Powiem tak: już mi się chce do Warszawy. Naprawdę. Nie to, żeby obóz mnie zmęczył, bo jeszcze nie, ale po prostu chcę na chwilkę wpaść do Barbie, do Utopii, spotkać wszystkich znajomych… Tak, już bardzo chcę. Chcę. Chociaż wiem, że powrót wiąże się niestety nie tylko z tymi przyjemnościami, ale też obowiązkami – egzaminy, podania, rozpakowywanie…
Na imprezę potrzebuję. Jestem wyposzczony pod tym względem jak nic. No bo nie można uznać za imprezy udane tego, co przeżyłem kilka razy w tutejszej potańc-budzie. Owszem, disco California ma dobry system nagłaśniający, naprawdę niezłe światła i w ogóle, i w ogóle… Ale to Rewal, to dresiki i napalone nastolatki ubrane kiczowato i przekonane, że tak jest modnie. Po prostu inna impreza.

Naszła mnie myśl, że może ja właśnie staję się warszafką?
Oj tam. Nawet jeśli, to co?

Dzieciaki są fajne. Naprawdę niezła ta grupa. Bałem się, że będzie gorzej. Dobrze, że udało mi się zbudować dystans pewien. Inaczej mogłoby być dziwnie. Najśmieszniejsze jest to, że jest tutaj taki jeden Łukasz, którego pamiętam jeszcze jak był tutaj trzy lata temu… Jaki to wtedy był dzieciaczek :) Teraz to już naprawdę przystojny młodzieniec… Jeśli zapuści jeszcze ciut te swoje loczki i potem będzie sobie z nich robił kucyka, to może być naprawdę cieszącym się wielkim powodzeniem facetem. Śmieszne jest to, że już tyle lat go znam tutaj na obozie…

Ograniczyłem drastycznie ilość wypijanego alkoholu. Zdecydowanie mniej i rzadziej. Raz na jakiś czas, dwa-trzy piwa. Owszem, wystarcza mi to do tego, żeby być „ugotowanym”, ale jednak jest to mniej, niż dotychczas. Jutro przyjechać ma dziennikarz prasowy, który odciąży mnie z części obowiązków. I dobrze. Niech ktoś inny też popracuje. Dzisiaj chyba za to ja dostanę propozycję pracy w ogólnopolskim miesięczniku dotyczącym nowoczesnych technologii. Nie wiem tylko, czy jako osoba pisząca czy składająca gazetę. Się okaże. Jestem gotów na jedno i drugie, i byłbym wielce zaskoczony i rozczarowany, gdyby po tych początkowych sygnałach nagle nic z tego nie wyszło. Ale nie zapeszam.

Prawda jest taka, że zdałem sobie sprawę, że to mogłoby mi ułatwić życie o tyle, że nie musiałbym brać kredytu studenckiego. A za rok wszystko się zmienia, bo będę się łapał na stypendia socjalne wszelkiej maści i ilości. Więc ważny dla mnie jest ten rok. Byle przetrwać. Od września korki – biorę 50 zł za godzinę. I chuj.

Darmowe minuty w Plusie to fajna rzecz. To znaczy nie do końca darmowe… Mam 180 minut za 5 zł. To oznacza, że zapłaciłem z góry za te 180 minut po jakieś 2,8 gr za jedną. No cóż, przeżyję. Poza tym wykorzystuję też darmowe minuty na służbofonach dwóch.
W ogóle to powiem, że pomysł z tym konkursem „z miasta” dzwonionym był super i strasznie nam słuchalność podbija. Ja to jednak mam czasem głowę na karku.
Nie na darmo mnie tutaj od lat sprowadzają.

Co poza tym się dzieje? Nic w sumie specjalnego. Ot, Rewal. W sensie, że mnóstwo małych spraw i zadań. Z jednej strony ciągły nasłuch radia od 9 do 20, plus gazeta, plus zebrania, plus wyjaśnianie spraw dzieciaków „na mieście”, jak coś namieszają, plus planowanie na przyszłość, plus zapraszanie gości, plus maile, plus składanie gazety, plus pisanie czasem czegoś poważnego, plus czytanie gazet w sieci, plus ciągłe poganianie, sprawdzanie tekstów, wycofywanie ich do korekty, plus wydawanie gazet do przedaży, przyjmowanie zwrotów i kasy, organizacja zajęć warsztatowych… Ot, takie tam :)

To będzie udane lato.

Wypowiedz się! Skomentuj!