurko jest. No i dzisiaj narodziła mi się koncepcja barwnego pokoju. Każdy mebel inny. Pokój będzie biało-różowo-seledynowo-zielono-czarno-szary. Będzie i już. Postanowione.
Cała jednak ta sytuacja powoduje, że mój plan oszczędzania i wydawania stopniowo kasy za wakacje spełzł na niczym. Nie wiem jak to dalej będzie. Trzeba będzie zacząć poważnie kombinować.

Nie miałem Office’a 2003 – już mam. Nie miałem Quarka 4.1 – już mam. Pierwszy został wysłany przez Mariusza Koszalin, z którym to tak naprawdę kontaktu w sumie nie mam, poza tym, że widzę go czasem dostępnego na Tlenie. Drugi zaś to inicjatywa nieocenionego Grzesia O., który nagrał i wysłał z Łodzi człowieka, który mi to w Warszawie przekazał. Bosko. Komputer działa, jak powinien. Teraz muszę ze starego dysku twardego pousuwać dane i przygotować go dla brata. Niech ma.

Moni ma dzisiaj (wczoraj już właściwie, bo pierwsza dochodzi) urodziny, a ja nie mam jej jak złożyć życzeń, bo ona w USA cały czas. Ale już niedługo. No właśnie, a skoro o kobietach mowa… Widziałem się z Il w końcu dzisiaj. Powiedziała mi na czym polega dokładnie moja prośba a ja za to powiedziałem jej, jaką ja będę miał do niej sprawę :) Poza tym miło spędziliśmy czas w sklepach i miejscach spożywania posiłków. Mówcie co chcecie, ale to właśnie te dwie pasje nas łączą ;)

Właściwie pisać zbyt wiele nie ma o czym. Nie dzieje się wiele, bo się opierdalam na maksa. Zamiast się uczyć, sprzątać czy pracować, to ja po prostu leniuchuję. No cóż…
kiedyś trzeba :)

Wypowiedz się! Skomentuj!