Mam za swoje. Kiedyś napisałem, że chcę zachować pewien dystans w znajomościach, że muszę jednak postawić pewne bariery. I mam za swoją niekonsekwencję. Nauczka jest.

Nie o to chodzi, żeby mnie jakoś gloryfikować, jako Damę. Po prostu uważam, że jeśli ktoś traktować będzie mnie jak Damę, to ja traktować go będę, jak Dama traktuje Dżentelmenów. Z szacunkiem, pewnym uniżeniem, służalczością czasem nawet. Ale jednak do wytworzenia stosunków Dama-Dżentelmen potrzebny jest pewien dystnas. Inaczej za wiele się dzieje i sytuacja wynika się spod kontroli.

Przemiły dzień, wszystko dobrze się układa, plan realizowany niemal bez zakłóceń. Praca oddana, miłe spotkanie z Il, i z Moni, fajne mieszkania, dobra pizza, udane zakupy w Galerii Mokotów… Aż tu nagle wszystko zepsute, wszystko zaprzepaszczone. Bo Piotr zaglądał do mojej przebieralni w Cubusie, gdy byłem bez koszulki.

A dla mnie są granice, których się nie przekracza ot, tak. I wszyscy to wiedzą. Tłumaczenie, że się nie wiedziało nie jest dobre. Okej, może przesadziłem mówiąc, że „forever” i „foch”. Przepraszam za to publicznie. Ale nie zapanowałem nad swoimi emocjami, źle powiedziałem.

Mam mieszkać z Piotrem, więc pewno prędzej czy później i tak oswoiłbym się z tym, żeby on zobaczył mnie półnago. Ale nie lubię być zmuszany do takich sytuacji. A akurat dzisiaj w Cubusie nie uważałem za stosowne, by coś takiego się zdarzyło.
Nie chodzi o to, że jestem zły. Nie, nie jestem, Piotrze. Jestem zawiedziony i rozczarowany. I znów zły na siebie. Raz – że dopuściłem do takiej sytuacji, dwa – że zareagowałem tak, jak zareagowałem. Te słowa nie powinny były paść.

Kurcze… jedak muszę się nauczyć jeszcze tego wyznaczania granicy w kontaktach.
Jestem smutny.

Nowa piosenka. Reni Jusis „Ginger Girl”.

Wypowiedz się! Skomentuj!